Co za dyskomfort, dysonans i dysgust. Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło swe propozycje programowe. I niektóre z nich mi się podobają. A przecież dwa lata temu wołałem, by dożynać watahy, i czekałem z niecierpliwością, kiedy wierchuszka PiS-u zostanie zapuszkowana.
Co mi się podoba? Zdrowie - "pakiet Religi", w tym rezygnacja z przymusowej "komercjalizacji" wszystkich placówek służby zdrowia (co, jak wiadomo, z uporem lansuje PO). Opieka społeczna - wzrost nakładów. Joanna Kluzik-Rostkowska proponuje zaanagażowanie państwa w budowanie przedszkoli, a Grażyna Gęsicka - w infrastrukturę komunikacji publicznej w gminach. Jest to zerwanie z powszechnym u nas dogmatem, nakazującym zepchnąć na samorządy gros odpowiedzialności za sferę publiczną i infrastrukturę, co skutkuje degrengoladą w.w. dziedzin - raz, że obciążaniu samorządów odpowiedzialnością nie towarzyszy odpowiedni wzrost ich dochodów, dwa, że samorząd w RP, jaki jest, każdy widzi. Gęsicka to też lepsze wykorzystanie funduszy unijnych. Nie wiem jak jest teraz, ale w drugim półroczu ubiegłego roku Polska w UE była de facto płatnikiem netto, a to z racji bardzo marnego wykorzystywania naszej kwoty z funduszy. Jedna tylko działka została tu dobrze zagospodarowana przez rząd PO - fundusze na przeróżne szkolenia, doradztwo, czytaj: na opłacanie zaprzyjaźnionych firm consultingowych, szkoleniowych, NGO, finansowanie szkoleń, raportów, ekspertyz, etc. etc., niekoniecznie potrzebnych. Za to PiS-owskie plany kierowania funduszy unijnych szczególnie na podźwignięcie zapóźnionych i biednych regionów, zwłaszcza ze "ściany wschodniej", zostały za rządów PO odstawione na bok. Do pozytywów programu PiS-u dodałbym przedstawianą wcześniej, przez Jarosława Kaczyńskiego, propozycję zniesienia obowiązku przynależności do OFE, i wprowadzenia swobody wyboru między OFE a ZUS-em.
Ryszard Terlecki, szef zespołu zajmującego się edukacją i nauką, proponuje skasowanie gimnazjów i powrót do systemu 8+4. Wprowadzenie nieszczęsnych gimnazjów to jedna z praprzyczyn zapaści i mizerii naszej edukacji. Gdyby do skasowania gimnazjów doszła próba rezygnacji z ogłupiającego "klucza" na maturze, i kształcenia "pod klucz", a w szkolnictwie wyższym - rezygnacja z obowiązkowości systemu studiów 3+2, to może przed naszą edukację pojawiłaby się jakaś szansa na uniknięcie całkowitej degrengolady. PiS chce też położyć nacisk na edukację na wsi i w małych miastach - znów kontrast do PO, której pomysły idą w kierunku oddania edukacji w całości samorządom, wraz z możliwością zamykania mało rentownych (a więc zwłaszcza tych w biedniejszych gminach) placówek. Terlecki zapowiada też utrzymania niepłatnych studiów, co raduje me socjalistyczne serce. Media nie relacjonowały propozycji dotyczących nauki - ale gdyby miały one przypominać propozycje ministra Seweryńskiego z okresu rządów PiS-u, byłby to raj prawdziwy w porównaniu z wyczynami ekipy tej pani z prywatnego zakładu do produkowania ludzi z dyplomem. Minister Seweryński konsultował się z przedstawicielami środowisk naukowych, pani minister Kudrycka nie raczy na nie zważać, a główną jej misją jest realizacja interesów szkół prywatnych.
No ale PiS pozostaje PiS-em. "Polityka historyczna", "godnościowa" polityka zagraniczna, straszenie Niemcem, Brukselą, wygrażanie Moskwie, inaczej myślący to "rosyjscy agenci wpływu" i "potomkowie KPP", tylko my jesteśmy Narodem, powszechna lustracja (choć o niej coś jakby ostatnio w PiS-ie głucho...), nie będzie pedał parad nam na ulicach urządzał...Co prawda, niedawno Michał Kamiński (w wywiadzie dla konserwatywnego komentatora Iaina Dale'a) rakiem wycofywał się z "pedała", i dał się zaprosić na gejowską imprezę ("Gay Pride") torysów. I jak tu nie przyznać racji tyradom o korumpującym wpływie UE na Tradycyjne Wartości, skoro sami tychże Wartości strażnicy i obrońcy ulegają tyranii polit-poprawności, a robią to dla kariery w instytucjach organizacji dybającej na naszą suwerenność? Jak to ujął Starosta Melsztyński - Paryż wart był katolickiej mszy, a Bruksela warta będzie gejowskiej parady. Szkoda tylko, że Kamińskiego i jemu podobnych nie będzie stać na łobuzersko-cyniczną szczerość Henryka IV. Będą deklarować, że oni zawsze byli za (za paradami, za rejestracją związków partnerskich itp.), nawet wtedy gdy byli przeciw.
Może jednak - tak dumam - lepsze już byłyby rządy partii ideowo jak najbardziej mi obcej, ale jednak mającej w swym słowniku pojęcie "dobra publicznego", i wykazującej jakieś starania o sferę publiczną, od rządów partii, dla której dobro publiczne - i to niemal jawnie - to puste hasło, zaś sfera publiczna to tylko materia do kręcenia lodów i kreowania elitek wzbogaconych na dotąd publicznym majątku? Ideologiczny projekt PiS-u zawsze będzie można odkręcić (a w niektórych sprawach więcej tam retoryki niż realnych planów), natomiast raz zrujnowaną sferę publiczną bardzo trudno by odbudować.
Inne tematy w dziale Polityka