Chevalier Chevalier
2044
BLOG

Tramwajowa trauma pana Warzechy

Chevalier Chevalier Polityka Obserwuj notkę 47

Pan redaktor Łukasz Warzecha z okazji Europejskiego Dnia Bez Samochodu znów popłakał się nad prześladowaniem, jakie on, Warzecha, Warzecha-Kierowca, cierpi ze strony lewactwa. Albowiem, proszę Państwa, preferencje dla transportu publicznego, w postaci wydzielonych buspasów czy pierwszeństwa przejazdu (obu tych udogodnień jest w Warszawie bardzo mało, w porównaniu z metropoliami Europy Zachodniej), to objaw ideologicznego lewackiego zaczadzenia. Przeróżnymi szykanami w organizacji ruchu lewactwo chce zmusić Warzechę do porzucenia własnego auta, tego symbolu indywidualnej, konserwatywno-liberalnej wolności, tego schronienia przed fizycznym kontaktem z motłochem. Dlaczego Warzecha nie może wjechać na torowisko, kiedy i tak żadnego tramwaju na torach nie widać, no dlaczego? To sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, i dyktowane lewacką nienawiścią do kierowców.

A tak Warzecha wyobraża sobie publiczny transport w Warszawie: W polskich warunkach wybór samochodu, a nie tramwaju czy autobusu, jest oczywisty dla każdego, kto ceni sobie czas i komfort. W samochodzie raczej nie dostanie się w łeb, nie zostanie się okradzionym przez kieszonkowców, nie jest się narażonym na smród współpasażerów ani na stanie w tłoku. Jest czas na słuchanie muzyki albo audiobooków. Odpada dojście do przystanku. Latem nie pieczemy się w piekarniku, bo miasto stołeczne nie widziało przez lata potrzeby zamawiania taboru z klimatyzacją, a zimą nie trzęsiemy się z chłodu.

Warzecha musi mieć nadzwyczajnego pecha, pewnie raz kiedyś, zupełnie wyjątkowo, wszedł do autobusu lub tramwaju, i od razu go pokiereszowali i portfel mu rąbnęli. Ja od studenckich czasów sporo komunikacją miejską jeżdżę, i nigdy w autobusie czy tramwaju nie byłem obiektem fizycznej przemocy, i nigdy sceny jakiejś napaści nie widziałem. Nigdy też w pojazdach komunikacji miejskiej nie zostałem obrabowany. Oczywiście nie przeczę, że kradzieże kieszonkowe się zdarzają, a pewnie też - choć zupełnie sporadycznie i wyjątkowo - bójki i napaści, ale Warzechowe straszenie, jak to wejście do pojazdu komunikacji miejskiej to duże ryzyko wyjścia okradzionym i  pobitym, o ile nie w stanie agonalnym, to albo komiczne głupstwo nadętego członka klasy średniej, któremu naprawdę się zdaje, że poza jego światem rozciąga się coś bliskiego fawelom, albo świadome, a dość przaśnie uszyte, przekłamanie.

Gdyby Warzecha zechciał łaskawie zebrać trochę informacji o tej tak przez się niecierpianej komunikacji publicznej, zanim o niej napisze, wiedziałby, że teraz spora już część warszawskich autobusów jest wyposażona w klimatyzację. Jazda często (choć, poza godzinami szczytu, nie aż tak często) w tłoku - prawda, niekiedy w smrodzie - też prawda. No ale rodzaj ludzki ma to do siebie, że wonieje. A ja godzę się znosić smród niektórych współpasażerów, za rekompensatę mając świadomość, że w autobusie czy tramwaju nigdy nie spotkam pana redaktora Łukasza Warzechy.

 

Pochwała samochodu - Łukasz Warzecha: "Jest super, więc o co mi ...

Chevalier
O mnie Chevalier

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (47)

Inne tematy w dziale Polityka