Kamil Sasal Kamil Sasal
490
BLOG

Strategiczna wizja Polski

Kamil Sasal Kamil Sasal Polityka Obserwuj notkę 3

Czy czeka nas nowa Jałta? Od upadku Związku Radzieckiego globalna rywalizacja przekształciła się z dwubiegunowej na wielobiegunową. Supremacja Stanów Zjednoczonych nie trwała długo, a zamachy z 11 września 2001 roku były początkiem długiej kampanii walki z terroryzmem. W tym czasie Amerykanie podważyli własny soft power (Irak), ponieważ działania Waszyngtonu były jednostronne i przypominały swoistą krucjatę przeciwko osi zła. Przyczyniło się to do gorszego postrzegania polityki amerykańskiej przez sojuszników, jednak najgorsze dopiero może nadejść. Zbliża się powoli czas, kiedy obecność wojsk USA na kontynencie europejskim przestanie mieć miejsce. Polska zostanie sama między dwoma potężnymi siłami - Niemcami i Federacją Rosyjską. Rosją, która zawsze tworzyła swoje doktryny obronne z myślą o ataku.

Niemcy mają poważne korzyści z istnienia niepodległej Polski, jest buforem przed Federacją Rosyjską. Istnieją także poważne zależności gospodarcze. Jednak alians Berlina z Moskwą wydaje się być pewniejszy, ponieważ pierwszy może zaoferować wysoko rozwinięte technologie, zaś Rosjanie posiadają niezbędne surowce. Kiedy już uda się zupełnie zdominować słabą Unię Europejską, to powróci swoisty koncert mocarstw. Z silnymi Niemcami, osłabioną Francją oraz agentem wpływów amerykańskich - Wielką Brytanią. Rosja jako siła ze Wschodu, będzie się liczyła coraz bardziej, im intensywniejsza będzie rywalizacja Chin ze Stanami Zjednoczonymi. Mając trudną sytuację na Dalekim Wschodzie - Putin - nie będzie ryzykował poważniejszych działań dopóki nie dojdzie do podziału strefy wpływów na Zachodzie. Mając bezpieczną zachodnią flankę, przejdzie do bardziej ambitnych planów.

Stanie się tak, gdyż odtwarza się mechanizm równowagi sił. Polityka USA zawsze działa na zasadzie powstrzymywania pretendenta zagrażającego jego interesom. Od czasu "Długiego Telegramu" z lutego 1946 roku, Waszyngton zdecydował się zgodnie z zaleceniami strategii powstrzymywania na długotrwałą walkę ze Związkiem Radzieckim. W obecnych realiach Chiny są znacznie trudniejszym przeciwnikiem. Należy także spojrzeć na kontekst historyczny.

Neil Ferguson w cyklu programów BBC Zachodnia cywilizacja – czy to już koniec? (seria 1, odcinek 1) prezentuje przeszłe i dzisiejsze podejście Chin do rywalizacji z cywilizacją Zachodu. Na początku XV wieku Państwo Środka rozwijało cykl dalekich wypraw morskich, które dotarły, aż do wschodnich wybrzeży Afryki, by ostatecznie wycofać się z polityki eksploracji nieznanych obszarów jeszcze tego samego stulecia. Tę politykę przejęły europejskie państwa, takie, jak Portugalia, Hiszpania, Holandia, by z czasem także stać się kolonialnymi potęgami. Powodowała to żądza zysku, wpływając na formowanie się kapitalistycznych gospodarek oraz ich przyszły rozwój przemysłowy. Istotną zachętą była rywalizacja. Chiny były pozbawione tej motywacji, aż do teraz, kiedy otworzyły się ponownie na świat w 1978 roku, przyjmując niektóre zachodnie rozwiązania. Obecnie możemy obserwować Chińską ekspansję w Afryce oraz stopniowy rozwój gospodarczy, o ile nie wykolei go poważny kryzys finansowy w przyszłości. Wyścig gospodarczy i zbrojeniowy coraz bardziej będzie zagrażał amerykańskiej obecności w Japonii, Korei Południowej oraz na Filipinach. Obrona szlaków morskich przez USA będzie priorytetem, gdyż to właśnie panowanie na dwóch oceanach gwarantuje hegemonię tego państwa.

Zachwianie równowagi sił przez Chiny będzie sprzyjać próbie skorygowania sytuacji przez USA. Można się spodziewać aliansu Federacji Rosyjskiej z Waszyngtonem, gdyż taki układ gwarantuje niepokojenie Pekinu. Jednak Rosja nie jest na tyle silna, by ryzykować walkę z tym państwem. Rola USA będzie polegała na tym, aby Moskwa pierwsza przystąpiła do ewentualnego konfliktu. Pozwoli to uchronić siły amerykańskie przed początkowym niszczącym starciem, co da istotną przewagę w drugiej fazie konfrontacji. Zanim się tak stanie – Moskwa zażąda czegoś w zamian. Ceną będzie przyszły los Polski.

Polsce przypadła po raz kolejny bardzo trudna przyszłość. Niemcy stale rosną w siłę, posiadając najistotniejszy czynnik jakiego bardzo nam brakuje – nowoczesny przemysł. Polska jako odbiorca dóbr i producent podzespołów, które trafiają za Odrę, jest petentem dobrej woli Berlina. Mało konkurencyjna gospodarka ustawia prawie 40 milionowy kraj w podrzędnej roli wobec sąsiada. Poświęcenie polskiej suwerenności za rosyjskie surowce to kwestia czasu.  

Brak własnej produkcji i wyłączny nacisk na gospodarkę opartą na usługach nie będzie sprzyjał zmniejszeniu bezrobocia i podwyższeniu pensji. Postawa petenta proszącego o finansowanie z UE oraz starzejące się społeczeństwo ustawią nas w roli pariasa Europy. Tym bardziej, że większość młodej siły roboczej wyemigruje. Klasa polityczna coraz mocniej nie będzie akcentować interesów Polski, ale Brukseli (tak naprawdę Berlina). Jest to spowodowane uzależnieniem polskich elit politycznych od finansowania oraz kredytowania z Zachodu. Ich wynik wyborczy zależy od poparcia europejskich salonów, gdyż te decydują o podziale wspólnej kasy. Bardziej niezależna polityka będzie po prostu źle przyjęta. Dlatego próby reanimowania polskiego przemysłu, bardziej ambitne plany nie mają miejsca. Celem polskiego społeczeństwa powinna być wymiana klasy politycznej i naprawa gospodarki. Elity powinni tworzyć ludzie kierujący się interesem swojego kraju. Brukselski soft power po prostu złamał kark polskiej myśli politycznej.

Jednak załóżmy, że dokonuje się odbudowa Polski. Powstaje przemysł, ludność się bogaci, udaje się zwiększyć populację, rośnie poziom usług publicznych – to za mało. Potrzebna jest nowa koncepcja bezpieczeństwa, jej realizacja jest możliwa tylko w przypadku uzyskania potencjału odstraszania dzięki wojsku. Pacyfizm zawsze rodzi wojnę. Europejski pacyfizm na początku XX wieku zrodził pierwszy najgorszy konflikt światowy. Tak będzie i teraz.

A kwestia sojuszy? Kiedy rośnie ilość interesów poszczególnych państw, kiedy nie ma jednego dobrze zdefiniowanego zagrożenia, jedna mała Polska bojąca się Rosji nie ma znaczenia. NATO nie jest już gwarancją pokoju.

Co może uratować Polskę? Paradoksalnie mogą to być Chiny. Wybuch konfliktu na Dalekim Wschodzie osłabi Rosję, ale tylko jeśli zostanie włączona do wojny wcześniej niż dojdzie do podziału Polski (poprzez atak Chin na nią lub poprzez własną agresję na Pekin). Chiny szybciej zagrożą Rosji, ale będzie to możliwe jeśli Warszawa zainicjuje skuteczną politykę odstraszania Moskwy. Rywaliazacja lub walka na dwa fronty nigdy nie jest źródłem siły. Obawiając się tego, Rosja zaatakuje najsłabszego przeciwnika. Rolą Polski powinno być sprzyjanie Chinom i liczenie na to, że zaatakują, kiedy my będziemy się zmagać z Rosją. Polska może przegrać tylko jeśli będzie bezbronna.

Zdaję sobie sprawę, że jest to political fiction, ale przed I wojną światową nikt nie przypuszczał, że może sie wydarzyć wielka i długa wojna. Nikt nie wierzył, że Niemcy kajzera staną się republiką, nikt nie wierzył, że zniknie carska Rosja, nikt nie przypuszczał, że przestaną istnieć Austo-Węgry. A szczególnie nikt nie myślał, o tym, że powstanie wolna Polska. Wielkim zaskoczeniem była ponowna utrata suwerenności w 1939 i 1945 roku. Dla tej choćby świadomości, teraz spoczywa na nas obowiązek odpowiedzialnie dbać o niepodległość. Predykcja jest tu wskazana. I zawsze myśleć, że raz dana wolność, może być znów powtórnie zabrana.

Kamil Sasal
O mnie Kamil Sasal

Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka