seafarer seafarer
1998
BLOG

Pismo obrazkowe czyli Salon utracony?

seafarer seafarer Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Chyba mam dowód na istnienie telepatii. Otóż statek był w dłuższym rejsie i przez ostatnie osiem dni byłem poza zasięgiem Internetu. Poprzednio, tutaj na Salonie byłem jeszcze w starym roku gdy wszystko było jeszcze też po staremu. I wtedy przemknęła mi przez głowę myśl. Że w porównaniu do innych portali Salon24 jest skromny, można powiedzieć mało atrakcyjny. Mało atrakcyjny pod względem szaty graficznej, gdyż mało tutaj kolorowych obrazków. I przez cały tydzień nie wiedziałem, co tutaj się dzieje. Dopiero wczoraj, gdy dopłynęliśmy do portu zajrzałem tu znowu. Patrzę i oczom nie wierzę. Na Salonie same obrazki. No może nie same, ale bardzo dużo. I dominują.

Oczywiście takie zmiany, jakie przeszedł S24 nie robią się same z siebie. Nad wprowadzonymi zmianami, niemała ekipa ‘magików’ komputerowych niewątpliwie już od dłuższego czasu pracowała. I pewnie wtedy, gdy w tym przedostatnim dniu starego roku, tutaj zajrzałem, mocna musiała być burza mózgów, w sprawie tego jak ma wyglądać nowy S24. Tak mocna, że myśl o ‘obrazkach’ na S24 pojawiła się również na oceanie, tysiące mil dalej.

W jedną stronę telepatia zadziałała. W drugą stronę jednak nie (dlatego ta notka). Bo oprócz myśli o tym, że S24 jest skromny graficznie, była jeszcze druga. O tym, że mimo graficznej prostoty, S24 jest atrakcyjny pod innym względem. Otóż jest jedynym portalem, na którym Polacy o różnych poglądach politycznych, spotykają się i rozmawiają ze sobą (nie mam tutaj na myśli trolli, bo ci nie rozmawiają tylko prowokują i łatwo ich rozpoznać).

Od czasu upadku projektu politycznego pod nazwą POPiS (a jeszcze bardziej od czasu katastrofy w Smoleńsku), Polacy podzielili się na dwa obozy, niektórzy mówią na dwa plemiona. W samym tym podziale nie ma nic złego. Bo różnice poglądów politycznych to rzecz normalna w demokratycznym świecie. Tak jest w Wielkiej Brytanii (konserwatyści i laburzyści), Niemczech (chadecy i socjaldemokraci), Francji (gauliści i socjaliści) oraz Stanach gdzie od początku są republikanie i demokraci. Różnice polityczne nie są złe. Pod jednym wszakże warunkiem. Gdy prowadzą do wypracowania lepszych rozwiązań. Aby jednak tak było musi być rozmowa, dyskusja, wymiana poglądów. U nas niestety takiej rozmowy nie ma. Podam przykłady. Weźmy choćby portal naTemat.pl. Czy tam ktoś pisze ze zwolenników PiS? Wolne żarty. A z drugiej strony, NASZEblogi.PL na portalu Niezależna. Czy tam można spotkać kogoś ze zwolenników Nowoczesnej albo PO? Mało prawdopodobne.

Pod tym względem S24 był dotychczas chlubnym wyjątkiem. Tutaj byli, pisali i komentowali jedni i drudzy. Pod notkami często toczyły się zażarte dyskusje. Ludzie skakali sobie do oczu, wymyślali, ale mimo wszystko ciągle rozmawiali. I wszyscy czuli się u siebie. Zarówno ci, którzy są za PiS-em jak i ci, którzy wspierają opozycję.

I tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Dlaczego ludzie piszą (amatorsko oczywiście) na blogach? Przyczyny są różne i jest ich wiele. Ale wspomnę tylko o dwóch. Pierwsza to natychmiastowy i pewny efekt. Otóż myśli, które chodziły nam pogłowie po głowie i które lepiej lub gorzej ułożyliśmy w zdania u siebie na komputerze, natychmiast możemy zobaczyć na portalu (blogu). Wystarczy kliknąć ‘zapisz’ i to, co napisaliśmy pojawia się w przestrzeni publicznej. Nie ma czekania na odpowiedź, czy wydrukują czy też odrzucą. Nie ma czekania aż ukaże się to wydanie, w którym będzie nasz artykuł. Klik i jest. A to robi różnicę. Nie każdy ma tyle wytrwałości, cierpliwości a także przekonania o tym, że to, co chce powiedzieć jest na tyle ważne i dobrze napisane, aby zabiegać o to aż ukaże się w druku. I to jest ta pierwsza przyczyna w pewnym sensie formalna i techniczna.

Ale jest jeszcze druga przyczyna, bardziej istotna i zasadnicza. Otóż pisanie na portalu (blogu) jest interaktywne. To znaczy autor ma natychmiastowy i bezpośredni kontakt z czytelnikiem. A także czytelnicy mają kontakt z autorem i ze sobą. Mogą wymieniać myśli, przedstawiać swoje argumenty i zbijać cudze. Wszystko w czasie realnym. I dzieje się tak, mimo tego, że nie znają się osobiście, że znajdują się daleko od siebie, że nigdy się nie spotkali (i najprawdopodobniej nigdy się nie spotkają). Fizycznie się nie spotkali, ale ich myśli zapisane literami się spotkały.

No właśnie, myśli zapisane literami. Jak to powiedział poeta? Chodzi o to, aby język giętki wypowiedział to, co pomyśli głowa. I niewątpliwie miał na myśli również zapisywanie tego, co język giętki wypowie. Bo słowo jest ulotne i niezapisane, szybko ginie. I myśl wyrażona słowem, ale niezapisana też ginie. Żeby przetrwała, trzeba ją zapisać.

A zapisywanie myśli wcale nie przyszło łatwo. Człowiek potrafił robić już wiele rzeczy, ale pisać nie potrafił. Nasza historia najlepiej o tym świadczy. Państwo Mieszka (czyli Piastów) nie powstało z dnia na dzień. Musiało już istnieć długo wcześniej. Ale pisać nikt tam nie potrafił. Co wcale nie jest taką znowu wielka ujmą dla Mieszka - Karol Wielki, też nie potrafił pisać, umiał tylko czytać i to słabo (choć było to co prawda jakieś 150 lat wcześniej). Tak prawdę mówiąc, to człowiekowi w ogóle, długo zajęło zanim zaczął wyrażać swoje myśli na piśmie. I pierwszym, prymitywnym pismem, jakiego używał było pismo obrazkowe. Potem ktoś wymyślił litery. I okazało się, że słowa i zdania zapisywane literami lepiej niż obrazki wyrażają myśli. I pismo obrazkowe wyszło z użycia. I to było, jakieś sześć tysięcy lat temu.

Ale jak mówi przysłowie, historia kołem się toczy. I tak w dwudziestym wieku pismo obrazkowe powróciło. Powróciło w postaci tabloidów. Czy jednak po to, aby precyzyjniej wyrażać i przekazywać myśli? No, cóż, jaki koń jest każdy widzi. Ale tabloidy ludzie kupują. I o to chodzi. Aby je kupowali a nie o to, aby przekazywały głębię ludzkiej myśli. W ubiegłym wieku technologia drukarska pozwoliła na drukowanie w codziennej prasie kolorowych zdjęć. I to umożliwiło rozwój tabloidów. Natomiast od kilku (a może kilkunastu) lat technologia komputerowa pozwala na łatwe zamieszczanie na portalach kolorowych zdjęć. I portale zaczęły z tego korzystać. Atrakcyjnych, przyciągających uwagę zdjęć było coraz więcej. A w końcu zaczęły dominować i wypierać myśl zapisywaną słowami i literami.

I tak się działo na wszystkich portalach. Ale nie na Salonie24. Tutaj słowo i myśl wyrażona tym słowem (i zapisana literami) były ważniejsze niż obrazek. Tak było jeszcze kilka dni temu, gdy w przedostatnim dniu starego roku tutaj zajrzałem. I przemknęło mi przez głowę, że Salon24 taki skromny szatą graficzną, ale jednocześnie bogaty tym, o czym się tutaj pisze i dyskutuje). Ale teraz już nie mm tej pewności (że słowo i myśl jest ważna a nie obrazek).

I w związku z tym, chciałbym się podzielić jeszcze jedną refleksją. A właściwie poddać ją administracji Salonu pod rozwagę.

Otóż, aby osiągnąć założony cel należy dobierać środki prowadzące do tego celu. Myślę, a przynajmniej taką mam nadzieję, że celem portalu Salon24 jest rozmowa, dyskusja i wymiana myśli a nie tylko zdobywanie popularności.

Jeżeli tak, to lepszym narzędziem do wyrażania i przekazywania myśli są litery i słowa a nie ‘obrazki’. To stwierdzili ludzie, już kilka tysięcy lat temu. Gdy pismo obrazkowe zastąpili słowami i zdaniami zapisywanymi za pomocą liter.

Tak, więc ‘obrazki’ na Salonie niech będą. Ale w miarę i tylko w takiej ilości, aby podnieść atrakcyjność tego, co było dotychczas wartością i bogactwem Salonu.

Wtedy jest szansa, że tej wartości i bogactwa, jakim jest swobodna i nieskrępowana wymiana myśli, Salon nie utraci. I nie stanie się jednym z wielu portali-tabloidów.


seafarer
O mnie seafarer

Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura