Tragedia rozwiązała zastraszonym ludziom języki. Jeden z górników udostępnił film pokazujący, jak w koplani Wujek-Śląsk manipulowano pomiarami stężenia metanu. Pracownik z outsourcingu ujawnia, że on i koledzy odmówili kiedyś zjechania na dół z powodu wysokiego stężenia. Górnicy i ich rodziny mówią, że podobne praktyki tolerowania zagrożenia metanem, ignorowania lub fałszowania danych o jego stężeniu, są w polskich kopalniach na porządku dziennym. Przypomnijmy, że trzy lata temu w kopalni Halemba dyrekcja tolerowała zagrożenie wybuchem - i do niego doszło.
Informacje o fałszowaniu i ukrywaniu danych o stężeniu metanu w kopalni Wujek-Śląsk docierały co najmniej od kwietnia. Nie tylko do Wyższego Urzędu Górniczego, któremu, poprzez ABW i policję, przekazono wspomniane nagranie. Ponoć zdesperowani górnicy, których alarmy o zagrożeniu lekceważyła dyrekcja kopalni, informowali gazety o igraniu z ich życiem. Jakie gazety? Czy któraś z redakcji zareagowała?
Wyższy Urząd Górniczy podczas kontroli nie dopatrzył się żadnych uchybień w kopalni Wujek-Śląsk. Gdyby okazało się, że dyrekcja kopalni łamała zasady bezpieczeństwa, a Wyższy Urząd Górniczy celowo fakt ten tuszował (lub przeprowadził kontrolę niespecjalnie wnikliwie) byłby to skandal niebywały. A raczej powinien być. Jeśli Urząd, którego zadaniem jest m. in. dbanie o bezpieczeństwo ludzi pracujących w kopalniach, faktycznie dopuścił się był oszustwa bądź rażącego zaniedbania podczas kontroli, to zrobi zapewne wiele, by to zatuszować, i dowieść, że tolerowanie w kopalni utrzymującego się wysokiego stężenia metanu nie miało miejsca.
Sposób wyjaśnienia tej sprawy pokaże, czy prawo pracy, bezpieczeństwo robotników, i zwykły szacunek dla nich, cokolwiek jeszcze w Polsce znaczą.
Inne tematy w dziale Polityka