Kamil Sasal Kamil Sasal
2895
BLOG

Polska a rywalizacja mocarstw

Kamil Sasal Kamil Sasal UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 63


Unia Europejska przeżywa najpoważniejszy od lat kryzys całego projektu politycznego, na który nałożyły się problemy ekonomiczne Grecji i napływ imigrantów z Bliskiego Wschodu oraz Afryki Północnej. Zajęta cały czas sobą, a zwłaszcza wewnętrznymi sprawami członków wspólnoty np. Węgrami i Polską, nie jest w stanie szybko i skutecznie reagować na piętrzące się problemy. A w kolejce są nowe wyzwania, jak spadek popularności UE w wysoko rozwiniętych krajach wspólnoty, czego przykładem są Włochy zmagające się z przeżywającym trudności sektorem bankowym, korupcją i napływem imigrantów. Kto oglądał serial Gomorra, ten mógł zobaczyć świat przypominający ten z krajów upadłych, gdzie cała rozgrywka dotyczy włoskiej Kamorry z zupełnym brakiem Policji, która występuje, co najwyżej przy wynoszeniu zwłok. Włochy to kolejny chory człowiek Europy. Swoje problemy przeżywa też Hiszpania w związku z niemrawymi próbami secesji Katalonii. Nawet Belgia, o zgrozo, też podzielona wewnętrznie nie wydała Madrytowi liderów katalońskiej ruchawki. I żebyśmy nie czuli się zbyt błogo, problem Śląska w Polsce będzie narastał przy życzliwym spojrzeniu naszego dobrotliwego sąsiada, który w razie kłopotów, przytuliłby ten region.

Wpływ niemieckiego przywództwa kanclerz Angeli Merkel na Europę zadziałał destabilizująco. Najpierw przyczyniając się do wypchnięcia Wielkiej Brytanii, by popaść w jeszcze większy marazm po ostatnich wyborach, pokazujących zmęczenie Niemców i socjaldemokratów Panią Kanclerz. Zapatrzonym w państwo za Odrą, niech wezmą pod uwagę, że gospodarka Niemiec w ogromnym stopniu oparta jest na eksporcie. Jakiekolwiek poważne zawirowania, czy kres globalizacji zadziała na ich niekorzyść. Dlatego Nord Stream 1 i 2 oraz wyczekiwane z niecierpliwością zdjęcie sankcji z Rosji są tego dowodem. Niemcy potrzebują rynków zbytu dla swojej ekspansji. Polska odgrywała dotychczas rolę pożytecznego bufora, ale odkąd staje  się bardziej samodzielna, przyjmuje wojskowe wsparcie Stanów Zjednoczonych, projekt zbliżenia UE i Rosji będzie napotykał poważne problemy. W Niemczech jest oczywiście świadomość zagrożenia ze strony Kremla, ale którą można zaspokoić czymś w zamian. Ukraina cały czas doświadcza iluzji europejskiej pomocy, co grozi spadkiem popularności UE w tym kraju. Może i na lata wyrosła tam przepaść między Ukraińcami a Rosjanami, jednak twarde zderzenie potencjałów działa na korzyść Kremla.

Te i wiele innych problemów to diagnoza całego zestawu objawów upadku europejskiej solidarności. Bo jak inaczej wytłumaczyć ingerencję Komisji Europejskiej w wewnętrzne sprawy Polski? Prawdopodobnie jest nią chęć dalszej destabilizacji i przywrócenia do władzy obecnej liberalnej opozycji, która miota się między drwieniem z polskiego tłumu/ludu, a rzekomymi wartościami demokratycznymi. Demokracja w ich ujęciu występuje, jako jedynie słuszna, kiedy rządzą tylko oni. I dziwnym zbiegiem okoliczności największe afery miały miejsce w miastach będących bastionami Platformy Obywatelskiej: Warszawa, Gdańsk. Dlatego upór Komisji Europejskiej może dziwić, ale to chłodna kalkulacja, ponieważ rządzenie PiS w obecnym wydaniu to bardzo niebezpieczna idea realizowania mandatu wyborczego poprzez wzmocnienie państwa. Czasami wygląda to szkaradnie w publicznej telewizji, tylko, czy większość nie popiera generalnego kierunku choćby w sprawie uchodźców? Polacy w sporej liczbie, trochę na przekór Kościołowi katolickiemu, nie są za przyjmowaniem imigrantów, lecz kierowaniem pomocy humanitarnej do państw ogarniętych wojną. Mimo wszystko, należy zadać pytanie, czy kierunek na obstawianie przy swoim zdaniu wobec Niemiec i Francji jest opłacalny?

Na chwile obecną tak, jeżeli dalej będzie postępował polski wzrost gospodarczy, który powinien być coraz bardziej zrównoważony. W większym stopniu zdajemy sobie sprawę z mitologizacji rosnącego PKB, który w gruncie rzeczy jest bardzo nierównomierny. Polski wzrost powinien przekładać się na polepszenie jakości usług publicznych, stabilności zatrudnienia, czy wyrównywania różnic między regionami. Może w tym pomóc tylko stanowcza polityka interwencji rządowej, której brak jest na razie wielkich projektów inwestycyjnych na miarę Centralnego Okręgu Przemysłowego. Taki region, jak województwo Świętokrzyskie dalej będzie drenowany przez bardziej zamożną Małopolskę, która ma zakusy na odebranie Kielcom statusu miasta wojewódzkiego. Podobnie zresztą Warszawa, wysysająca kapitał ludzki i finansowy z innych regionów, czego skutki są widoczne: zatłoczenie miasta, niszczenie terenów zielonych i zabytkowych. Odpowiedzią rządu powinna być polityka inwestycji w prowincję, czego dowodem jest okres międzywojenny oraz powojenny. Doskonałym przykładem jest miasto Skarżysko-Kamienna i Starachowice. To pierwsze uzyskało poważny przemysł zbrojeniowy, związany z produkcją amunicji a nawet broni chemicznej. Do dziś dnia bardzo rzadko przypomina się, że w części zakładów, które przejął niemiecki Hasag zginęło około 20 tys. Żydów katowanych przez ukraińskich wartowników. Prowincja pomimo często trudnej historii, nie przebija się do szerszej świadomości. Po wojnie śmiałe plany przebudowy Skarżyska oraz Starachowic zaowocowały budową kompleksów mieszkaniowych o dużym zmilitaryzowaniu. Warto obejrzeć przykład socjalistycznego osiedla Milica w Skarżysku i jego walory obronne, a także sieć podziemnych tuneli. Wszystko to powstało dzięki zakładom zbrojeniowym i obecności ważnego węzła kolejowego, zatrudniającego w szczytowym okresie około 6 tys. osób. Starachowice zasłynęły produkcją działek przeciwlotniczych Boforsa, a później samochodów ciężarowych, obecnie przejęte przez niemieckiego MANa. W Skarżysku produkowano nie tylko granaty, ale również skopiowano niemieckiego panzerfausta i wdrożono do produkcji. Z czasem tworząc zdolności rakietowe pod pojawienie się polskiego pocisku rakietowego Grom i najnowszej wersji Piorun. Szkoda, że nie uzyskano większych możliwości, aby stworzyć polską tarcze rakietową! Cały czas jesteśmy zależni od importu zachodnich rozwiązań i sprzętu wojskowego, który uniemożliwia tym samym stworzenie większego przemysłu zbrojeniowego. Przykład Niemiec dobitnie pokazał, że przemysł można rozwinąć najpierw poprzez wojsko i później dopiero adaptację cywilną. Obecnie w Kielcach sukcesywnie rozwija się Kielecki Park Technologiczny, jednak to za mało, aby podźwignąć cały region. Nie wszyscy zresztą będą programistami. 

Powyższa historia może natrafić na wartościowy sprzeciw argumentów podważających sensowność ponownego budowania dużych zakładów przemysłowych. W okresie rządów Gierka powtórzono schemat budowy ciężkiego przemysłu, który okazał się błędny, szczególnie, kiedy szeroko pojęty Zachód przeżywał szok naftowy po 1973 r. Dalsze konsekwencje tamtej polityki doskonale znamy, ale paradoks polega na tym, że często pozbywano się wartościowych zakładów. Kiedyś w Skarżysku produkowano sprzęt AGD, który przegrał w konkurencji z zalewem taniej wytwórczości chińskiej (innej także), która teraz wchodzi na wyższy poziom zaawansowania. W dużym parku kolejowym Skarżyska przechodzą coraz częściej imponujące długością składy kolejowe pełne chińskich kontenerów. Można zamówić z Chin niewielkie przedmioty użytku domowego, które wynoszą swoją ceną niekiedy dwa złote bez kosztów wysyłki. To nie są tylko telefony, telewizory, ale wiele tanie i proste rzeczy.

Jeżeli motorem rozwoju państwa a w konsekwencji  tworzenia większych wpływów podatkowych i rosnącej zamożność obywateli, ma nie być iluzja wzrostu w razie kolejnego kryzysu ekonomicznego, czas najwyższy włożyć maksimum wysiłku w budowanie popytu wewnętrznego poprzez polskiego inwestycje. Czas najwyższy odczepić wagon od pociągu Niemcy, a zbudować swoją lokomotywę i pojechać we właściwym dla siebie kierunku. Nie zabrzmi to pięknie i poetycko. To fakt i czasu się już nie cofnie. Gdyby nie rozwój niemieckiego sąsiada, zniszczenie pruskiej potęgi zanim urosła w siłę, Polska byłaby w zupełnie innym miejscu na geopolitycznej mapie. Zabrakło bardzo wiele i zmarnowano ogrom szans. I niestety nasz geopolityczny koszmar między Rosją a Niemcami wciąż trwa.

Kierunek na budowanie własnej podmiotowości jest właściwy, ale natrafi na potężne przeszkody. Rywalizacja mocarstw o hegemonię w 2017 r. przypomina walkę o zajęcie lepszej pozycji gospodarczej i większy prestiż na arenie międzynarodowej. Stany Zjednoczone stopniowo są wypychane  z Bliskiego Wschodu, choć wciąż posiadają tam rozwiniętą sieć baz wojskowych. Istotnym sojusznikiem okazuje się Arabia Saudyjska przeciwko Iranowi, ale już niepewna jest Turcja, która zakupiła ostatnio zaawansowany sprzęt przeciwlotniczy od Rosji. Niepewna jest pozycja USA w Ameryce Łacińskiej, i słynny, iluzoryczny mur mający oddzielić terytorium Stanów od Meksyku. Konieczność zwrotu w stronę Pacyfiku to przymus poniesienia wieloletnich kosztów na budowę marynarki wojennej. Donald Trump zadeklarował zwiększenie nakładów, ale przypomina to działanie defensywne - skierowane na izolacjonizm. A Chiny sukcesywnie budują swoją pozycje tanim eksportem i wciąż równie tanią siłą roboczą. Jedwabny szlak to pokusa dla państw regionu Europy Środkowo-Wschodniej. I jednocześnie zagrożenie, że zostaną same z tą ekspansją wschodu.

Na razie wojna mocarstw nie jest na rękę żadnemu z mocarstw. Ale pesymistyczne warianty zdają się przeważać. Jeżeli Chińska potęga zdecyduje się pierwsza zawalczyć o Morze Południowochińskie, możliwe że przegra z regionalnym oporem, który wytworzy szeroką koalicję przeciwko Pekinowi. W takich okolicznościach USA będą się musiały w pełni poświęcić się walce na Dalekim Wschodzie i zrezygnować ze zdolności do toczenia dwóch dużych wojen jednocześnie. Straci na tym Europa, a zyska Rosja i Niemcy w sytuacji słabości Unii Europejskiej. Tylko silne, broniące swojej podmiotowości państwa Europy Środkowo-Wschodniej mogą utrzymać swoją niezależność dzięki samodzielnej zdolności do obrony przy minimalnym wsparciu USA. Pomoc Niemiec będzie o tyle niezbędna i ograniczona, aby szybko doprowadzić do rozejmu. Wyścig zbrojeń, który trwa od pewnego już czasu, a przyśpieszył po aneksji Krymu, karze z niepokojem spoglądać w przyszłość.

Cofnijmy się głęboko wstecz. Pod koniec XVIII wieku Polska już nie istniała. Powstała koncepcja szukania autonomii przy Rosji kosztem Prus. Był to projekt księcia Czartoryskiego, który był najpierw wiceministrem a później ministrem spraw zagranicznych Aleksandra I. Poniosła ona fiasko wobec oporu rosyjskich elit. Z kolei koncepcja walki u boku Napoleona podobnie z powodu jego przegranej. Tadeusz Kościuszko był daleki od obu wersji, uważając, że Polska sama musi wydźwignąć się na niepodległość powiększona terytorialnie. Rozwinął to Józef Piłsudski, nie tylko odzyskując niepodległość w sprzyjających okolicznościach, ale doprowadzając bolszewików do klęski w 1920 r. Jakie płyną z tego wnioski? Nie negując zasady posiadania silnych sojuszy, odzyskać niepodległość, a zwłaszcza obronić ją ostatecznie można tylko własnymi siłami, aby nie zostać w nowej strefie wpływów. 


Kamil Sasal
O mnie Kamil Sasal

Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka