Wszystkim, którzy pragną robić karierę w administracji państwowej szczerze radzę właśnie teraz składać aplikacje, bo to jest najlepszy moment. To nie są czcze słowa, one wynikają z doświadczenia trzech lat rządu Platformy Obywatelskiej. Dotychczas wszystkie(!) coroczne zapowiedzi zwolnień urzędników miały odwrotny skutek i to już można uznać za żelazną zasadę.
Dodatkowym argumentem, który przeważa szalę na rzecz mojej tezy jest fakt, że zwolnienia zapowiada minister Boni. A to jest gwarancja stuprocentowa, że będzie dokładnie odwrotnie, że zatrudnienie w administracji państwowej wzrośnie. Pod tym względem Boni jest niczym Zawisza i druh Marucha razem wzięci. Oczywiście a rebours. Nade wszystko jednak minister Boni, ale także jego szef i mentor Donald Tusk, są ucieleśnieniem słynnej reguły Lejzorka Rojtszwanca. Zwalniają, czyli będą przyjmować. Lejzorek był prorokiem.
Ale mówiąc do rzeczy i na poważnie to było tak. W roku 2009 rząd planował zwolnienie dziesięciu procent urzędników, czyli około12 tysięcy osób. Z ministerstw, agencji rządowych i urzędów wojewódzkich. Wówczas motywowano to trudną sytuacją budżetową na rok następny. Stało się dokładnie odwrotnie. W końcu grudnia ubiegłego roku krakowski Dziennik Polski pisał, że nie ma takiego rodzaju instytucji, w której w 2009 r. nie zwiększyłoby się zatrudnienie.
Na przykład w ministerstwach w 2008 r. pracowało 11.156 osób, w tym roku ma ich być 11.533; w urzędach centralnych - było w 2008 r. 7000 biurokratów, a w tym roku przybyło ponad stu nowych; w urzędach wojewódzkich - zatrudnienie wzrosło z 7.827 do 7.951; w izbach, urzędach i urzędach kontroli skarbowej - z w sumie 47.089 skoczyło do 48.051. W funduszach celowych jest więcej o niemal 1000 osób (było 59.900 w poprzednim roku, w tym jest 60.833). Przybyło też urzędników w agencjach państwowych - o prawie 300 osób (z 18.589 w 2008 r. do 18.885 w 2009).
Krzysztof Rybiński z kolei wyliczył na swoim blogu, że dokładnie w tym samym czasie, kiedy rząd zapowiadał cięcia w administracji, liczba urzędników wzrosła o 26 tysięcy! Tego już nie można zaliczyć do zaniechania czy niemożności, to było oszustwo, wiarołomstwo, hucpa. Można bowiem zrozumieć opór materii urzędniczej przy zwalnianiu, ale jak rozumieć to przyzwolenie rządu dla przyjmowania nowych zastępów biurokratycznych? W dodatku w sytuacji, gdy się zapowiedziało walkę z biurokracją? Mamy do czynienia z rządem, który w żywe oczy kłamie, nie dotrzymuje obietnic i natychmiast składa następne; powtarza corocznie te same przyrzeczenia, o których z góry wiadomo, że ich nie dotrzyma.
Dokładnie to samo co rok temu dzieje się bowiem teraz - Boni znowu z miedzianym czołem mówi o racjonalizacji zatrudnienia. Sytuacja budżetowa w Polsce, jak w wielu krajach europejskich, zmusza nas do racjonalizacji zatrudnienia w administracji - mówi "Gazecie" minister Michał Boni, szef zespołu doradców premiera. I przyznaje: - W ciągu ostatnich lat zatrudnienie w administracji wzrosło. Zmniejszamy po prostu efekt tego wzrostu.
I nie przeczytałem ani słowa usprawiedliwienia czy wytłumaczenia, dlaczego w tej samej kwestii nas oszukał w ubiegłym roku. Bo tu nie chodzi już nawet o to, że nie udało się zwolnić tych 12 tysięcy, ale o to, że zrobiono dokładnie odwrotnie. To nie może być przypadek. Platforma miała na swoich wyborczych sztandarach ograniczenie i walką z biurokracją. Rząd Tuska i Boniego, który obiecywał tanie i racjonalne państwo spowodował, że od objęcia przezeń władzy zatrudnienie w administracji publicznej wzrosło o 60 tysięcy etatów.
To jest parada oszustów, im się nie chce nawet zmieniać danych w tych wszystkich oszczędnościowych deklaracjach. Przepisują zeszłoroczne obietnice ze zmienioną datą, o rok późniejszą. Jak zawsze, tak i w przyszłorocznej akcji straszliwe nożyce Boniego mają sięgnąć ministerstw, agencji, skarbówki, ZUS, KRUS, NFZ itd, itp. Oczywiście zwolniony ma być co dziesiąty urzędnik. Tusk i Boni bowiem szczególnie sobie upodobali dziesiątkę, nie wiedzieć czemu. I jak zwykle zwolnienia nastąpią od 1 stycznia przyszłego roku, to też stały element tej oszukańczej gry.
Jest natomiast jeden jedyny szczegół walki Platformy z biurokracją, który zawsze stanowi niewiadomą. Nigdy nie wiadomo, o ile wzrośnie liczba urzędników w rezultacie tego specyficznego odchudzania administracji przez ekipę Tuska. O to naprawdę można się zakładać.
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,8320729,Plan_rzadu__zdziesiatkowac_urzednikow.html
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8320910,Rzad_zacznie_oszczedzac_na_urzednikach.html
http://www.dziennik.krakow.pl/pl/aktualnosci/kraj/986120-rzad-przegral-kolejna-walke-ze-swoimi-urzednikami.html
http://biznes.onet.pl/prace-ma-stracic-ok-12-tys-urzednikow,18495,3024370,1,prasa-detal
http://www.polskatimes.pl/fakty/praca/47193,poczta-polska-zwolni-nawet-15-tys-pracownikow,id,t.html
http://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/297817,rzady-po-wyzszy-vat-na-nowych-urzednikow.html
Inne tematy w dziale Polityka