Od początku konfliktu na Ukrainie byłem przeciwny przyjmowaniu Ukraińców " jak leci". Bez kontroli lokowano ich gdzie tylko się pokazali. Tak było na mojej ulicy, w pustym domku zamieszkało ich ...... nie wiadomo ilu. Zero angażowania się , zero pracy , za to co wtorek i czwartek pełne torby darów a w piątek wszystko do samochodu i wyjazd. Każdy wyjazd przynosił im chyba dochody bo wkrótce jedni znosili dary a inni wyjeżdżali do Niemiec przywożąc ich szrot i załadowany w piątek odjazd - na Ukrainę? Potem były dwa samochody na zachodnich blachach i tak to szło a w przerwie alkohol i śpiewy na ulicy. W końcu po kilku interwencjach wyjechali, legalnej pracy u nas nie podjęli. Ich miejsce zajęły ukraińskie płody rolne które akurat mnie nie przeszkadzają. Ale rolnikom już tak. I daję im rację w obronie własnej pracy mając jedno ale zasadnicze pytanie : dlaczego ja mam cierpieć na ich proteście? A tak się stało jadąc do Myszkowa. Ominąłem blokadę za Świerklańcem ale już nie dałem rady ominąć pod Pyrzowicami. Objazd 20 km i za Siewierzem "powtórka z rozrywki". Blokada. Przejazd co jakiś czas, ja czekałem pół godziny. A w sumie straciłem blisko 1.5 godziny.
Więc po dzisiejszym dniu mówię że Ukraińcy zostali zastąpieni przez rolników zatruwających nam życie. Niech blokują granice, niech blokują tory na granicy z Ukrainą ale niech nam dadzą spokój bo dla mnie jajco polskie czy ukraińskie ma takie samo żółtko.