To nie tylko obrona, to nie tylko rozumienie racji, to nie tylko usprawiedliwianie. To nawet nie jest tylko polityczna stronniczość. To jest kult. Kult licznosti, chciałoby się rzec. Divus Augustus.
Mówisz, że ofiarami Boskiego Augusta byli ludzie dalecy od lewicy, często opozycyjni wobec Allende - nie, to byli czerwoni bandyci, których trzeba było zgnieść jak robactwo (xiążęluka). Mówisz, że ofiarami Herkulesa byli ludzie w ogóle nie zaangażowani w politykę - nie, to byli terroryści, a wojna z terroryzmem ma swe prawa, wojna to wojna, tak było, jest i będzie (antropologia historyczna Rolexa). Mówisz - tortury, bestialstwo z czystego, "bezinteresownego" sadyzmu - jak jest wojna, to zawsze jest trochę niewinnych, gdzie drwa rąbią, święty Jerzy nie wiedział o tym. Mówisz - cenzura, rozwiązanie parlamentu, zakaz działalności partii, związków zawodowych, godzina policyjna - a przecież komunizm jest o tyle gorszy, no i wojna z bandytami. Mówisz - nawet z tym rozwojem gospodarczym to nie tak różowo było - a popatrz na Kubę; i nawet się ministranci w tym wymachiwaniu kadzidłem nie połapią, że słabiutki to cudotwórca gospodarczy, którego trzeba chwalić kontrastowaniem go z Castro.
Skąd takie erupcje bałwochwalstwa? Nawet nie przypuszczam, by większość z wyznawców Boskiego Augusta serio chciała w Polsce tego samego, czym on uszczęśliwił własną ojczyznę. Trochę takich indywiduuów, co by tego samego u nas chcieli, się znajdzie - ale to raczej izolowane przypadki. Jak to się dzieje, że ludzie deklarujący się jako dziedzice "Solidarności" pieją peany ku czci dyktatora, który żadnych związków zawodowych nie tolerował, prawo pracy zniszczył, a z robotnikami rozmawiał tylko za pośrednictwem swej policji (bywało, że strzelała)?
Byli tacy, którzy mówili, że GUŁagu nie ma, bo to przecież niemożliwe. A jeśli jest, to ilość ofiar wynosi 5 % tego, co głosi reakcyjna propaganda. A te 5 % zasłużyło na swój los; gdyby zaś - co bardzo wątpliwe - wśród nich byli i niewinni, to okoliczności, wojna, budowa lepszego ustroju, gdzie drwa rąbią. I wcale tam nie jest tak okropnie, warunki raczej zbliżone do kurortu. Opowieściom świadków wierzyć zbytnio nie należy - bo to Polak, albo Ukrainiec, albo prawicowiec, albo upadły dygnitarz, który zdradził i chce wkupić się w łaski wrogów. Tam może i źle i niewesoło, ale w kapitalizmie, to dopiero jest horror! A jeśli nawet GUŁag istnieje i jest piekłem, to nie mówmy o nim, by nie odbierać nadziei francuskim robotnikom.
Inne tematy w dziale Polityka