Ujawnienie przez media orientacji seksualnej bez woli zainteresowanego jest co najmniej nietaktowne i niewłaściwe, bowiem tylko chcącemu nie dzieje się krzywda.
Ale nie widzę sensu w dalszym roztrząsaniu chamskiej zagrywki GW. Brukowce rządzą się swoimi prawami.
Odmiennie wygląda jednak „sprawa piżamy”.
Incydent ten – a wobec braku dementi Zaradkiewicza, muszę go uznać za wielce prawdopodobny – musiał być doskonale znany pracownikom Trybunału Konstytucyjnego, a co za tym idzie, wielu politykom rządzącej wówczas koalicji, tudzież środowisku zawodowemu jego bohatera.
I nic. Nawet gdy wypędzony z TK Zaradkiewicz „zdradził” i zaczął inteligentnie i skutecznie walczyć ze środowiskami, do których do niedawna sam należał.
Rzepliński o tym milczał, milczała Gersdorf, milczały też polityczne pajace pokroju Szczerby, czy Nitrasa. Milczały nawet dziennikarskie cyngle walczące o „demokrację”.
Takiej lojalności nie doświadczył nawet Piesiewicz, zażywający nosem aspirynę w stroju casual.
Dlaczego?
Można przypuszczać, że owe lojalne i solidarne milczenie było spowodowane pewną powszechnością tego rodzaju zachowań i sytuacji w owych „milczących” środowiskach. To teza ryzykowna, ale prawdopodobna..
Teraz ta środowiskowa lojalność i solidarność zostały złamane. A sprawa jakby przycichła medialnie. Szybko! Czyżby wspomniane środowiska przestraszyły się konsekwencji?
Inne tematy w dziale Kultura