Lasy są nasze. Niewiele mamy w Polsce dziedzin i domen państwowych, o których każdy Polak może powiedzieć - z przekonaniem opartym na codziennym doświadczeniu – że należą do niego. Owszem, mówimy czasami potocznie, że coś jest nasze: nasze są drogi albo porty lub telewizja. Ale jakoś tak się dziwnie składa, że to nie nam płacą podatek drogowy i nigdy nie ujrzeliśmy grosza z zysku za produkcje telewizyjne.
Natomiast z naszych lasów mamy zyski obfite, zarówno dosłownie, jak i w przenośni. A co najważniejsze czerpiemy te zyski osobiście, dla własnej korzyści, przyjemności, rozrywki i zdrowia. Ba, tę sytuację uważamy za tak naturalną, a sentyment do naszych lasów jest tak odwieczny i powszechny, że nie przyjdzie nam do głowy, że państwo odważy się na ten stan rzeczy zamachnąć.
I to jest błąd, bo państwo Tuska i Rostowskiego nie zna świętości i właśnie rozpoczęło procedurę (albo raczej proceder), żeby nam lasy odebrać i sprzedać. Tak, te lasy, które w 1923 roku rząd II Rzeczpospolitej wykupywał z prywatnych rąk, żeby nie zostały wytrzebione i wyprzedane za bezcen. Porównajcie sobie te dwie postawy i oceńcie: ubożuchna, przedwojenna Polska, ledwie co odzyskana niepodległość, pustki w komorze, ran w skórze hojnie – i wykupuje lasy, żeby były nasze. Tamta polityka skutkowała tym, że dzisiaj modelu leśnictwa zazdrości nam niemal cały świat. Zarówno w sensie gospodarczym, jak i ochrony środowiska.
A teraz Rostowski doszedł do wniosku, że będzie ratował swoją spapraną reputację kosztem naszych lasów. I to nie tylko z bieżących zysków. Bo to jest dopiero początek procedury – wyprowadzić pieniądze z lasów, niech zaciągają kredyty w bankach komercyjnych, niech się zadłużają, niech staną się niewydolne. No, a potem już trzeba prywatyzować, skoro są obciążeniem dla państwa, skoro musimy do nich dopłacać.
Znacie tę śpiewkę skądinąd? No, to właśnie chór Platformy Obywatelskiej pod dyrekcją Donalda Tuska zaintonował ją gromko dla naszych lasów. Ministerstwo Prawdy rozpoczęło przygotowanie artyleryjskie. Służebne wobec rządu media już zaczęły publikować informacje o przekrętach w gospodarce leśnej i ochronie środowiska. Od razu narzuca się analogia: jeśli prywatyzacja ma być antidotum na przekręty, to może sprywatyzujmy środowisko naturalne premiera Tuska, z którego przecież wywodzi się i Zbychu, i Miro, i Grzesiek.
Zgodnie z zasadą starego Tocqueville`a, że liberałowie dopuszczą się każdej podłości, kiedy zabraknie im pieniędzy w budżecie, rząd premiera Tuska spręża się do skoku na Lasy Państwowe. Na nasze lasy. Sytuacja jest w klimacie starego wiersza Tuwima - zapachniała im kasa samofinansujących się do tej pory lasów; jakaś nafta, która gdzieś tam w lesie może z łupków siknąć; kruszywa czy minerały, których obfitość przyprawia gospodarczych liberałów o drżenie rąk i równie obfite pocenie. Nie można inaczej wytłumaczyć chęci Tuska i Rostowskiego włączenia lasów do sektora finansów publicznych.
Najpierw wprowadzono dualizm zarządzania w lasach państwowych, potem zabierają wypracowane oszczędności (zresztą wymuszone przez rząd kosztem zaniechania działań w gospodarce leśnej), teraz chce je przejąć we władanie nieudolny minister finansów, który zadłużył państwo na monstrualną kwotę. Rostowski chce przejąć zarząd samowystarczalnego działu gospodarki, a jednocześnie odbiera mu zysk, który zapewniał tę samowystarczalność. Taki proceder świadczy, że ratowanie budżetu jest pretekstem. Doprowadzić do destabilizacji finansowej, zadłużyć, przejąć za symboliczną złotówkę. „Żeby obywatele nie musieli dopłacać do niewydolnego podmiotu gospodarczego”. Skąd my to znamy – pytam ponownie? Pytanie retoryczne.
Zważmy to, co napisałem przed chwilą – do tego czasu lasy finansowały się same i przyrastał ich obszar, a pomimo to nie były dla nas żadnym obciążeniem, nawet przez cały czas transformacji. To był ewenement w naszej gospodarce. Przez cały czas korzystały z nich także dziesiątki milionów ludzi. My z nich korzystaliśmy i korzystamy.
Tam zbieraliśmy grzyby, jagody i co się tylko dało, urządzaliśmy majówki, szusowaliśmy po śniegu na biegówkach, tam wyprowadzaliśmy nasze dziewczyny na manowce. O korzyściach dla gospodarki nawet nie wspomnę – tam są zasoby lekko szacowane na kilkaset miliardów złotych. Ludzie z terenów wiejskich dorabiali sobie w ciężkich czasach, a niektórzy nawet dzięki lasom przetrwali największą biedę.
Niestety, niezmierne bogactwo naszych lasów wprawiło niektórych w niezdrowe podniecenie, chcą nam to wszystko odebrać. Musimy odstraszyć tę pazerną sforę!
Moja mowa będzie krótka. Pomóżmy zebrać podpisy za przeprowadzeniem referendum w kwestii Lasów Państwowych, naszych lasów. Jest już około dwustu tysięcy, potrzeba pół miliona. Link do formularza poniżej. Formularze z zebranymi podpisami należy przesłać do prof. Jana Szyszko – Stowarzyszenie na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski. Adres na formularzu.
http://aleksandrachodorowska.pl/01010803.pdf
Inne tematy w dziale Polityka