Poniższy tekst to nie są fantazje blogera threeme. Kto nie wierzy, może przeczytać sobie oryginał tutaj.
Czy kąpiel w oceanie może być zagrożeniem dla terenów nadmorskich? Tak, bo podnosi się poziom mórz i oceanów, a gdy na bardziej zaludnionej półkuli północnej jest lato, temperatura wody w morzach i oceanach wzrasta, wiele ludzi wchodzi nagle do wody, by się wykąpać. Grozi to podniesieniem się poziomu oceanu światowego o ponad 30 cm. Szczególnie niebezpieczna jest kąpiel wysokich, otyłych i dobrze zbudowanych mężczyzn, takich kobiet w wysokiej ciąży, w mniejszym stopniu dzieci. I dlatego fachowcy zalecają, by nie zanurzać w morzu całego ciała, a tylko tę część poniżej bioder, powyższe nie dotyczy dzieci.
Niebezpieczne jest również cumowanie większej ilości łódek przy brzegu, ustawionych w jednym kierunku i opuszczanych przez załogi od tej samej strony, grozi to rozkołysaniem fal i może wywołać tsunami.
W związku z powyższym wpadłem na taki pomysł:
Morze Bałtyckie jest słabo połączone, poprzez wąskie cieśniny duńskie z oceanem światowym. Ponieważ otaczają go krainy, gdzie jest przewaga opadów nad parowaniem, jego poziom jest nieco wyższy niż oceanu światowego. Konsekwencją tego stanu rzeczy jest mniejsze zasolenie i większe zanieczyszczenie Bałtyku niż np. Morza Północnego. Ale przecież przynajmniej latem, w upalny dzień, najlepiej przy lekkim, wschodnim wietrze możliwie największa ilość mieszkańców krajów nadbałtyckich powinna wejść do tego morza, zanurzyć się powyżej bioder (najlepiej, żeby wystawały im tylko nozdrza) i jeszcze podwyższyć jego poziom. Dobrze jest wziąć głęboki wdech. Wzrost poziomu musiałby być znaczny, skoro ogół kąpiących się na północnej półkuli w znacznie większym i głębszym oceanie światowym jest w stanie podnieść jego poziom o ponad 30 cm. Nadmiar wód przelewałby się do Morza Północnego. A gdy wiatr się odwróci na zachodni, wszyscy wychodzimy z morza, poziom się znacznie obniża. Czystsze i bardziej zasolone wody z otwartego Morza Północnego zasilają Bałtyk. I tak do skutku.
