Czas na powitanie jesieni. Jej preludium zaczyna się właśnie tu – w Środkowopomorskiem. Być może coś wyniknie Babim Latem. Coś szczególnego, jak np. kontynuacja w miarę szczęśliwego życia bez tragedii, bez stressów, bez innych „osobliwości” w Naturze. Bez polskiej nawalanki międzyplemiennej. OBY.
Dziś( jednak) w ofercie dnia – samotność wysp.
L.J. & A.K.
LUDMIŁA JANUSEWICZ – KOSZALIN
O PYTANIACH
Stoję przed lustrem
i czuję, że coś mi doskwiera,
przewiercam wzrokiem duszę
no co jest,
co za cholera ?
Sprawdzam listę mych zalet
i win
no z czym do ludzi ?
do ludzi z czym ?
No spytaj mnie
co mi dolega, dusza szepnęła
cicho
wzruszam ramionami i mruczę
ki diabeł ?
kie licho ?
Sprawdzam kieszenie,
mam jeszcze na piwo
i jest mi dobrze,
i dusza we mnie pięknieje
o dziwo…
MAJ, MIESIĄC SERCOWY
Maj jest miesiącem matur, kasztanów, parków, bzów i miłości.
I dotyczy głównie młodych.
Ale nie tylko, bo w różnym wieku panie i panowie w sercu
ciągle mają maj, jak śpiewali Starsi Panowie dwaj…
A jak o miłości, to można się zastanowić, czym najbardziej
można ją rozpalić?
Sposoby są różne: werbalne i niewerbalne, zależy kto na co
bardziej reaguje i do czego ma lepsze środki.
Dla niektórych afrodyzjakiem może być słowo.
Przecież Roxanne słuchając wyznań rzekomo Christiana, a
tak naprawdę Cyrano de Bergerac, właśnie w nich się
zakochała.
Tak się w tej historii złożyło, że Cyrano pod balkonem
pomagał Christianowi w wyznaniach miłosnych i był
autorem listów do Roxanne.
Jak on umiał pisać o miłości, skoro o liściach tak potrafił:
Liście!
Wenecko-żółtą wszystkie barwy mają
Przyjrzyj się, jak spadają
Jak dobrze spadają
W tej podróży tak krótkiej z gałęzi ku ziemi,
Umieją pięknościami błysnąć ostatniemi,
i mimo świadomości dążenia ku błotu,
Pragną, by ten upadek miał powab polotu.
Jakież smutne musiało być dla Roxanne przebudzenie,
gdy zrozumiała, bo musiała pewnego dnia odkryć, że
tak naprawdę kochała tego nieznanego autora listów i
pewnie wiele by dała, aby cofnąć czas, wychylić się przez
balkon i przywołać do siebie Cyrana.
Bo on pod pozorami gruboskórnego muszkietera,
wewnątrz był wrażliwym i zranionym przez naturę poprzez
swój karykaturalnie długi nos, człowiekiem.
Ale z poezji uczynił broń w zwycięstwie nad tą ułomnością
i zwyciężył.
DOROTA BRYLSKA
/ ze świata czterech stron, najbardziej z Radomia.Poetka, satyryczka i autorka tekstów piosenek. Dotychczas wydała debiutancki tomik poezji „Bukiet słów” (2016r. Wyd. Autorskie Andrzej Dębkowski, Zelów), udział w antologiach, tym międzynarodowych. /
SAMOTNOŚĆ
Wokoło betonowe ulice i cisza,
która odbija się o szare mury miasta.
Cisza w pokoju, cisza…
Na ścianie jakiś obraz
patrzy martwymi oczami.
Uśmiecha się sztucznym uśmiechem.
Drwi
z mojej samotności.
Chłód przebiegł
pomiędzy stołem a krzesłami.
Otuliłam ramiona szalem wspomnień.
Przycisnęłam do piersi skrywaną fotografię
pielęgnowaną przez lata niczym relikwię.
Priorytetom wyrwano skrzydła.
MAPY
Kartogramem
kreślisz linie uniesień
na mojej skórze.
Ustami znaczysz pożądanie
bez granic.
Powroty są prostsze…
gdy mapy ciał
wskazują drogę do siebie.
TYLE W NAS…
Tyle ludzkiej samotności,
lądów duszy nieodkrytych.
Tyle tęsknot niespełnienia,
mgłą życia spowitych.
Tyle pytań niezadanych,
zadr co w sercach siedzi.
Tyle chwil straconych szczęścia,
braku odpowiedzi.
Tyle słów niewypowiedzianych,
tyle niepewności.
W tylu nas drzemie wulkan,
skrywany maską obojętności…
JAROSŁAW BAPRAWSKI
( dobry, stary znajomy,kowal swego losu )
dzięki Bogu
pamiętam czasy bruku
i zakręconych wśród pól
wiejskich żwirówek wiodących Do
i choć już większość z nas nie żyje
to w snach siadam na rower
pedałując w ostatnim
dniu wakacji
czym dalej wspominam
jestem bardziej rozgoryczony
tysiące książek
mój cudowny pokój
gdzie łóżko było pirackim
okrętem gdzie byłem korsarzem
i rozmowy z mamą
bym ten świat porzucił
że już czas wyjść do kobiet
więc wypłynąłem na podbój Troi
przegrałem ale i wróciłem
po latach do domu
gdzie ciepłe ramiona
oczy dobre a chleb zawsze
u Joanny świeży
***
i choć jestem z zadupia świata
trzyma mnie bardzo mocno za serce
Mery Lou
tego dnia w piątek gdy Go krzyżowali
siedziała na schodach kamienicy
sączyła dym z papierosa
i wdychała opary whiski
podszedłem i powiedziałem
Jawnogrzesznico
nie jestem godzien
rozwiązać ci rzemyka
spojrzała
i wzięła mnie na górę
gdzie dopisała nowy rozdział
ewangelii
POD MAŁOSOLNYM OGÓRKIEM
kobiety niczym ćmy
rozbijały się o nasze ramiona
nagle wrócił Judasz
i powiedział
Mistrzu
oto jest człowiek
biegły w słowach
podniosłem głowę
na niego
Zenek?
Jaruś?
i na kolanach polbrukiem
przeszliśmy Genezaret
***
i żeby Nikt nie posądził nas o pedalstwo
piliśmy jak Piotr i Paweł
ADAM KADMON – Dolina Parsęty, Środkowopomorskie
Z TYSIĘCY…
Z tysięcy inwektyw najdogodniejsza najmniej
masz słowo solenne złożone sekretnie
nadal kocham cię
w większości zadomowionych zachowanych
przypadków przepraszam że aż tak bolesnych
zatem po sam kres naszych wspólnych
dni
zapisanych na górze w zenicie niebieskim
w rejestrach nieuprawnionych
wzajemnych na życiowe banalne okazje
W człowieku tkwi bagaż infantylnych
projekcji
bo przeszłość swoje prawa ma
To nie bajer jest
to nie konfabulacja to liryka nowych
czasów premiowo nam danych
z których pozbiera się głębię i sens wydarzeń
niby dogłębnie
RZECZ O SZTYLECIE
Chce nadal używać żywota
ignorując marne sześćdziesiąt cztery
zgryzoty wiosny i szmery jesienne
ze
wskazaniem na sześćdziesiąt
pięć dowolnie zbiegłych pór roku
Poszukuje optymalnych przygód
doznań w przysłowiowej konwersji*
z niedwuznacznym losem pośród
dróg na przełaj bo buty mój panie
zbyt ciasne nie te więc chód
mniej wzniosły lecz chwiejny
i zgrzyty organizmu
są
dojrzewając występnie
podskórnie
gdy długi sztylet ma zadanie
sztychu hej co znienacka
zza węgła zabłyśnie srebrzyście
( w przytomnym zaułku zapomnianych
serc )
mój jakże niezmienny
unurzany w historii
chociaż efemeryczny
dość panie
Ktoś starł ci cały urok z lic
niepodobna
a umiał bo mógł
* mowa o wewnętrznej przemianie podmiotu lirycznego
RAINER MARIA RILKE ( 1875 – 1926 )
na klasyczny deser
SAMOTNOŚĆ
WYSPA
Morze Północne
I
Przypływ zaciera ścieżkę na odmiale
i wszystko wokół staje się odmiałem;
lecz to wysepce nie odbiera wcale
snu; otoczeni rozchełstanym wałem
mieszkańcy wnętrza wyspy, urodzeni,
by śnić i różne światy mylić we śnie,
mrukliwie żyją; tu się mowę ceni,
a każde zdanie służy jednocześnie
za epitafium nieznanemu życiu,
co nadpłynęło skądś i pozostało.
Tak od dzieciństwa było z jawą całą,
zbyt wielką, ponad miarę ich wyrosłą,
bezwzględną, którą Bóg wie skąd przyniosło,
by ich samotność jeszcze wzmóc w ukryciu.
II
Obejścia tu obwałowane tamą
jak księżycowy krater: co do joty
wewnątrz ogródki wszystkie są tak samo
ubrane, uczesane jak sieroty
przez sztorm, który je w twardej chowa mustrze,
dzień za dniem strasząc śmiercią. Przy pogodzie
sztormowej siedząc w domu, w skośnym lustrze
ogląda się kurioza, na komodzie
poustawiane. Dzień za dniem przed domem
o zmroku któryś z synów rzewne dźwięki
dobywa z harmonijki jak płacz miękki,
nutę obcego porwanego miasta -.
A ponad wałem owcy kształt wyrasta
czarny, nieomal groźny swym ogromem.
III
Blisko jest tylko wnętrze; świat daleko.
Wnętrze, co w siebie świat codziennie wchłania,
w ścisku, w natłoku nie do opisania.
Wyspa jak gwiazda, którą cicho, lekko,
w bezgwiezdnej grozie swej niepostrzeżenie
przestwór niweczy, nikłą zda się plamą,
a jej niemota własna i przyćmienie
ją samą
kusi, by sięgnąć aż po kres ukryty
w ciemności, w mroku samowolnych torów,
na oślep wymykając się z orbity
planet, systemów, słońc i gwiazdozbiorów.
przeł. Adam Pomorski
Początek miłości
O, uśmiech, pierwszy uśmiech, ten nasz uśmiech.
Jakżeśmy czuli wspólnie; wdychać zapach lip,
wsłuchać się w ciszę parku — nagle wzajem
patrzeć na siebie, dziwić się — po uśmiech.
W owym uśmiechu było przypomnienie
zająca, który właśnie w tamtej stronie
igrał na łące; to było dzieciństwo
uśmiechu. Już poważniejszy się zdawał
ruch łabędzia, przydany mu, którego później
ujrzeliśmy, gdy dzielił staw na dwie połowy
cichego zmierzchu. — I skłony wierzchołków
wobec czystego, ubiegającego przyszłość
nocnego nieba, powściągnęły uśmiech
ukrócając go przed zachwyconą
przyszłością w twarzy.
Przełożył
Mieczysław Jastrun
Komentarze