Tego nie można nazwać rosyjskim śledztwem, żeby nie obrażać normalnych Rosjan. To jest śledztwo ruskie. Dzisiaj minęło 130 dni (słownie sto trzydzieści) od tragedii smoleńskiej. Policzyłem to sobie, gdy przeczytałem wiadomość, że Rosja zgodziła się(tak!) zabezpieczyć wrak Tupolewa brezentem i płotem. Po stu trzydziestu dniach się zgodziła dać kawałek brezentu i postawić płot. Wymiana korespondencji w tej sprawie trwa od miesiąca - opowiadał pułkownik Edmund Klich. Można sobie wyobrazić, ile będzie trwała sama operacja. Ciekawe, czy zdążą przed zimą.
Kilkanaście dni temu polski prokurator generalny powiedział, że nie będzie żadnego postępu w śledztwie, jeśli nie otrzymamy oryginałów czarnych skrzynek, szczątków wraku i protokołów sekcji zwłok. Wczoraj naczelny prokurator wojskowy poleciał do Moskwy ponownie kopiować nagrania z czarnych skrzynek oraz po kolejne tomy akt dochodzenia. Trzeba kopiować, bo oryginałów oczywiście nie mamy, a na nagraniu dostarczonym przez Rosję brakowało szesnastu sekund materiału. I co powiecie? Prokurator Parulski dostanie aż jedenaście tomów, ale protokołów sekcji zwłok akurat w tych aktach nie ma. Zatem nie mamy żadnych kluczowych materiałów dowodowych i nie wygląda, że kiedykolwiek będziemy mieli.
Parę dni temu rosyjski wicepremier oświadczył, że decyzja w sprawie przekazania Polsce oryginałów nagrań czarnych skrzynek należy do prokuratury. Pułkownika Klicha natomiast, który złożył również wniosek o dokumenty, pouczono, że powinien zwrócić się do wojska , bo lotnisko w Smoleńsku jest wojskowe. Szkoda, że nasz premier tego nie wiedział, kiedy oddając ruskim śledztwo, godził się na procedurę cywilną.
Polska złożyła już pięć wniosków, teraz składa szósty. Osobny wniosek ponownie składa Klich, który będzie liczył aż osiemdziesiąt punktów! Ruscy też nie próżnują i składają swoje wnioski do nas. Na razie złożyli już trzy, jak się wnerwią na Klicha, to każdy następny będzie liczył po sto pięćdziesiąt punktów. Minęło sto trzydzieści dni i nasze śledztwo w gruncie rzeczy ogranicza się do wyrywania ruskim z gardeł jakichś papierów, kopii z kopii, próśb i gróźb, błagań i złorzeczeń. Na przemian Miller, Seremet, Parulski, Klich latają do Moskwy i wracają z jakimiś ochłapami. Po stu trzydziestu dniach łaskawie zgodzono się zabezpieczyć szczątki samolotu przed wpływami atmosferycznymi.
Kiedy jednak tak piorunuję na ruskich, to uświadamiam sobie, że jest przecież pokaźna polska strona tego śledztwa. Cała sfera logistyczna tego lotu, przygotowanie samego lotu i samolotu, lotnisk zapasowych, koordynacja ze stroną rosyjską, osłona kontrwywiadowcza – za to odpowiadało nasze państwo. MSZ, BOR, Kancelaria Premiera, Kancelaria Prezydenta, MON, Pułk Specjalny Lotnictwa Transportowego – to jest nasze państwo! Po stu trzydziestu dniach naszego śledztwa, rzekomo równoległego z rosyjskim, mamy dokładnie takie samo zero po naszej stronie.
Nikt, dosłownie nikt z naszych władz nie ma sobie niczego do zarzucenia. Z całej armii urzędników, którzy z tym lotem i samolotem mieli mniej lub bardziej do czynienia, nikogo nawet nie dotknęła najmniejsza odpowiedzialność. Zginęło dziewięćdziesiąt sześć osób, w przeważającej większości wysoko postawionych w strukturach państwa. W imieniu tego naszego państwa wysłano je do innego państwa, na którego życzliwość raczej nie można liczyć. W jednym starym samolocie, którego nie chciało lotnictwo cywilne. W fatalnych warunkach atmosferycznych. Zginęli na zapyziałym klepisku, które trudno nawet nazywać lotniskiem. Po straszliwej hekatombie premier polski natychmiast i bez wahania oddaje śledztwo państwu, którego instytucje przecież mogą z natury rzeczy ponosić winę za tę tragedię.
To wszystko jest odpowiedzialność naszego państwa. I po stu trzydziestu dniach nikt nie jest winny ani podejrzany, ani odwołany, ani zwolniony, ani zawieszony. Nikomu nie postawiono najmniejszego zarzutu w tej kwestii. Nikomu z wyjątkiem nieżyjącego prezydenta, który jak był lżony i oskarżany za życia, tak został oczerniony po śmierci na podstawie perfidnych spekulacji. Wszyscy ludzie i wszystkie polskie instytucje odpowiedzialne za wysłanie Tupolewa do Smoleńska mają się dobrze i nie poczuwają się do winy. Chyba najmniej ma sobie do zarzucenia premier, który ponosi największą odpowiedzialność z racji pełnienia władzy nad tymi wszystkimi instytucjami i który termin tej nieszczęsnej wizyty sprowokował swoimi politycznymi układami z premierem rosyjskim.
Jarosław Kaczyński, który jako pierwszy postawił problem odpowiedzialności struktur polskiego państwa, został odsądzony od czci i wiary. Tak wygląda druga strona medalu ruskiego śledztwa.
http://www.tvp.info/informacje/swiat/nagrania-skopiowane-dokumentow-brak/2433173
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103086,8267183,Rosjanie_zabezpiecza_wrak_Tupolewa__Brezentem_i_plotem.html
http://wyborcza.pl/1,75478,8264912,Parulski__Konieczne_jest_ponowne_skopiowanie_fragmentow.html
http://wyborcza.pl/1,75478,8246491,Wicepremier_Rosji_o_czarnych_skrzynkach.html
Inne tematy w dziale Polityka