Bogumił Kolmasiak, młody, zdolny, inteligenty, sympatyczny, liberalny, i wieloma inszemi cnotami obdarzon, tak przyszłość polskiej lewicy widzi:
"Na lewicę w Polsce poczekamy sobie kilka lat, aż Krytyka Polityczna, zbuduje takie struktury i zdobędzie tyle pieniędzy, że zechce włączyć się do gry."
Nie, nie, po trzykroć nie! Chyba że ktoś chciałby, by lewica nigdy już potem w Polsce nie rządziła. Taki przewrotny sposób, by ją na zawsze utrącić, pozwoliwszy jej wprzódy porządzić sub nomine "Krytyki Politycznej", byłby pewnie i skuteczny.
Najgorsze, co nas spotkać może, to rządy Filozofów. Niechaj Filozofowie doradzają, niechaj tworzą think-tanki, instytuty, fundacje, Bógwico jeszcze, ale od władzy niech się trzymają z daleka. Niechaj Filozofowie do gazet pisują, panele urzadzają, katechizmy ("przewodnikami" czasem nazywane) wydają, najnowsze - a niekiedy i dość już przeczasiałe - ekspozycje myśli post-neo-paleo-modernistycznej Polskiemu Zaściankowi uprzystępniają - ale niech nie pchają się na listy wyborcze. Niechaj spekulują, dywagują, dialeksis między sobą wiodą, a tak uczenie a zawile, że człek z oczu wytrzeszczem i z usty rozdziawionemi, jakby na tureckim kazaniu był - ale niech ustaw nie piszą, ni resortami nie kierują. To dopiero byłoby nieszczęście, przy którym Palikot z Fotygą jako Clemenceau z Disraelim by nam się zdali!
Ja już wolę ster rządów w rękach niedouczonego politykiera, skorumpowanego (w rozsądnych granicach), który zręcznym liderem parlamentarnym jest, parę ustaw sensownych może przeprowadzić, na psychice zwykłych ludzi się rozumie, ich poparcie i zaufanie może utrzymać. Nie pragnę władzy ludzi, którzy by mogli władzy tej użyć dla odmieniania ludzkich umysłów - tak by pożądany przez się kształt społeczeństwa otrzymać. Intelektualista w ogólności rzadko fortunnym jest politykiem. Bywają wyjątki - Guizot, Thiers, Masaryk, Geremek; wszyscy historycy. Historia mistrzynią polityki, ktema eis aei, Tukidydes wciąż aktualny? Złudne by to było, tak sądzić. Dziś historyk to profesjonalista akademicki, nie ktoś kto jest najpierw obywatelem, politykiem, żołnierzem, a potem dopiero historykiem, jak w Helladzie. Geremek musiał zrezygnować z prestiżowej katedry w College de France, gdyż nie mógł pogodzić nauki z polityką. Wspomniane przykłady to wyjątki. Chyba tylko we Francji polityk może, a nawet powinien pisać poezje, dzieła historyczne, eseje socjologiczne czy o filozofię zatrącające. Ale jednak de Villepin, Sarkozy czy Bayrou nie są intelektualistami sensu stricto.
Inne tematy w dziale Polityka