W poprzedniej notce pytałem, skąd się u nas bierze to bałwochwalcze uwielbienie dla Augusto Pinocheta. Odpowiedź już jest, udzielił jej pan Artur M. Nicpoń:
Ja myślę, że tu chodzi o coś innego. Oni się zwyczajnie boją. Boją tzw. buntu porządnych ludzi. Boją się, że ktoś może wziąć ich za mordy i wkopać ich na powrót pod kamień, spod którego wypełzli.
Więc straszą Pinochetem, tym, któremu się ten zabieg udał. Straszą i plugawią, by porządni ludzie czuli wstręt na myśl o tym, że w obronie siebie, swoich rodzin, swojej własności, wolności, tradycji i kultury MOŻNA sięgnąć po siłę i tą siłą to czerwone robactwo zwyczajnie wygnieść.
To są bowiem specjaliści od oplatania ludzi niewidzialnymi na pozór nićmi pajęczyny przepisów prawnych, pozwów o byle gówno, nękania przepisami, urzedowymi pierdółkami etc.
I zwyczajnie boją się, że ktoś wreszcie może powiedzieć- dosyć tego!
Paniu Nicponiowi marzy się społeczny porządek wprowadzony przez Augusto Pinocheta. Jest to porządek, w którym ludzie dzielą się na porządnych i na robactwo. Porządni ludzie to ludzie podzielający poglądy pana Nicponia, o podobnej mu mentalności, i najlepiej - podobnym statusie (z hołotą zadawać się nie będzie), robactwo - to cała reszta. Robactwo trzeba wziąć za mordy, wpędzić na powrót pod kamień, spod którego wypełzło, i kamieniem tym wygnieść. Kto burzy spokój i wygodę pana Nicponia i innych porządnych ludzi - na przykład zawracaniem głowy jakimiś przepisami prawnymi - robakiem jest. Dobry system to system, w którym porządnym ludziom właściwie wszystko wolno - byle tylko ochoczo ten system wspierali politycznie (i tak się rzeczy miały w Pana Generalskim Chile). U nas, póki co, porządni ludzie jęczą pod jarzmem socjalizmu/ postkomunizmu/ eurokołchozu/ relatywizmu moralnego/ przywilejów związkowych/ haraczy podatkowych/ niepotrzebnyych przepisów (taki robak, złoży bezczelnie pozew przeciw porządnemu człowiekowi, i nadal cały chodzi po tej ziemi), i pod paroma innymi jeszcze opresjami. Ale - jak pan Nicpoń sugeruje - porządni ludzie mogą się zbuntować.
Niestety - porządni ludzie mają to do siebie, że sami się zbuntować nie ośmielą. Za dużo mają do stracenia w razie klęski, no i nie jest to typ buntownika-rewolucjonisty (taki typ zalicza się do robactwa). Porządni ludzie muszą czekać na kogoś, kto zrobi za nich ten bunt, a potem mokrą robotę, to jest niszczenie robactwa. Porządny człowiek nie jest takim frajerem przecież, by sam brudził sobie rączki gnieceniem obrzydliwych robaków. Ale porządny człowiek chętnie wskaże, gdzie robactwo się gnieździ, złoży donosik, na komendę, lub do obozu, robaka odstawi. I pochwali ubeków i sołdatów. Nawet powie nasz człowiek porządny, że torturami się brzydzi, i będzie w tym szczery - on sam przecież nie dotknąłby robaka. Inni to robią za niego, i dla niego.
Jeśli dla porządnych ludzi - jak pan Artur M. Nicpoń, lub Jaśnie Pan (który statusu porządnego człowieka jeszcze nie dostąpił, ale gorliwie się o to stara) - rzecz się sprowadza do gniecenia robactwa, to jasne jest, że argumenty, iż za Pinocheta zabijano i torturowano niewinnych, nie mają dla nich sensu. Gdy niszczymy robactwo, nie zastanawiamy się przecież, która pluskwa nas ukąsiła, a która nie - zabijamy wszystkie pluskwy, a także stwory pluskwopodobne (może trafić się wśród nich i pszczółka, jesteśmy ogólnie wściekli na robactwo, to i pszczółkę zatłuczemy).
Widać stąd, że obelżywe słownicto, jakim pan Nicpoń obdarza ludzi przeciwnych mu politycznie, czy ideowo, to nie kwestia stylu, kultury osobistej, pobudliwości charakteru. Pan Nicpoń bluzga z pełną świadomością, gdyż nazywając niemiłych sobie robactwem lub bydłem, może snuć rozważania o naturalnej swej wyższości, i zalecać potraktowanie innych odpowiednio. Póki co, jako tylko teoretyczny projekt, ale kto wie, co się zdarzyć może?
Inne tematy w dziale Polityka