seaman seaman
2129
BLOG

Słowo na Nowy Rok

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 59

 Kiedy dzisiaj rano szedłem  do kościoła, po ulicach kręciło się jeszcze sporo ludzi nie potrafiących ukryć zdumienia, co oni robią w tym miejscu i o tej porze. Niektórzy nawet konwulsyjnie podrygiwali w takt muzyki, która brzmiała już tylko w ich głowach. Przechodnie mniej oderwani od rzeczywistości skakali po lodowych wysepkach w morzu topniejącego błota, żywiąc raczej płonną nadzieję, że noga im się nie powinie.

Wszędzie wokół, na hałdach brudnego śniegu walały się nadpalone resztki petard, rac, rakiet i innych materiałów wybuchowych, za pomocą których zaklinaliśmy Nowy Rok 2011, żeby był szczęśliwszy niż Stary Rok 2010. Z taką samą wiarą jak rok temu. Przyglądałem się tym smętnym obrazkom z obłudnym mieszczańskim niesmakiem, tym większym, bo ze świadomością, że przecież w swoim czasie z entuzjazmem uczestniczyłem w sylwestrowej kanonadzie. Tyle że wtedy arsenały pirotechniczne mieliśmy uboższe, to i bałagan zostawialiśmy mniejszy.

Muszę w tym miejscu przyznać, że wyjątkowo lubię poranną Mszę Św. w pierwszym dniu nowego roku. Po pierwsze w kościele w tym dniu jest przestronnie i jakoś, rzekłbym – kameralnie, pomimo że niemniej podniośle. Po drugie mam zawsze poczucie, że to nie o północy, a dopiero teraz zaczynam jakiś nowy czas w moim życiu. Po trzecie wreszcie, ale chyba najważniejsze: tak się składa, że bardzo często w tym dniu słyszę coś ważnego, co do mnie dociera bardzo dobitnie. Podobnie było dzisiaj, tyle że tym razem postanowiłem o tym napisać.

W starym roku złożyliśmy sobie każde możliwe i niemożliwe życzenia pomyślności, szczęścia i wszelkiej słodyczy życiowej. Jednak na pomyślność o wiele większy wpływ niż zaklinanie rzeczywistości mają okoliczności, miejsca i osoby, których powinniśmy się wystrzegać. A wystrzeganie się należy do zbioru typowo praktycznych czynności w ludzkim życiu, które leżą w możliwościach każdego człowieka i mają realny wpływ na powodzenie jego planów. Strzeżonego Pan Bóg strzeże. W dzisiejszej homilii w moim kościele była mowa o pewnym włoskim biskupie. Nie znam nawet jego nazwiska, ale powiedział coś ważnego we wspomnianym wyżej kontekście.  „Nie bójmy się muzułmanów, którzy się modlą, bójmy się raczej katolików, którzy się nie modlą”  – tak się wyraził ten mądry biskup i ja go w pełni popieram. Bo jest w tym ogólniejszy kontekst niż tylko szeroko rozumianej religijności i wiary.

To dotyczy bowiem pewnej społecznej przypadłości, która w naszych czasach wręcz zatruwa życie publiczne i polityczne, również w Polsce. Chodzi mi o wystrzeganie się ludzi, których deklarowane poglądy stoją w jaskrawej sprzeczności nie tylko z ich czynami i wypowiedziami, ale także zdrowym rozsądkiem i zwyczajną przyzwoitością. Idąc za przykładem tego włoskiego biskupa chciałem zatem wymienić kilka kategorii zachowań ludzkich, których powinniśmy się obawiać. Jako naród, jako społeczność oraz oczywiście jako elektorat. Właśnie ze względu na własną, szeroko pojmowaną pomyślność. Wystrzegajmy i bójmy się zatem:

  • katolików, którzy się nie modlą

  • polityków odżegnujących się od polityki

  • humanistów, którzy aborcję uznają za prawo człowieka

  • specjalistów od wszystkiego i fachowców od niczego

  • wierzących, którym przeszkadza krzyż w publicznym miejscu

  • demokratów podważających prawo większości

  • mądrali żywiących się komentarzem, a nie informacją

  • dziennikarzy, którzy za misję mają patrzenie na ręce opozycji

  • duchownych kwestionujących boskie prawa

  • nihilistów praktykujących

  • moralistów nie praktykujących

Można by pewnie jeszcze więcej wymieniać, ale nade wszystko unikajmy pewnej kategorii homo sapiens, który nie praktykuje myślenia. To jeszcze nie gwarantuje pomyślności, ale poważnie zwiększa prawdopodobieństwo. Owszem, narzuca się pytanie, czy to jest w ogóle możliwe w dzisiejszych czasach? Oczywiście, że niemożliwe, ale starać się trzeba.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (59)

Inne tematy w dziale Polityka