Nie byłam głosować.
Nie uczestniczyłam w dzisiejszym referendum.
Oglądałam sobie do południa telewizję, potem spacerowałam z psami, a potem byłam wykorzystywać niecnie gnębionych pracowników kas w pewnej sieci handlowej. Pani licząca moje zakupy rozmawała w tym czasie z koleżanką informując, że skoro pracuje w niedzielę, to poniedziałek i wtorek ma wolny, więc zrzuciłam wyrzuty sumienia na posadzkę i może nie pójdę do piekła.
Reasumując: wszelkimi swoimi dzisiejszymi zaniechaniami oraz przyziemnymi potrzebami psimi i swoimi nie wsparłam frekwencji w strategicznym głosowaniu.
Przepraszam.
Dodam (bo to istotne), że nie jestem z Warszawy oraz w niej nie mieszkam.
Proszę więc nie obarczać mnie winą, bo z tego co słyszę winni są wszyscy poza tymi, którzy zdecydowali się wydać miliony na zabawę w rysowanie krzyżyków na kartkach.
Inne tematy w dziale Polityka