Nasz język powinien ewoluować i pozwolić na wejście do słownika nowych określeń. Zmiany powinny następowac szybciej i być dostosowane do dynamiki wydarzeń krajowych i międzynarodowych. Dlaczego niby taka/takie/taki "bunga-bunga" może zakorzenić się w chwilę małą, a my Polacy, jako te nie-gęsi co swój język mają, zaprzepaszczamy szansę na rozwój.
Niesie to ze sobą wiele korzyści. Śledząc bieżące newsy można naprawdę uczynić wiele dobrego. Postuluję tym samym uwolnić konie od niesprawiedliwości dziejowej, która nie wiedzieć czemu dotyka je od zarania. Jest to mądre zwierze o mocno rozwiniętym instynkcie samozachowawczym, nie dające się wpuścić na przykład w malinowy chruśniak, bo wie, że tam kłuje, więc zwrot "robić kogoś w konia" zawsze było zupełnie od czapy.
Ponieważ zaś jest okazja do rehabilitacji nieparzystokopytnego ssaka proponuję (co już kiedyś niechcąco wpadło mi do głowy, a czytając dzisiejesze informacje tylko się w tym utwierdziłam) zamienić owo pmówienie na "zrobić kogoś w Glińskiego".
Zaznaczam, że z jednej strony bardzo współczuję Panu Profesorowi braku umiejętności odróżnienia bagna od zielonej łąki oraz sytuacji w jakiej się znalazł, ale z drugiej totalnie nie pojmuję jak facet z takim wykształceniem i autorytetm dał się wyprowadzić na manowce.
Przykro mi, że akurat jego nazwisko (oraz wszystkich innych Glińskich w Polsce) ma wejść do słownika jako synonim ... naiwności, ale sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało.
Inne tematy w dziale Polityka