Jak powiedział Grzegorz Schetyna, dane o czterokrotnie większym, w stosunku do ubiegłego roku, ilości zachorowań na grypę, stąd się biorą, że ludzie niepotrzebnie zawracają głowę lekarzom i pielęgniarkom. Bowiem normalnie ludzie leczą się sami. Zostają w domu i kurują się jak zwykle, powiada Schetyna. Zatem, jak masz 40 stopni i dreszcze, to normalnie pijesz herbatę z miodem, zagryzając witaminą C, i idziesz pod grubą kołdrę. W tym roku jednak ludzie poszaleli, ogarnęła ich panika, i zamiast normalnie leczyć się sami, walą drzwiami i oknami do przychodni, a nawet szpitali. I stąd ten czterokrotny wzrost liczby chorych.
Idąc za lotem myśli byłego wicepremiera, proponowałbym pozamykanie sporej części przychodni i szpitali. Służą bowiem leczeniu tylko urojeń tłumów hipochondryków, pochłaniając przy tym nasze pieniądze. A jak już pozamykamy przychodnie i szpitale, to jak nam się statystyki zachorowań poprawią! Wyjdziemy na najzdrowsze społeczeństwo Eurazji. A już żadnej tam świńskiej grypy u nas na pewno nie uświadczysz. No i jakie oszczędności. Jeszcze może dodajmy odebranie rent inwalidzkich osobom, które udają niezdolnych do pracy: tym wszystkim, którzy jakoś ruszać się mogą, choćby tylko jedną kończynę mają sprawną. Taki nie może pracować? I to do 70-ki, co najmniej?
Inne tematy w dziale Polityka