Większość młodych ludzi w wieku szkolnym to targane emocjami kłębki nerwów, które tylko czekają na okazję, aby sobie zrobić krzywdę. Takie kłębki, jak są głodne, to idą do kantyny i wybierają dla siebie przekąski o jak najwyższej zawartości glutaminianu sodu i aspartamu. I w tym momencie, niczym superman zza węgła, wylatuje poseł Jan Bury syn Józefa, od zawsze w ruchu ludowym. Kończy on właśnie pisać projekt ustawy o zakazie sprzedaży niezdrowego żarcia w szkołach. Zakazane mają być "wyroby cukiernicze i ciastkarskie, żywność typu fast-food (np. frytki, pizza, hamburgery), słone przekąski (chipsy, słone paluszki, popcorn), napoje słodzone (gazowane i niegazowane) czy napoje energetyzujące".
Jak widać, wcale nie chodzi o zakazanie spulchniaczy, ulepszaczy i słodzików, ale o sól i cukier.
Poseł Bury uznał, że wszystkie istotne sprawy są załatwione, wszystko już hula jak w silniku bolidu Formuły 1, w polskich szkołach nie ma już żadnych problemów ani konfliktów, programy są napisane i zatwierdzone, pomoce naukowe zakupione, nauczyciele mają dożywotnie etaty i zarabiają krocie, szkół jest za dużo - i teraz trzeba zająć się problemem otyłości. Politycy kochają dzieci (bardziej niż rodzice).
Kłębki nerwów będą skakać z radości, że poseł z Rzeszowa zajął się ich najważniejszym problemem, że teraz nawet jak ich najdzie nieodparta chętka na coś słodkiego lub słonego, nawet wtedy - nie będą mogli zgrzeszyć. Rodzice będą posłowi z Rzeszowa (15 tys. głosów) przynosić wałówkę z wdzięczności.
I zagłosują na niego ponownie. Bo większość chce żeby się nimi opiekować. Autorytarne państwo opiekuńcze szaleje. Traktuje ludzi jak idiotów, ale przecież ludzie tego pragną i wynagradzają najbardziej opiekuńczych polityków przy każdych kolejnych wyborach.
Człowiek cywilizowany, o poglądach konserwatywno-liberalnych. Pisuję tylko o sprawach ważnych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka
