Mając ciągle w pamięci lico pana Donalda po przegranych wyborach w 2005 roku, trudno sobie wyobrazić powody dla których zrezygnował. Przyznaję, że ta niespodziewana decyzja o mało nie doprowadziła mnie do omdlenia i utraty dużej ilości wody.
Szanując inteligencję czytelników salonu, omijam szerokim łukiem oficjalną wersję dobrą dla paczkowanych dżownic a brzmiącą mniej a więcej tak;" rusza ofensywa ustawodawcza, pan premier moblilizuje partię do morderczej pracy". Wszyscy pamietamy, jak pan Donald przy terkocie kamer i błysku fleszy zamknął się na tydzień w Sejmie i pracował od rana do nocy i w nocy też (sic!)
Uważam, że nie może być tak, że tak wielki mąż stanu rezygnuje ze stanowiska, które mu się należy. Polski nie stać na marnotrawienie takiego potencjału. W związku z tym rodzi się pytanie, czy nie warto rozważyć zmian w konstytucji i specjalnie dla pana Donalda połączyć funkcję prezydenta z premierem?
Pamiętajmy, Polska zasługuje na cud!
Inne tematy w dziale Polityka