Ja się poprztykałam kiedyś w liceum z moją przyjaciółą, z którą budowałyśmy naszą "młodą polskę", szłyśmy ramię w ramię pod sztandarem ideałów, nie lubiłyśmy Kowalskiej, chciałyśmy wolności i pogardzałyśmy wszelkim przymusem. Miałyśmy również wspólny mur. Znaczy... murek. Taki w bramie i jak się na długiej przerwie spierniczało tam na fajkę, to gibkie w stawach kicałyśmy aż miło. W każdym bądź razie trzymałyśmy sztamę, sziedziałyśmy w jednej ławce, a losy nasze zbieżnymi były.
No ale stało się - poprztykałyśmy się o... właściwie nie ma znaczenia o co. Tak jakoś na pół dnia, ale to zawsze coś w życiu młodzieży walczącej.
No i teraz mam wielkie pretensje do historii, ponieważ nie mam okazji wypowiedzieć się u Pani Pochanke. A wywlekłabym!!! Że kiedyś mi bluzkę poplamiła! Że na klasówce z biologii tak samo jak ja nie znała odpowiedzi na pytanie w punkcie 5, że matematyk rzadziej ją pytał niż mnie z limesów i innych modułów z x!!! Świat by się wreszcie dowiedział jak pożyczyłam jej 1,20 PLN (wówczas zł) i do tej pory nie oddała!
Reasumując: przyznam, że jestem załamana wypowiedziami Pana Wałęsy i choć czochrają mnie zarówno jego emocje jak i brak emocji pana Borusewicza, to zaangażowanie maluczkich w jakieś archaiczne rozgrywki osoboste tych panów mnie śmieszy. Wypowiedzi, komentarze, analizy...
Byłabym jeszcze skłonna to zrozumieć, gdyby toczyła się między nimi jakaś walka pozycjonalno-polityczna, ale po cholerę mi od dwóch dni zawracaja sobą głowę? Tak, wiem - mogę przełączyć program, albo wyłączyć TV, ale człowiek ma jednak w sobie pierwiastek masochistyczny. Tak więc umęczam się próbując wyłowić z potoku słow tego faceta (ktorego szanuję za wiele rzeczy) jakiś cel. Nie sens, bo na to w polityce liczyć przestałam. CEL.
No i albo jestem niekumata, albo celu nie ma.
Inne tematy w dziale Polityka