Kamil Sasal Kamil Sasal
1018
BLOG

PIS dojdzie do władzy

Kamil Sasal Kamil Sasal Polityka Obserwuj notkę 6

Powyższy tytuł jest wstępem do prognozy nie określającej dokładnie, kiedy może się to stać. Rzeczywistość społeczno-polityczna jest tak bardzo płynna, że różnorodne zmiany mogą zweryfikować moje tezy, dlatego piszę to z dużą dozą ostrożności. Czynię to z powodu lansowanej przez media tezy, jakoby partia Jarosława Kaczyńskiego nie była zdolna do ponownego objęcia władzy. Uważam kreowanie takiego "społecznego dowodu słuszności" za szkodliwy dla demokracji, w której alternacja władzy jest czymś normalnym. Pomijam prawie całkowicie lewicę, ponieważ nie jest w tej chwili przedmiotem moich przemyśleń.

Zwróćcie państwo uwagę, jak duży zwrot w polityce dokonał się w 2005 roku. Duże wpływy zbudowała Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość. Pierwsza lansowała przybliżenie państwa do obywatela i zwiększenie zaufania. Druga z kolei oparła się na postulatach prawa i zwiększenia sprawiedliwości w życiu publicznym. Było to przeciwieństwo rządów SLD, które swoją tolerancją nieprawidłowości zniechęciły do siebie społeczenstwo. Jednakże moim zdaniem jest to szerszy proces. Lata 90-te to okres upadku wartości takich jak zaufanie, sprawiedliwość lub rodzina. Rok 2005 w sferze postulatów był powrotem do nich. Jednakże błędy rządzącego ugrupowania słusznie zniechęciły młodych wyborców, zbyt mocno skupiono się na wenątrzkoalicyjnych utarczkach oraz bratobójczym niszczeniu. Dodając do tego aspekt zmęczenia ludzi polityką z powodu jej dużej przejrzystości, skutkującej bardzo dużym obniżeniem prestiżu zawodu polityka. Wybór nowej władzy w moim przekonaniu dał pewną utopię, pewne minimum bezpieczeństwa, które nie odzwierciedla się w poprawie jakości życia. To państwu nadal lepiej się żyje, niż jego obywatelom. Przykładem może być rozrastająca się administracja, jako rodzaj systemu łupów politycznych, gdzie zapewnia się pracę "swoim". Tak zacofany kraj, jak Polska z powodu nierównowagi i niedoskonałości rynku nie jest oparta na rozwiniętej przedsiebiorczości, w efekcie rozrasta się sektor państwowy, który chce minimalizować niezadowolenie swojej klienteli poprzez przywileje pracy. Inny element systemu można oddać poprzez poniższy cytat:

"Zaufanie to mechanizm oparty na założeniu, że innych członków danej społeczności cechuje uczciwe i kooperatywne zachowanie oparte na wspólnie uznawanych normach. Normy te mogą obejmować głęboko zakorzenione wartości dotyczące Boga i sprawiedliwości, ale także świeckie formy regulacji, np. standardy obowiązujące w danej profesji lub przyjęte normy zachowania. Stąd nasza wiara, że lekarz nie będzie świadomie działał na naszą szkodę, ponieważ spodziewamy się, że będzie postępował w zgodzie z przysięgą Hipokratesa i standardami swojej profesji".

F. Fukuyama, Zaufanie. Kapitał społeczny a droga do dobrobytu, Warszawa-Wrocław 1997, s. 38.

Lekarze w społecznym odbiorze są negatywnie odbierani. Bo jeśli pewni lekarze jakość swojej pracy uzależniają od tego, czy dostanią w łapę - to czy istotnie jest to efekt przestrzegania przysięgi Hipokratesa? Jeśli wyląduje Ci w szpitalu ukochana osoba, ciężko chora i wiesz, że lekarz/ordynator właściwie zaopiekuje się za pieniądze, to czy jest to przejaw zdrowych postaw w społeczeństwie? Nie chodzi mi o jakieś ściganie, na miarę tego, co działo się z doktorem G. Jednak uważam, że jest to efekt nagromadzenia się nie jasnych reguł gry w naszym państwie. Skutek jest taki, że nie ma wysokiej jakości rządzenia, tylko zależność od słupków sondażowych. Rządzący nie chcą zniechęcać do siebie społeczeństwa naprawą życia publicznego, które o dziwo byłoby w interesie każdego z nas. Jest to swoisty rodzaj niepisanej umowy - rządzenie i politykę zostawcie nam, a my wam damy spokój. Pytanie tylko, czy taki układ będzie zawsze trwał?

Jeśli młode i kompetentne osoby nie mogą znaleźć pracy, ponieważ mają zbyt duże kwalifikacje - bo wójt, burmistrz lub prezydent gminy obawiałby się o swoją pozycję. Jeśli Polska jest krajem, który bardzo dużo importuje, mało eksportuje, powodując tym, że prymat ma działalność usługowa o niskich zarobkach i niskiej absorbcji popytu na pracę, to mamy państwo słabe. Owszem ktoś może rzec, że jesteśmy jakąś potęgą eksportującą kiełbasę, ale odbiór tego produktu nie będzie powszechny, bo nie każdy lubi kiełbasę. Państwo nie mogące zapewnić swoim obywatelom awansu, a dodatkowa reglamentacja dla "swoich" czyni system nieprzyjaznym dla myślących samodzielnie.

Stało się tak, że krytykujący są podejrzewani o prawicowe/nacjonalistyczne skrzywienie. Jak za czasów poprzedniego systemu, gdzie takie oskarżenie wykluczało ze internalizującej się wspólnoty skomuszałych satrap. Posłuch naprawy państwa, jako bytu wymagającego nieustannych ulepszeń, gdyż władza deprawuje. A niekontrolowana władza deprawuje się jeszcze bardziej - to narastające napięcia nagromadzą się do punktu krytycznego. Znów oczywiście znajdą się mówiący, że Polakom wystarczy tylko ciepła woda w kranie. Ale myślę, że w prawie trzynasto milionowej populacji młodych ludzi drzemie olbrzymi potencjał - nadzieję miał w tym generał Sławomir Petelicki - powtarzał, że to właśnie z ludzi młodych stworzył GROM.

Oni nie chcą sztywnego stołka i oramowania na państwowym stanowisku, gdzie zostanie zabita ich kreatywność. Marzą o firmach i zdrowych regułach, bo dobrze wiedzą, że system powiązań i koneksji wyklucza zbyt wielu z nich. Ciągła afirmacja dużych pleców nie będzie zawsze mile widziana z powodu rosnącego prymatu kompetencji. Wynika to z faktu, że państwo musi się stać wysoko rozwinięte pod względem jakościowym. Jeśli wyklucza szereg zdolnych jednostek, to do jakiegoś czasu emigracja może łagodzić możliwy wstrząs polityczny. Jednak ludzie młodzi będą przechodzić swoistą przemianę. Przypomina mi się pokolenie młodzieży lat 60-tych w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej, które żywiołowo protestowało i trzymało lewicowe transparenty. Te dzieci kwiatów szybko wycofały się z luzu tamtych czasów, by wpasować się w awans społeczny, znaleźć pracę, kupić dom i założyć rodzinę. Czy nasze państwo umożliwia to nam? Warto dostrzec jak burza lat 60-tych i 70-tych nie utrzymała partii demokratycznej, republikanie bardzo szybko wrócili do władzy. I dążyli do odbudowy silnego państwa, powrót do tych idei wrócił za czasów elekcji Georga Busha juniora. W Polsce stało się podobnie, jak już wspominałem o 2005 roku. Dzisiaj bylejakość włądzy, gdzie moje pokolenie i młodsi są wykluczani za chęć budowania jakości, a nie życia od kryzysu do kryzysu. Ten proces będzie stale gromadzić frustrację. Ale nie nabierze cech polskiego ruchu oburzonych. Tylko zdolny lider partyjny stworzy sobie nową bazę jeśli zdobęcie ich zaufanie.

Partia Jarosława Kaczyńskiego może zepchnąć PO ze swoich pozycji jeśli pokaże, że można inaczej rządzić. Tylko posługuje się językiem nie zrozumiałym dla tego nie zagospodarowanego elektoratu. Ludzie młodzi wciąż nie mają swojej repezentacji. Pewne ich grupy skusiło PO swoją bezideowością, rodzajem daleko posunietej plastyczności. Ale ta sprytna kreacja i budowanie nadziei pryśnie, gdy skończy się lans, a zacznie twarde życie. Przecież mamusia i tatuś nie będą wiecznie utrzymywać? A może się myle? Wydaje mi się jednak, że ambicje są na tyle duże, że sam minister Rostowski chyba uświadomił sobie, jak ludzie poczują dysproporcje, kiedy zobaczą swoje zarobki w euro w kontekście tych na zachodzie. Człowiek świadomy trudności awansu i problemów z utrzymaniem się na godnym poziomie zacznie sobie zadawać pytania - dlaczego tak jest?  Nawet jeśli ktoś powie, że ludzie są w stanie zgodzić się na niezbędne minimum to właśnie takie minimalistyczne podejście z czasem im uświadomi, że nie gwarantuje im rozwoju. Tylko uprzywilejowane grupy zapewnią sobie stabliność, ale będzie to budzić zawiść tej większej części społeczeństwa. Tylko problemem jest język PISu. Bardzo konfrontacyjny, ale posiadający ideały. Tylko, że konfrontacyjność w medialnym szumie jest przedstawiana na pierwszym miejscu z powodu tworzenia oglądalności. PIS stał się zakładnikiem ringu, tylko że ring coraz bardziej należy do PO. A media rozgrywają zasady utarczek. Dlatego tak bardzo jest potrzebne nie wciąganie się w niepotrzebne konflikty i puste wypowiedzi. Tym bardziej partia ta powinna stać się rzecznikiem fachowości w oparciu o wiedzę. Warto byłoby stworzyć kadry w oparciu o rozwiniętą młodzieżówkę zdolną pokazać, że wiedza i zasady sprzyjają budowaniu swojej pozycji w społeczeństwie, a nie za pomocą nabrzmiałego konformizmu.

Bardzo dobrym przykładem polityka PIS jest Adam Hofman. Świetnie wybił się i tworzy swoja pozycję, ale prezes szybko go skreśli jeśli ambicje przerosną jego aktualne miejsce i formułe w partii. Osobiście uważam, że jest zdolny, ale dał się zbyt mocno wciagnąć w bijatykę na ringu PO. Szybkie riposty i uwagi to jego domena. A ludzie nie lubią czegoś takiego, ponieważ oceniają to jako bufonizm. Jego talenty nie są właściwie wykorzystane. Sądzę, że takich ludzi w PIS jest dużo, gdyż posiadają w swoim działaniu realizm polityczny, tylko zbyt szybko wikłają się w spory. Dlatego potrzebny jest nowy język tej partii, a nawet zmiana nazwy. Przyznam się, że mam pod tym względem wątpliwości i wymagałoby to rozwiniętych badań sondażowych, jak ludzie przyjęliby nową nazwę partii. Jednak postulowałbym to z tego powodu, iż media z nazwy prawa i sprawiedliwości wycierają sobie codziennie tyłek. Zamiast traktować inną siłę polityczną jako wartość w demokracji, urządzają kabarecianą szopkę w stylu, co powiedział prezes, w stylu prawi i sprawiedliwi znów w akcji. Już dosłownie skecze w kabaretach są tego przykładem, czasami poważnie zastanawiam się, czy to jest śmieszne. Czy odbiorcy tych treści nie uświadamiają sobie, że śmieją się z siebie? Jest to sprzeczne z etyką dziennikarską, która nie powinna wartościować ugrupowań politycznych. Zgodnie z podejściem w wielu mediach tylko władza PO gwarantuje spokój. Tylko, czy demokracja toleruje brak zmiany?

Tylko dlaczego PIS? Stopniowy odwrót od wartości rodzinnych, zaufania i prawa zepchnie nas jeszcze bardziej do stanu bylejakości. Dostrzegam w obecnej partii rządzącej typowy schemat długiego rządzenia. Kwintesencją staje się dla niej rządzenie dla rządzenia. Taki stan uważam za niebezpieczny dla demokracji. Potrzebna jest korekta. I nie piszę to jako zwolennik PIS, ale osoba wychodząca z założenia, że warto czasami przewietrzyć pokój. Tym bardziej, że polityka miłości PO kojarzy mi się z miłym deliberowaniem przy stole, gdzie kładzie się nacisk na jedność społeczeństwa. Proszę mi powiedzieć, w którym społeczeństwie demokratycznym jakiegoś państwa kładzie sie nacisk na jedność, kiedy liczy się pluralizm? Dlatego działalność PO przy tym "stoliku" oceniam jako grę z dobrą miną, kiedy pod stołem przeciwko konkurentowi politycznemu trzyma się pistolet. Tym pistoletem jest uzurpacja przekonania, że tylko ona może rządzić - to pachnie poprzednim systemem. Zresztą Lech Wałęsa świetnie się w to wpisuje - związkowców pod Sejmem w jego opinii trzeba było spałować....Tak twierdzi dawny działacz związkowy?

pozdrawiam

SCHUMI

 

 

Kamil Sasal
O mnie Kamil Sasal

Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka