Małe ludziki w pomarańczowych wdziankach kopią pod Warszawą długie i szerokie tunele. Tymi tunelami mają jeździć żelazne smoki. Niektóre już nawet kursują i wożą pasażerów ze słuchawkami w uszach, ksiażkami przed nosem i siatkami w rękach. Smokom jednak nie wystarczyło to co mają, więc rozwijają podziemną sieć, by dalej, szybciej i więcej. Problem jednak polega na tym, że najpierw pod ziemię wlała się rzeka, potem zapadła ulica, a teraz rozlatują się budynki na Pradze. Fakt, że dzielnica nie jest otoczona zbyt dobrą sławą, ale to nie znaczy, że ma zniknąć z powierzchni ziemi. Sama mam tam znajomych i są całkiem ok. Bym lubiła, gdyby mieli gdzie mieszkać.
Ja chyba już kiedyś zadawałam to pytanie, ale może je powtórzę... Czy naprawdę można było zbudować londyńskie metro w 1863 roku bez takich technologii, jakie są teraz i bez strat w ludziach i infrastrukturze? Oni też mają rzekę. Rzekę ma również Moskwa i Paryż. Oni ruszyli w 1900. Łopatami kopali, a zaprawę mieszali patykami w wiadrach.
Nie jestem w stanie pojąć jakim cudem sypie się pół miasta tylko dlatego, że wykształceni inżynierowie z dostępem do rozwiązań, o których nie śniło się nawet filozofom nie są w stanie policzyć jakichś amplitud, czy innych skutków walenia młotami pneumatycznymi i świdrowania tarczami.
Nawet Dworzec Centralny Karwowski z Maliniakiem zbudowali za pomocą kątowników, deski kreślarskiej i kopiowego ołówka.
Nie przepadam za Warszawą, ale przysięgam, że nie chciałabym, by się zawaliła.
Inne tematy w dziale Rozmaitości