seaman seaman
88
BLOG

Wybrane scenki z teatrzyku politycznego w Polsce

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 22

Pewien znajomy zwierzył mi się, że skóra nim ścierpła, kiedy usłyszał, że premier udał się z gospodarską wizytą do Otwartych Funduszy Emerytalnych. W pierwszej chwili odniosłem się sceptycznie do obaw sąsiada, gdyż jest on znanym malkontentem i niedowiarkiem. Już za komuny był niczym niewierny Tomasz w kwestii zaufania do władzy, a w miarę postępu transformacji ustrojowej jeszcze mu się pogarszało. Jednak on zaperzył się na mój sceptycyzm i wymienił mi parę przykładów na to, że biada tym instytucjom, które Tusk nawiedzi z gospodarską wizytą.

Po wysłuchaniu go, musiałem szczerze przyznać, że mój znajomy ma pewne podstawy do niepokoju i to zarówno teoretyczne, jak i praktyczne. Zwłaszcza mocno osadzony w realiach wydał mi się casus z wizytą premiera u stoczniowców w maju 2009. Wówczas Tusk niemal przysięgał się w trakcie debaty ze związkowcami, że nie zostawi ich bez pomocy, oni zaś ukojeni jego narracją dziękowali mu najczulszymi słowy. Co było potem, wszyscy wiemy.

Otóż tak się składa, że niedługo przed tą legendarną prywatyzacją stoczni dokonaną przez zgrany zespół Tuska, mój znajomy stoczniowiec przeszedł na wcześniejszą emeryturę. Nie muszę dodawać, jak się czuł, gdy stało się wiadome, że sławetna prywatyzacja ograniczyła swój zasięg do wadium złożonego przez jakiegoś handlarza bronią. Czuł się po prostu szczęściarzem, który uciekł spod miecza prywatyzacyjnego i nieraz bezwstydnie chełpił się swoją intuicją. I dlatego gospodarska wizyta premiera w funduszach emerytalnych napełniała go teraz paniką. No, bo co tu owijać w bawełnę: uciekł spod noża premierowi liberalnemu, a trafił pod ostrze premiera socjalisty, co grzebie ludziom w emeryturach. Dwa w jednym. To jest pech wręcz przysłowiowy: trafić z deszczu pod rynnę!

Pocieszałem chłopa, że nawet Tusk nie może mu odebrać emerytury. Ba, przecież premier po gospodarsku pogroził tym nierobom z funduszy, żeby lepiej się starali, ale do spanikowanego sąsiada nie docierało. Nawet Gazecie Wyborczej nie dał wiary, która napisała, że to teatrzyk. Zapiekły i zastarzały malkontent - takiego już nie udobruchasz.

Z kolei rzecznik Paweł Graś jest smutny, bo nie doczekał się od Kościoła, aby ten zajął odpowiedzialną postawę w sprawie krzyża przed Pałacem Prezydenckim. Ubolewa, że biskupi nie wykorzystali tej sytuacji, by pozycję Kościoła odbudować. Zasępiony Graś ostrzega też Episkopat, że od krzyża nie ucieknie. Swoją drogą, tylko facet będący w głębokim psychicznym dołku może mówić takie rzeczy Kościołowi.

Z drugiej strony zasmuconemu rzecznikowi rządu to się nawet bardziej dziwię, niż mojemu znajomemu stoczniowcowi, bo Graś ma tuż pod bokiem przykład pozytywnej postawy w sprawie krzyża. Chodzi mi oczywiście o szefa i mentora Grasia, czyli premiera Tuska. To przecież on kilkanaście dni temu apelował, żeby do sprawy krzyża podchodzić z humorem.  Gwarantuję pozytywne działanie - zapewnił Tusk. Zaznaczył też, że proponuje maksimum zdrowego rozsądku oraz czasami też odrobinę poczucia humoru i dystansu do samych siebie.  Czy rzecznik Graś już nie słucha własnego szefa?! Chyba nie słucha.

Czy nie zauważyliście, że Graś wyraźnie zgorzkniał na służbie u Tuska? Zwłaszcza widać to od momentu, gdy czerwony jak piwonia musiał po rosyjsku przepraszać Rosjan, że pomyliły mu się mundurki hien cmentarnych ze Smoleńska. Wydaje mi się, że był znacznie weselszy, gdy miał tylko jednego pana i jedno obejście do pilnowania. Być może nie służy mu państwowa posada, liberałowie tak mają, że wolą u prywaciarzy się trudzić.

Natomiast poprawił się odrobinę humor Januszowi Kaczmarkowi, który już od dawna bezskutecznie szuka haków na siebie. Chodzi oczywiście o haki na niego pochodzące z czasów, gdy łaził po nocach do hotelu Marriott. Okazuje się, że gdy CBA nie wyciągnęło żadnego haka na Kaczmarka od wróżki, poszło ich szukać do aresztu w Legnicy i jak raz znalazło. Podobno jeden osadzony tam zbrodzień, który co prawda Kaczmarka nie znał, ale zgodził się, że podpisze wszystko jak leci. Niech go tylko zwolnią. Traf chciał, że go zwolnili już wkrótce potem i Kaczmarek wiąże z tym faktem jakieś nadzieje. Wiadomo bowiem wszystkim, że obecnie w Polsce słowo gangstera przeciwko słowu CBA z czasów Mariusza Kamińskiego jest na wagę złota.

Kaczmarek zatem poweselał nieco, ponieważ dowiedział się, że sąd polecił prokuraturze, żeby ponownie zajęła się tym mocno podrdzewiałym hakiem wyciągniętym z aresztu. Sam zresztą mówi, że nie ma w związku z nim większych oczekiwań. Ale nawet byle jaki, zardzewiały hak, to zawsze hak. Niby mała rzecz, a cieszy. Mnie osobiście Kaczmarek coraz bardziej przypomina odpustowego handlarza, który handluje byle czym na jarmarku przed świątynią. Chodzi mi rzecz jasna o świątynię boga Antypisa.

http://wyborcza.pl/1,86116,8296169,Teatrzyk_premiera_Tuska.html

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8296063,Gras__Kosciol_od_problemu_krzyza_nie_ucieknie.html

http://wyborcza.pl/1,75478,8004969,CBA_rozgryzalo_Kaczmarka_u_wrozki.html

http://wyborcza.pl/1,75478,8296160,Haki_na_Kaczmarka_wyciagniete_z_aresztu_.html

http://www.wprost.pl/ar/205275/Tusk-nie-chce-aby-wobec-obroncow-krzyza-stosowano-przemoc/

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (22)

Inne tematy w dziale Polityka