Wojtas Wojtas
757
BLOG

Argumenty przeciw JOW w wersji FPTP (czyli to co, chce Kukiz).

Wojtas Wojtas Polityka Obserwuj notkę 3

1. Niepewny jest wynik wyborów. Nawet jak wygra PiS, to może nie wygrać. 6-8% wyników wyborów w FPTP np. w USA, Wielkiej Brytanii czy Kanadzie jest niesprawiedliwe (wygrywa ten, kto ma mniej głosów). To naprawdę za dużo. Nie zależy mi na małych partiach (nawet chcę, żeby znikły SLD, PSL czy TR), ale żeby wygrać w ilości głosów, a przegrać wybory? Gdyby zasymulować JOW-y, to według wyników zarówno I jak i II tury wyborów tegorocznych wygrywa Komorowski czyli PO (w I turze ok. 250, w II ok. 245 posłów – zależy od podziału Polski na JOW-y). Bo po prostu Duda wygrywa na wschodzie Polski z dużą, ponad 20% przewagą, a na zachodzie przegrywa o 0-10%. I tu nawet nie potrzeba gerry-manderingu, ustalania granic okręgów zgodnie z interesami PO. Wiem, że to nie to samo, że to przemodeluje scenę itd. No, ale jakby wystawić 460 super kandydatów Dudów przeciw 460 słabym Komorowskim, to co? Mamy przegrać?

Ludzie popierający PiS głosują raczej na linię partii a nie na jakieś osoby i byliby sfrustrowani, gdyby się tak stało.

Jeśli nawet dostaliby się do sejmu niezależni zamiast PiS-owców (co będzie b. trudne, bo nie ma finansowania itd.) to będą niepewni, jeśli idzie o poglądy (mogą np. niby prawicowcy zachcieć nagle wycofania religii ze szkół albo aborcji czy in vitro) i mogą też kompromitować partię, jak wejdą do klubu (np. okaże się po wyborach, że mieli szemrane interesy).

Tak czy siak gdyby ludzie zachcieli nagle tych niezależnych prawicowych nie-PiS-owców to rozbiją się głosy prawicowe i wygra lewica albo PO. Po prawicy zawsze jest rozbicie samo z siebie albo jakieś wpływy jak w latach 90 (szafa Lesiaka). A po lewej – dyscyplina (oczywiście zawsze sitwa PO, PSL czy SLD się dogaduje, więc teraz też przed wyborami tak będzie).

2. Co by było, gdyby nagle wprowadzono JOW-y? Oczywiście Jarosław wprowadzi swoich, Kopacz też itd. Nie ma prawyborów jak w USA, bo nikt wodzom partii nie rozkaże, a Kaczor się oczywiście nie zgodzi, bo partia mu się rozejdzie. Inni wystawią swoich i głosy się rozbiją. Nie ma co się podniecać, że będzie super przemodelowanie sceny politycznej, PiS-u itd. PiS nie ma aż tylu takich super kandydatów, którzy byliby wygadani i przy przewadze medialnej PO nie psuliby poparcia poprzez jakieś głupie wypowiedzi itd. Cała prawica też nie ma tylu kandydatów, którzy by sobie poradzili przy takiej przewadze medialnej, finansowej i „sitwowej” (urzędnicy są przywiązani do partii na krótkiej smyczy) itd. rywali z lewej strony (a jakby jeszcze zlikwidowano finansowanie z budżetu to byłoby jeszcze gorzej). Zresztą naprawdę – czy chcemy ponad 230 „machin do wygrywania wyborów” którzy nie byliby kompetentni w sprawie finansów, ochrony zdrowia, edukacji itd. Muszą być w sejmie tacy specjaliści, a oni zazwyczaj są mało medialni (takie „profesorki”). Nawet te Suskie, Błaszczaki czy Brudzińskie też są potrzebni – bo są jak śp. Przemysław Gosiewski dobrymi działaczami partyjnymi. I może też lokalnie pomagają ludziom, a o tym w ogóle nie wiemy? A tak czy siak są pewni, że nie pójdą sobie nagle do PO jak Kluzik-Rostkowska i nie rozbiją partii.

3. Jak będą już te JOW-y, to czemu jesteśmy pewni, że PO i w ogóle cała lewa strona nie będzie stosować gerry-manderingu? Naprawdę można kilkanaście kluczowych mandatów poselskich zyskać dzięki temu. Można grupować okręgi z dużą przewagą PiS-u i okręgi z małą przewagą PO i wygrać. Naprawdę oni są w stanie zrobić dużo. Już to pokazali w trakcie kampanii i wyborów prezydenckich.

4. Nawet jakby były prawybory (hm... wprowadzamy JOW-y razem z prawyborami – bardzo trudne, żeby zdobyć większość, no ale załóżmy że tak jest) to wcale nie musi być tak różowo. W terenie głosowanoby ale czy jesteśmy pewni, że w ramach tych prawyborów nie wygraliby (np. poprzez nasyłanie obcych „agentów” PO na wybory kandydata PiS-u) ludzie kompromitujący PiS? Albo później by się okazało, że kandydat jest przekupiony i zaraz po wyborach głosuje niezgodnie z poglądami prawicowymi?

5. Cejrowski powiedział, że nie rozumie o co chodzi w metodzie d’Hondta? No bez jaj, to trzeba się nauczyć i być świadomym wyborcą a nie głąbem. No po prostu sobie głosujesz na partię i w ramach jej na kandydata. Najpierw sobie wybierasz partię, bo zależy ci na linii partii. A potem możesz np. nie poprzeć „jedynki” bo się skompromitowała. [Pewnie, że źle że są „jedynki”, ja bym był za losowaniem numerków po posortowaniu nazwisk kandydatów według alfabetu. To by nie sugerowało wyborcy, że ma zagłosować na „jedynkę”.]

I później tak – tylko partie powyżej 5% w skali kraju zdobywają mandaty (poza mniejszościami narodowymi). Wśród tych partii w ramach okręgu dzielimy ilość głosów dla partii przez konkretną liczbę, tak, aby suma dla całkowitych wyników z dzielenia była równa ilości mandatów dla tego okręgu. Ja sobie po prostu robię w excelu tabelkę z wynikami partii dla okręgu, daję w inne miejsce „dzielnik” i robię dla każdej partii funkcję ZAOKR.DÓŁ(wynik partii/dzielnik). I daję w inne miejsce sumę z tych ZAOKR.DÓŁ. I tak dobieram „dzielnik”, żeby ta suma była równa ilości mandatów dla danego okręgu [zazwyczaj taki dzielnik to ok. 25.000 głosów, w Warszawie gdzieś 35.000)].

A że wygrywa kto inny, niż ten na którego głosowałem? Co z tego, ważne że wygrał ktoś z mojej partii. Mogę sobie głosować na „lokalsa” (a nuż widelec lokals się dostanie i będziemy mieli posła z naszego powiatu), albo na jedynkę jeśli rzeczywiście jest dobra, albo na dwójkę, trójkę itd. jeśli są lepsze. Dwójka i trójka u nas w Małopolsce też przechodzi do sejmu.

6. PSL oczywiście wystawi swoich wójtów, znanych lokalsów itd. PO też. No i co – będą mieli przewagę, bo będzie np. w urzędach gminnych czy innych „budżetówkach” przymus głosowania. Albo jak nie, to jakiś lokalny bogaty biznesmen („Stokłosa”) albo sam siebie wystawi, albo wystawi „swoją” osobę do wyborów (i oczywiście kupę kasy właduje na kampanię, na spoty i kiełbasę wyborczą) no i ona będzie też wspierała sitwę lokalnego biznesu z urzędami gminnymi i lokalną władzą wykonawczą.

Nawet jeśli będą zyski z lepszego PiS-u, to czemu przewaga finansowa i przewaga we władzy wykonawczej i sądowniczej z lewej strony ma aż tak działać na niekorzyść prawicy?

7. Ktoś już napisał, że to wcale nie jest korzystne, że partie małe nie przechodzą, ale mają wpływ na wynik kandydatów ze „swojej” strony i większy wpływ na duże partie (bo duże partie muszą przejąć ich postulaty, żeby wygrać w okręgach). No spoko, małe partie prawicowe mogą sobie wpływać na PiS, mnie to nie przeszkadza. Ale jeśli Palikociarnia będzie miała za duży wpływ na PO, to już naprawdę będą te małżeństwa gejowskie, aborcja na życzenie, walka z Kościołem itd. Teraz to nam tylko grozi, bo PO na szczęście mimo, że chce przejść na lewo, to są różne ministry Biernackie (czy kiedyś Gowiny), które jakoś to blokują.

8. Oczywiście nie jest za dobre, że partie jednak polskie mają aż tak dużą stratę, a aż tak dużo zyskują partie mniejszości narodowych. MN i tak mają posłów (no i też by mieli z 2-3 osoby), no ale RAŚ to się już na pewno lokalnie połączy z PO i albo wystawi swoich a PO ich poprze, albo odwrotnie ale będą na Śląsku wspierać RAŚ który działa bardzo źle. Proniemiecko i antypolsko.

9. Czemu nie system niemiecki? Jest to ciekawe rozwiązanie. Wynik jest rzeczywiście zależny od % partii w skali kraju (czy województwa, ale też proporcjonalnie). Więc jak więcej głosowało na PiS w „Zweitstimme” to wygra PiS. No i ci popularni lokalsi, którzy naprawdę pomagają w swoim okręgu będą usatysfakcjonowani bo się dostaną (projekt PiS z 2006 był bardzo głupi, bo jednak wkurzałby wyborców w okręgach, gdzie wygrywaliby dobrzy bezpartyjni). Oczywiście jestem za zmniejszeniem sejmu do 360 posłów (jak w projekcie PiS-u), więc nie zwiększałoby to tak sejmu (tych dodatkowych posłów w Niemczech jest kilku-kilkunastu, u nas też nie byłoby więcej jak stu). Aż się dziwię, że PiS nie chce wprowadzić literalnie pomysłu niemieckiego (bez udziwnień jak w 2006r.). Trochę minusem jest, że w „Zweitstimme” głosuje się na partię a nie na konkretne osoby, no ale to byłoby już naprawdę strasznie skomplikowane. Cejrowski, a także ci, którzy w wyborach samorządowych głosowali na każdej stronie „broszurki” wyborczej mieliby pod górkę.

No i trzeba byłoby poinformować wyborców, że ważniejszy jest głos w „Zweitstimme” bo to naprawdę decyduje ile będzie posłów. A dobrego lokalsa sobie można wybrać, nikt nikomu nie broni.

A jak ktoś chce, żeby mieć stabilną scenę polityczną z dwiema partiami, to czemu nie okręgi trzy-czteromandatowe z systemem taki jak jest? Już wtedy ta partia, która wygrywa, ma większość, a małym partyjkom jak SLD, PSL czy TR jest bardzo ciężko.

Wojtas
O mnie Wojtas

prawicowiec

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka