Przyszłość nigdy nie jest pewna, a nawet stanowi domenę trudną do przewidzenia. Jednak pewna doza prognostyki często krytycznie atakowana, jako zamiar futorologii przekreśla możliwość szerszej debaty. A myślenie każdego człowieka powinno go zachęcać do analizy swojego postępowania, aby tak działać by móc w pewnym zakresie kształtować swoją przyszłość. Prowadząc własne rozważania, osobisty dialog z samym sobą ma tę możliwość przewidywania. Czasami nawet zdaje się na intuicję, gdy wie o skomplikowanym charakterze zjawisk, które jawią się mu jako niezrozumiałe. Musi wtedy wybrać to, co wydaje mu się najlepsze. I to jest trudność życia, że trzeba dokonywać wyborów nie wiedząc do końca jakie mogą mieć skutki. Jednak odpowiedzialność wobec swojej egzystencji polega właśnie na tym żeby ich dokonywać.
"Dobry polityk musi umieć przepowiedzieć, co będzie się działo jutro, za tydzień, za rok i musi umieć wytłumaczyć, dlaczego nie zaszło to co przepowiedział."
Winston Churchill
Myślenie prognostyczne sprzyja wyznaczaniu sobie celów, ale jest też przy ich formułowaniu ważna pewna rozwaga. Z wyznaczaniem celów jest jak z łukiem oraz zestawem strzał. Nie każdą strzałę po jej wypuszczeniu z cięciwy wprowadzimy w sam środek celu. Czasami strzał trzeba bardzo wielu, by wkońcu trafić. Tylko, czy w życiu można strzelać bez końca, i pudłować dotąd, aż się trafi?
Dlatego zazwyczaj warto mieć cel i trafić tą jedną strzałą, aby zaoszczędzić sobie wysiłku wobec tego, że mogą się pojawić kolejne cele jako wyzwania. Tym bardziej warto zadać sobie pytanie, czy dobrze też wybieram swój cel? A jeśli tych celów jest zbyt dużo? I tutaj przydaje się strategia. Jest ona stosunkowo nie trudna w zrozumieniu, ponieważ strategia jest podporządkowana jednemu celowi. Nie ma strategii skutecznej z wieloma celami. Gdyż może być jak w życiu: celów wiele, ale każdy osiągnięty połowicznie. Skoro tak jest to strategia wyznacza sobie jeden cel, ewentualnie poboczne działania operacyjne, które mają je zaprowadzić do realizacji tegoż celu.
Czy jako obywatele tego kraju mamy świadomość konkretnego celu w jakim zmierza nasze państwo?
Mam wrażenie, że cel nie jest jasno zdefiniowany lub ginie w gąszczu szumu informacyjnego. Czy też traci na rzecz zwyczajowo traktowanego rozwoju. Tylko czy może istnieć rozwój bez właściwie dobranego celu strategicznego? Przypatruję się moim rodakom oraz politykom i dostrzegam zagubienie. Jeszcze nie dawno to było dążenie do struktur NATO, a później do Unii Europejskiej. Te postulaty zostały spełnione, jakby działanie strukturalne w celu budowania swojej podmiotowości poprzez instytucje. Tylko co dalej?
Unia Europejska będzie coraz bardziej dążyła do budowania konkurencyjności. My zaś stwarzamy sytuację bycia importerem wielu dóbr. Kolokwialnie pisząc nie produkujemy samochodów, statków, samolotów - może w jakiejś mierze, ale czy na tyle mocnej żeby zbudować silną pozycję gospodarczą?
Wydaje mi się, że brak wyraźnie postawionego celu jest błedem, a dominuje zasada robić wszystko po trochu. Takiej polityce niedojrzałości jest to wygodne. Podejście mające za cel nie wymagać zbyt wiele, nie pokazywać, nie odsłaniać słabości i wyzwań. Pokazywać tylko to, co ładne żeby nie psuć sobie humoru. Postawa tego typu jest politycznie korzystna bo nie zmusza do wysiłku, co najwyżej do zażegnywania kolejnych kryzysów. Problem tylko w tym, że młodzi Polacy są bardziej ekspansywni od zasiedziałych eli politycznych, które bronią swojej pozycji jako pretendenta do ukazywania tego, co społecznie słuszne. A właściwie młodzi ludzie nie chcą korzystać z coraz mniej realnych ofert uśmierzania ich pretensji: jak emigracja za zarobkiem, jak praca w budżetówce....Młodzi pragną swoich firm, chcą promować siebie i być niezależni. Czy państwo, które jest importerem może zbudować kapitał zdolny wyposażyć młode pokolenie do ekspansji, którą tak pragnie?
Moja obawa jest taka, że nie. Nie tylko skończył się boom, ale gospodarka sama w sobie wyhamowuje. Był okres, że liczyła się emigracja na zachód, był też okres, że ucieczka na uczelnię wyższą chroniła przed bezrobociem na garnuszku rodziców lub nisko płatnej pracy. Tylko, czy gdy już wyczerpie się wielka wewnętrzna migracja do miast, kiedy już nie starczy lansu tylko zacznie się pragnienie godnego życia, to jak długo będą wystarczać ładne obrazki w telewizji?
Warto dodać, że powojenne państwa Europy Zachodniej skorzystały z pomocy amerykańskiej, a następnie interwencyjną polityka gospodarczą stworzyły silną klasę średnią. Stała się ona fundamentem ich demokracji, by następnie poprzez awans społeczny budować stabilne społeczeństwo. W naszym przypadku rozwarstwienie społeczne już jest wyjątkowo mocno widoczne, nabierze jeszcze bardziej jaskrawego koloru. Na poczatku wskazałem na zmiany w strategiach europejskich żeby wrzucić bieg naprzód i gonić szybciej rozwijające się regiony świata vide Azja. Europa wciąć ma potencjał i będzie chciała go wykorzystać. Czy my wpisujemy się w logikę tego biegu?
Z pewnością tak, bo przeznaczylismy duże zasoby kapitału ludzkiego na emigarcję zarobkową. Państwa docelowe wykorzystały ten potencjał i nadal chcą tej formy wsparcia. Można powiedzieć, że to jest nasza forma spłaty zobowiązań. Tylko nie czuję się z tym dobrze, gdyż nawet jeśli nasi rodacy będą tam już na zawsze, i tamta opieka zdrowotna będzie o nich dbać to, co z naszym wysiłkiem, jaki ich wykształcił oraz ubrał? Ponosimy koszty, ponieważ edukacja nie jest darmowa - to mit. Jako przechowalnia kolejnego kapitału na eksport na chwilę obecną pasuje nam bezpieczna polityka konsumpcji budująca pewien styl prestiżu poprzez to, co się kupuje oraz jak sie jest widzianym. Jednak to szczęścia nie daje. Potrzebne jest coś więcej - sens w życiu. Każdy znajduje go na swój sposób i niektóre jego drogi należy uszanować na miarę rozsądku. Kiedy jednak nasze cele życiwe nie będą realne w warunkach nie prostej rzeczywistości, ale powinności założenia rodziny, to w sytuacji braku możliwości materialnych będziemy czuc sie z tym właściwie? Możemy odrzucać tę myśl i żyć chwilą. Sęk w tym,że każdy w swoim życiu chciałby coś pozostawić. Samym materializmem nie da się zaspokoić wszystkich potrzeb.
Skoro polityka w obecnym kształcie zakłada brak kompleksowej pomocy dla obywateli w ich rozwoju, tylko prowizorkę emerytalną, to czyż nie wypada powiedzieć, że to droga na skróty? Niektórzy stwierdzą, że zmiany trudne do zaakceptowania są czasami konieczne. Tylko zapytam, gdzie więcej koniecznych zmian, które zamiast tylko odbierać, będą mogły budować świadomość, że obok poświęceń daje się szansę na przyszłość?
Pytań wcale nie będzie mniej, a wnioski ukarzą się różne, szczególnie ciekawe w odniesienu do wyzwań. Spójrzmy na sytuację międzynarodową - ona zawsze jest skomplikowana. Ale przykład Francji i Niemiec potwierdza, że działania wzmacniające gospodarkę dzieją się nie tylko przez wymiar kup/sprzedaj. To wymiar polityki prorodzinnej i tożsamościowej, a także edukacyjnej i obronnej. To ostatnie może być kontrowersyjne, bo czołg na siebie nie zarabia. Tylko, gdy spojrzymy na przedostatnie to wypada powiedzieć - czyż to nie jest najważniejsza dziedzina dzwigni rozwojowej? Gdyby w naszym kraju istniał ten cel strategiczny - edukacja - w dłuższej perspektywie mielibysmy rezultaty nie tylko w postaci fachowych kadr, lecz to co na świecie świadczy o sile: potencjał myśli i idei przekładającą się na markę, a to oznacza też prestiż i efekty. Wiele państw o silnej pozycji gospodarczej posiada światowej sławy marki powodujące, że mogą sobie pozwolić na ekspansję ekonomiczną, a nawet budowę potencjału bezpieczeństwa. Czy Polska ma markę?
Polska ma swój kapitał ludzki, najważniejszy i najbardziej bezcenny. Edukacja mogłaby się okazać celem strategicznym mającym szanse zbudować kolejne narzędzia siły. W naukach politycznych, a w dużej mierze stosunkach międzynarodowych siła jest ukazywana jako relikt teorii realistycznej. Bo co jest siłą państwa, i czy można ją zmierzyć? Ale, czy to trzeba mierzyć? A może stworzyć warunki, kompetencje do budowania jej zalążków, tak by z posiadanych narzędzi przełożyć je na siłę.I nie chodzi tu o ekspansję. Chodzi o jakość. Dzisiaj o sile stanowi jakość, której nie da się zmierzyć, ale można w perspektywie przyszłości liczyć na powstanie sytuacji ukazujących znaczenie potęgi dzięki jej posiadaniu. Obawiam się bardzo lekkiego traktowania rozowju Polski jako wyłącznej gry ustalania budżetu i celów w krótkiej perspektywie, aby budować kapiatał polityczny. Można podać przykład.
Wyobraźcie sobie menadżera pracującego w korporacji. Jest on odpowiedzialny za raporty o stanie firmy co kwartał. Umowę o pracę ma na dwa lata. Co kwartał musi tworzyc raport ukazujący kondycję w tej perspektywie czasowej. Czy można zaplanować strategie firmy w oparciu o stan wiedzy, co kwartał? Jest oczywiste, że nie. Jeśli założy się dłuższy okres czasowy można znacznie lepiej zaplanować cele. Gdyż może się okazać, że co kwartał będą bardzo duże zyski z produktu, ale po roku tak bazująca polityka firmy w zderzeniu z innym konkurencyjnym produktem stanie się tylko cieniem swoich poprzednich rezultatów.
Obecnie rząd uważa się za autora wielu sukcesów, a ja w świetle tych informacji ciagle widzę słabość Polski wobec własnych sąsiadów. Przykładem może być polityka zagraniczna. Buduje się nasz potencjał prestiżu? Jako kontrowersyjną myśl można podać - czemu nasze nowoczesne F16 nie brały udział w atakach lotniczych na bojówki Muammara Kadafiego? Pominę korzyści ekonomiczne, ponieważ tych nie byłoby wiele. Jednak szkolenie załug poprzez misje bojowe byłoby bezcenne. Moglibyśmy pokazać sie z silniejszej strony w regionie Bliskiego Wschodu. Czy przyszłość mogałby przynieść korzyści? Być może. Załóżmy, że mogłaby nastapić korzystniejsza dywersyfikacja skroplonego LNG z Libii, zamiast droższej oferty z Kataru. Czy warto działać? Polityka bez działania w oparciu o koncert miłych spotkań na szczytach jest krótkowzroczna.
Polityka i siła są uzupełniajacymi się elementami. Jedno bez drugiego jest pozbawione sensu. Zdamy sobie z tego sprawę, kiedy przyszłość będzie mniej korzystna dla nas samych. Kto będzie miał forsę najwyżej umknie na bahamy....
pozdrawiam
SCHUMI
Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka