Gazecie Wyborczej można wiele zarzucić, a ja to często z lubością czynię, ale jedno trzeba im oddać - na Czerskiej dobrze wiedzą, co w trawie piszczy. Wujek Dobra Rada z przodującego tytułu rekomenduje nowo wybranemu prezydentowi podróże dyplomatyczno-biznesowe po świecie.
Rekomendacja szczególnie poleca uwzględnić Azję – Wietnam, Malezja, Chiny, te strony. Tylko podziwiać szczerość: - Wspierany przez MSZ nowy prezydent mógłby "błyszczeć" na konkretnym odcinku polityki zagranicznej, nie wchodząc w drogę ani Tuskowi, ani szefowi dyplomacji Radosławowi Sikorskiemu.
Ręce same składają się do oklasków, bo jestem podobnego zdania o możliwościach merytorycznych Komorowskiego. Skoro ma być barmanko-kelnerką premiera, to niech sobie gdzieś tam błyszczy i nie zawraca głowy ludziom naprawdę rządzącym, bo jeszcze coś zepsuje.
Owszem, niezbadane są ścieżki ludzkich losów i nie wiemy nic pewnego o zbliżającej się kadencji prezydenckiej, ale przecież jest kilka haseł, które z grubsza mówią, czego się spodziewać po nadchodzącym prezydencie. Konszachty z WSI, seria ignoranckich wypowiedzi na temat państwa, komitywa z biłgorajskim kuglarzem, kompromitująca postawa w sprawie usunięcia krzyża, bardzo przaśne poczucie humoru.
To wszystko coś mówi: o charakterze, intelekcie, osobowości. W końcu na ugruntowane opinie o ludziach nie składają się przecież suche życiorysy z Wikipedii, ale jest to raczej mozaika szczegółów, zdarzeń, wrażeń, w dodatku często nieuświadomionych. Cóż dopiero w przypadku osoby publicznej, którą znamy jedynie z mediów – po iluś latach uczestnictwa delikwenta w polityce, siłą rzeczy wiemy o nim więcej, niż sobie uświadamiamy.
W trakcie kampanii wyborczej starannie upozowany, a to na brata łatę albo zatroskanego państwowca, a to na męża stanu lub ciepłego Bronka, ojca licznej dziatwy. Natomiast niemal w każdym spontanicznym wystąpieniu widzieliśmy prawdziwego Komorowskiego. Właśnie ta niezwykła mnogość uciesznych lapsusów, obcesowych zachowań, merytorycznych gaf oraz ignoranckich wypowiedzi, dała najbardziej dobitne świadectwo, z kim mamy naprawdę do czynienia.
Wbrew licznym opiniom, że jest on czołowym eksponentem jakiegoś układu z korzeniami w postkomunistycznych służbach, nie uważam go za tak mroczną postać. Po prostu mi nie pasuje osobowościowo do złowieszczej roli. Jeśli uwikłał się w służby, to raczej z naiwności graniczącej z głupotą niż z wyrachowania. Ludzie o miernych kwalifikacjach czy zdolnościach mają silną tendencję do uzależniania się od lokalnych układów i pokątnych pomagierów. Jednak przypuszczalnie tkwi w tym niemile pachnącym bagnie wystarczająco głęboko, żeby premier miał gwarancję jego lojalności.
Powiedzmy sobie szczerze, sugestia Gazety Wyborczej co do znalezienia jakiegoś zajęcia dla Komorowskiego dobitnie świadczy, że w redakcji na Czerskiej również są przekonani, że prochu ten człowiek nie wymyśli. Zatem należy go trzymać z daleka od spraw poważnych, bo skoro nie jest w stanie pomóc na serio, to lepiej dmuchać na zimne, żeby czegoś nie spaprał.
Znamienne, że Gazeta na gwałt zaczęła szukać roboty dla Komorowskiego akurat w trakcie awantury o krzyż przed Pałacem. I nie bez kozery właśnie teraz. Totalna kompromitacja urzędu prezydenckiego w tej sprawie, ale także samego prezydenta elekta utwierdziła jego sponsorów politycznych i medialnych, że nie ma się co łudzić, co do jego umiejętności merytorycznych.
Trzeba go potraktować jak ozdobną pelargonię – podlać splendorem i odstawić na parapet. I taka będzie prezydentura Komorowskiego – ciepłego Bronka, rubasznego gajowego, co to okoniem nie stanie, sam też nic nie wymyśli. Z odpowiednimi osobami będzie się spektakularnie jednał, a niewygodne będzie ignorował, bo przecież zgoda również ignoruje zaczepki. I na każde skinienie premiera będzie gotów do akcji, gdyż ma swoje masło na głowie.
Oczywiście, będą też wcześniej uzgodnione inscenizacje dla publiczności, dające świadectwo samodzielności i obywatelskiego nieposłuszeństwa prezydenta wobec premiera. Podobnie jak było przy powoływaniu kandydatów do KRRiT, kiedy to na użytek twardych lemingów usłużne media rozpamiętywały prezydenckie nominacje, które rzekomo okropnie rozsierdziły Tuska i Schetynę. Przy każdej okazji oraz bez okazji będziemy słyszeć, jak to premier jest zaskoczony, bo prezydent zrobi coś nie po jego myśli. W ten sposób wilk będzie syty i owca cała, a publiczność będzie podziwiać pluralizm poglądów w łonie Platformy Obywatelskiej.
Kiedy czytam te podróżnicze sugestie, to zastanawiam się, czy oni w tej redakcji znają pewne przysłowie. Wygrzebał je dawno temu Melchior Wańkowicz i sam przełożył z angielskiego na własny użytek. Cymbał, co się po świecie przebimbał, nad tumanem górował, który nie podróżował – tak to jakoś szło, cytuję z pamięci.Jeśli jednak to porzekadło znali, to jest z ich strony szatańska złośliwość.
http://wyborcza.pl/1,75515,8207896,Komorowski___Made_in_Poland.html#ixzz0vcaZFzCv
Inne tematy w dziale Polityka