Siukum Balala Siukum Balala
1466
BLOG

Płyniemy na Burano ( 1 )

Siukum Balala Siukum Balala Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 55


image


Zobaczyć Neapol i umrzeć. Zobaczyć Wenecję i zostać stratowanym, porwanym przez ludzki strumień rwący w przeciwną stronę niż strumień do, którego my jesteśmy przypisani. Czy te strumienie nie mogłyby się równoważyć i płynąć w sposób uregulowany ? ta sama szerokość w stronę San Marco i taka sama z powrotem ? Niestety nie. Strumień rwący przez most Rialto w stronę San Marco jest bardzo silny rano. Późnym popołudniem prądy się wyrównują, by wieczorem mógł przybrać na sile prąd rwący w stronę Piazzale Roma i w stronę dworca kolejowego Świętej Łucji. To ludzie bez stałego zameldowania w Wenecji opuszczają to cudowne miasto.


image


image


Mimo tych niedogodności i ciągłego obijania się o czyjeś ramiona, brzuchy i plecy do Wenecji należy jechać kiedy tylko nadarza się okazja. Bo nie ma w Europie i świecie miasta równie pięknego, z równie ciekawą historią, miasta tak unikalnego i z taką klasą. Rozumieją to nawet Chińczycy, których jest najwięcej na świecie i najwięcej w Wenecji. Mimo, że posiadają zbudowaną przez Amerykanów replikę Wenecji w Macau to jednak wolą oryginał. Replika to replika, a aluminowe gondole to nie gondole, choć replika butów adidasa wykonana w Szanghaju niczym nie różni się od tych robionych przez szewców z Bawarii. Radą na te niedogodności jest odpłynięcie na którąś z wysepek na weneckiej lagunie. Wybór jest spory : Lido, Murano, Burano, Mazzorbo, Sant' Erasmo, Torcello itd. Oprócz wysepki San Michele, tam obywateli Wenecji dowożą gondolami - karawanami. Tym razem zdecydowaliśmy z małżonką moją Zofią, że płyniemy na Burano. Na plac Świętego Marka przypłynęliśmy rankiem z Tronchetto. Do Fondamente Nova, skąd odpływa vaporetto nr 12 na Burano, mogliśmy dopłynąć innym tramwajem, jednak jak wspomniałem wyżej, Wenecja to unikatowe w skali świata miejsce i szybciej tam z buta niż tramwajem, choć na otwartej lagunie tramwaj potrafi pędzić z zawrotną prędkością 10,5 węzła, to i tak opłynięcie fortu i arsenału zabiera sporo czasu. W pobliżu mostu Rialto zostaliśmy porwani przez ludzki strumień i wrzuceni w jakąś wąską  uliczkę, zaliczyliśmy kilka ślepych podwórek i jeden dziedziniec z wystawionymi, drogimi winami, więc się wycofaliśmy. Lubię wina, ale tanie. Trochę przy pomocy planu miasta, trochę przy pomocy nawigacji na smartfonie wyrwaliśmy się z labiryntu uliczek i na mostku koło kościółka San Giovanni  uznałem, że nadaję się na przewodnika PTTK. Strzałka z napisam Ospedale ( Szpital ) rozjaśniła sytuację. Przy Fondamente Nova jest szpital z jedynymi w świecie karetkami pogotowia napędzanymi śrubą. A nie mówiłem, że Wenecja to unikatowe miejsce. Sygnały i lampy na karetce pogotowia są identyczne jak gdzie indziej. Tylko ten chory pod pokładem taki nieporadny. Po 10 minutach byliśmy na przystanku " A " przy Fondamente Nova, czekamy na vaporetto nr 12. Przybywa szybko, dobija i odbija równie szybko. Kunszt sterników weneckich to klasa prawdziwa. Na dobicie do przystanku, załadowanie pasażerów i odcumowanie potrzebują mniej czasu niż londyński skład metra. Wenecka maestria się kłania, szkoda, że nie śpiewają " o sole mio " Jednak nie wymagajmy zbyt wiele od motorniczego, a jak chcemy " sole mio " to dopłaćmy do biletu sześć  dyszek  i za osiem dyszek gondolier zaśpiewa nam takie " sole mio " że małżonka nigdy nam tego nie zapomni.


image



image


Sadowimy się w najodleglejszym kącie vaporetto. To podstawa do ciekawych obserwacji. Gdybyśmy usiedli na pierwszym miejscu, to nigdy nie napisalibyśmy ciekawej notki, bowiem widzielibyśmy tylko napis " fumare vietato " i to wszystko. A tak proszę bardzo. Sadowi się przed nami jakieś niemieckie małżeństwo. Mężczyzna ma komplet włosów na głowie, więc z tyłu trudno określić wiek. Kobieta ma na pierwszy rzut oka lat między 35 - 40. Uroda między filipińską, a trochę indiańską, andyjską. Trudno określić. W pewnym momencie mężczyzna obraca się profilem do mnie i już wiem, że rocznik to wczesny Adenauer. Tulą się do siebie czule, coś tam szepczą i robią noski. Wygląda na to, że multi - kulti siegt an allen fronten. Małżonka moja Zofia patrzy zazdrosnym okiem
- Popatrz jak się kochają - mówi
- Daj spokój to lipa, typowe " filipińskie małżeństwo " 
- Jakie filipińskie ? 
- Normalne, ludzie zachodu mający kasę  jadą do Azji i kupują sobie żony za niewielkie pieniądze, po to by szpanować przed kolegami z pracy. Mam w pracy trzech takich żonkosiów. Derek K. - największa pierdoła w firmie - przywiózł sobie taką laskę z Tajlandii, mimo, że jest stary niechluj i ma tylko dwa zęby. Swoją drogą to straszne wybierać sobie żonę jak pudla. 
Trochę małżonka moja schodzi na ziemię i powiada 
- Skoro tak to zaraz wyjmą smartfony, tak jak ty. 
Pomyliła się o 50 %, mężczyzna wyjął smartfona, a kobieta podręcznik do niemieckiego " Sprechen und verstehen ganz einfach " Chyba miałem rację. 
Doklejam się i ja do smartfona i mimo pięknego  widoku  na cmentarz San Michele jestem via smartfon w Katalonii, która też jest mi bliska.


image


Próbuję zrozumieć różnicę pomiędzy załatwianiem przez rząd hiszpański zwykłych, wewnętrznych spraw Hiszpanii, a codziennym łamaniem konstytucji i deptaniem podstawowych praw ludzkich i swobód obywatelskich przez reżim w Warszawie. Nie mogę tego problemu rozgryźć. Może Juncker się wreszcie wypowie ? Wątpię. Czy mając taką wypłatę i taką obsługę warto trzeźwieć ? Napisała kiedyś Gazeta Wyborcza, że nasz " król Europy " będzie miał dwóch kamerdynerów, bo osoby o których rozwój intelektualny dba Michnik, takie rzeczy muszą wiedzieć. Wiadomo, że klasę polityka mierzy się dziś ilością kamerdynerów i szoferów przydzielonych do obsługi. Myślę, że Juncker ma czterech kamerdynerów, dwóch do zdejmowania odzieży i dwóch do zanoszenia do sypialni. Czterech kamerdynerów, a odpowiedzi na proste pytanie udzielić nie potrafi. Wracam zatem do obserwacji. Nie pojąłem różnicy między Warszawą, a Barceloną, ale pojąłem wreszcie przyczynę chińskiego sukcesu. Oni są bardzo solidarni, pomocni sobie, troszczą się o siebie wzajemnie. My to gdzieś po drodze zgubiliśmy. Oprócz nas, niemieckiego małżeństwa multi - kulti, oraz kilku pojedynczych osób, reszta podróżujących vaporetto, to Chińczycy. Pozornie tacy sami jak my, uśmiechają się podobnie, gestykulują podobnie, na szyi dyndają im takie same aparaty fotograficzne jak na naszej szyi, ze swiatem zewnętrznym komunikują się za pomocą smartfonów, jak my. Kciuki chodzą im jak nóżki tancerek w paryskim "Crazy Horse " Są jednak bardzo solidarni. Mimo, że skupieni na smartfonach, to potrafią się jednak od nich oderwać. W pewnym momencie jedna z Chinek wyjmuje z plecaka wrapa, ale nie takiego małego jak w barze " Subway " za 2,5 funta, tylko ogromnego, prawie jak mały wałek od tapczanu. Zaczyna jeść. Po chwili siedzący obok Chińczyk odrywa się od smartfona i mówi 
- Daj gryza
Ja mandaryńskiego nie rozumiem, ale pamiętam czasy kiedy byliśmy bardzo solidarni i pomocni sobie. Zawsze na długiej przerwie ktoś wyjmował z tornistra  kanapkę lepszą od naszej i wówczas wypowiadało się to sakramentalne 
- Daj gryza... i on lub ona, kolega lub koleżanka dawała gryza, a dziś ktoś poprosi o gryza ? w życiu. Bo wie, że gryza nie dostanie. Dziś każdy sobie. 
Po chwili inna Chinka mówi 
- Daj gryz... i dostaje gryza. 
Po chwili następna. Kiedy dobijamy do Murano wrap jest już solidarnie zjedzony.


image


Chińczycy wysiadają i idą podglądać jak w hucie szkła produkuje się szklane gondole. Za dwa lata pojawią się w sklepach z pamiątkami  tańsze szklane gondole, a może i tańsze szklane magnesy na lodówką z zatopionym wewnątrz zdjęciem mostu Rialto. 


image


image


A my z Niemcami płyniemy dalej, płyniemy na Burano. Jesteśmy zdani na Niemców, sąsiedztwo. Na Burano  też są turyści, też są Chińczycy, ale jest park, trochę zieleni, a po przejściu drewnianego mostku na Mozzorbo odnajdziemy upragniony spokój, który mielibyśmy we własnym domu, bez wyjeżdżania, ale navigare necesse est, i co zrobisz ? 


image


Ciąg Dalszy Nastąpi. Niestety obowiązki nie pozwalają pisać dalej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości