Siukum Balala Siukum Balala
2293
BLOG

Zrozumieć niemiecką duszę

Siukum Balala Siukum Balala Niemcy Obserwuj temat Obserwuj notkę 216

Pomimo zjeżdżenia czterech niemieckich aut, nie jestem w stanie pojąć niemieckiej duszy. Nie udało mi się zajrzeć do środka. Ktoś mi zaraz zarzuci, że posłużenie się jednym tylko artefaktem - li tylko technicznym - do zadania tak wielkiego i skomplikowanego jak analiza i ocena zachowań całego narodu jest absolutnie nieprofesjonalne. Ale dlaczego? przecież Volkswagen miał błogosławieństwo samego führera. Dlatego też mnie to wystarczy. Poza tym jest takie angielskie powiedzonko: kiedy angielski inżynier ma zaprojektować kij, to zaprojektuje kij. Kiedy niemiecki inżynier ma zaprojektować kij, zaprojektuje kij z bardzo skomplikowanym mechanizmem dodatkowym. Bez wątpienia takim skomplikowanym mechanizmem był Holocaust. Sowiecki modus operandi nie był tak technicznie wysublimowany. Holocaust nie był dziełem dzikiej, podpuszczonej tłuszczy, jak większość europejskich pogromów. Holocaust był operacją bardzo dokładnie zaplanowaną i wykonaną z precyzją godną Niemców. Kierownictwo SS to nie byli ludzie z motłochu dowodzący SA. Wierchuszkę SS w randze Obergruppenführera ( odpowiednik rangi generalskiej w Wehrmachcie) stanowiło blisko 20 % przedstawicieli niemieckiej szlachty i arystokracji. Tacy ludzie nie mają prawa tłumaczeń typu " myśmy nic nie wiedzieli " lub " wykonywaliśmy tylko rozkazy " Tematem na osobną, obszerną notkę są biografie szefów Einsatzgruppen, pośród których natknąć się można nawet na uniwersyteckich wykładowców. 

image

 Kiedy tuż po wojnie brytyjscy historycy zabrali się za analizę dokumentów dotyczących Holocaustu, nie byli w stanie przebrnąć przez zalew eufemizmów obecny we wszelkich dokumentach z tematem związanych. Im też trudno było to pojąć. Dlatego ja do dziś nie wiem, czy Niemiec to produkt zbankrutowanego luteranizmu, czy pruskiej, koszarowej dyscypliny, z jej mechanizmem podporządkowywania sobie wszystkiego i wszystkich, czy też zindoktrynowana spuścizna po kanclerzu Adolfie Hitlerze. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że katolicki ksiądz dobrowolnie dołącza do plutonu egzekucyjnego. A luterański pastor Ernst Biberstein w poczuciu historycznego i obywatelskiego obowiązku był w stanie, na ochotnika wstąpić do Einstazkommando 6 i wybić się nawet na jego dowódcę. Kiedy tuż po wojnie opadł kurz, Niemcy starali się nieśmiało używać narracji typu: myśmy nic nie wiedzieli. Jedna tylko wizyta w Sachsenhausen sprawia, że owo " nic nie wiedzieliśmy " nie wytrzymuje krytyki. Gigantyczny, wzorcowy lager niemal w środku miasteczka, setki komand w pasiakach maszerujące do pracy i z pracy w asyście wyglancowanych esesmanów i psów rasy alzackiej, a oni nic nie wiedzieli. Oni wiedzieli i byli na to gotowi i ochoczo się do zadania zabrali. Kiedy do społecznego życia wszedł termin " gleichschaltung " czyli ujednolicenie, zastąpienie społeczeństwa pluralistycznego ujednoliconym, nazistowskim społeczeństwem, oni samorzutnie wprowadzili kolejne słówko " selbstgleichschaltung " Oni osobiście chcieli się ujednolicić, chcieli by każdy element ich duszy był nazistowski. Europa lat międzywojennych to czas, kiedy w wielu krajach rządziły dyktatury mniej lub bardziej sympatyzujące z niemieckim nazizmem, jednak nigdzie nie wydały one owocu takiego jak Holocaust. To ochocze popieranie idei faszystowskich było powszechne, nikt się nie wyłamywał. Po obowiązkowym wprowadzeniu salutowania w typie, które znamy z filmu o Hansie Klossie, nie oddanie honorów maszerującym kolumnom SA, kończyło się zwykle obiciem mordy. O czym wielokrotnie przekonali się nieświadomi, zagraniczni turyści odwiedzający Berlin. Oczywiscie mnóstwo roboty mieli też konsulowie składający protesty w niemieckim Auswärtiges Amt tyczące pobić swoich rodaków. To się działo i to było akceptowane. Ustawy norymberskie nie wzbudziły zaniepokojenia, ani żadnej refeleksji. Gorzej, oni to zaakceptowali w każdym szczególe. Tropienie i rugowanie wszystkiego co żydowskie doszło do granic absurdu, skoro jakiś urzędnik w Ministerstwie Poczt i Telegrafów zdecydował, że należy w telegraficznym kodzie fonetycznym zastąpić litery S - jak Salomon, literą S - jak Siegfried, a literkę D - jak Dawid, literką D - jak Dora. Dawid i Salomon był nieakceptowalny i coś z nim należało zrobić... i zrobiono. Kiedyś lecąc do Berlina kartkowałem jakąś kolejną edycję przewodnika " Lonely Planet " i ku zdziwieniu wśrod informacji gdzie w Berlinie najlepszy shoping, dzielnice LGBT, oraz najlepsze restauracje była krótka notka historyczna dotycząca Holocaustu. Fragment pamiętnika młodej kobiety pracującej w fabryce. Opis lęków związanych ze znikaniem kolejnej koleżanki i kolegi z sąsiedniego stanowiska pracy. Poniedziałkowe lęki, bowiem najskuteczniejsze polowanie na Żydów w Berlinie odbywały się w weekendy. Przyczyna praktyczna - ludzie w domu. Zatem wiedzieli.

image

Dla mnie owo " wiedzieli " było oczywiste, choćby po ewidencjonowaniu w głowie tzw. Stolperstein. Niemiecka nazwa " kamień o który się potykamy " nie bardzo mi odpowiada. Polskie określenie " kamień pamięci " jest chyba lepsze. Inne tłumaczenie z niemieckiego " tu leży Żyd pogrzebany " jest chyba jeszcze gorsze. Otóż chodząc po Prenzlauer Bergu tych kamieni, o które się potkniemy jest aż nadto, by twierdzenie " myśmy nic nie wiedzieli " z łatwością obalić.

image

Stolperstein w Oslo 

Stolperstein jest rozsiany po całej Europie, nawet na uroczej wyspie Corfu i nawet ponad 300 km za kołem polarnym. Bo Niemcy jak już mają zaprojektować kij, to go zaprojektują, że mucha nie siada.


image

300 km za kołem polarnym. Tablica upamiętniająca Żydów z Trømso deportowanych do Auschwitz 

image


W książce " Tatuażysta z Auschwitz " jest opisana sytuacja, w którą do odnalezienia pewnego Stolperstein w Berlinie, nie mogłem uwierzyć. Główny bohater - narrator jest wzywany przez nadzorującego jego pracę, esesmana Baretzkiego do komory gazowej. Lale żegna się już z życiem, bo do komory gazowej wzywano tylko jeden raz. Idzie zatem do komory, widzi skłębiony stożek ludzkich ciał, z których każde walczyło o ten jeden haust powietrza, pozwalający żyć o 3 sekundy dłużej. Obok leżą dwa ciała z takim samym wytatuowanym numerem. Nie zgadza się rachuba. Nie mogło być w Auschwitz dwóch więźniów o takim samym numerze. A co by było gdyby jeden " numer " uciekł ?

image

Niemiecka buchalteria Holocaustu

Trzeba wiedzieć, że " księgowość " Holocaustu to była bardzo skomplikowana dziedzina. Lale pochyla się i na popielatej skórze odczytuje kompletny numer. Wszystko się zgadza. Ostatnia cyfra w obu przypadkach, brana za 3, w jednym przypadku okazuje się być cyfrą 8, niezbyt dokładnie wytatuowaną. Esesmani oddychają z ulgą, mogą zamknąć kompletną listę i przekazać do obozowej rachuby. Z ulgą oddycha również Lale, bowiem jego " opiekun " w niemieckim stylu żartuje - jesteś Lale jedynym Żydem, który żywy wychodzi z komory gazowej.

image

Wenecja, obóz deportacyjny dla weneckich Żydów. Kolejna rzecz trudna do wyobrażenia. Operacja Husky z pełnym sukcesem, alianci prą na północ Włoch, Monte Cassino zdobyte, a Niemcy maja czas i obowiązek  by barkami przetransportować Żydow poza lagunę i w komplecie odesłać do Auschwitz. 

Kończąc zatem tę dość długą notkę, zainspirowaną przez Przewodniczącą Komisji Europejskiej, panią Urszulę von der Leyen. Jest w Berlinie jeden Stolperstein, w którym zawarta jest cała niemiecka dusza, której ja mimo tak wyrazistego dowodu i tak zrozumieć nie jestem w stanie. Jest 1 maja 1945 roku. III Rzesza jako spójny mechanizm państwowy już nie istnieje. Na przedmieściach zdobytego Berlina Sowieci organizują pierwszy po wojnie pochód pierwszomajowy. Göring po dwóch natarczywych telegramach do führera, domagajacy się przekazania władzy jest już żywym trupem. Po rewelacjach agencji Reutera o konszachtach Himmlera ze Szwedami, również i on jest żywym trupem. Gdyby führer nie był już zwykłym trupem i gdyby obaj byli w jego zasięgu, to obaj stanęliby przed plutonem egzekucyjnym. Być może nawet rozstrzelałby ich ewangelicki pastor Biberstein. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Wydarzyło się za to coś w pewnym schronie na Prenzlauer Bergu. We wstrząsanym przez ostrzał sowieckiej artylerii bunkrze powinno wytworzyć się mimo wszystko jakieś poczucie wspólnego losu, jakiś solidaryzm, jakieś wzajemne wspieranie się, dodawaniu otuchy. Niestety nic takiego się nie wytworzyło. Zdemaskowano za to Żyda - pechowca, któremu nie było dane przetrwać wojny, choć jej koniec był już wyraźnie słyszalny. Dobiegający 60 - tki Arthur Michelsohn, więc wobec ówczesnych kryteriów już staruszek zostaje przekazany w ręce gestapo i 1 maja 1945 roku, wraz z dwoma przypadkowo pojmanymi Żydami zostaje bestialsko zamordowany.

image

Bo Niemcy nie robią niczego połowicznie, a nade wszystko przestrzegają obowiązującego prawa. Skoro partia NSDAP zadekretowała, że Niemcy mają być " Judenrein " to mają być wyczyszczone do ostatniego Żyda. Nawet jeśli miałoby się to przydarzyć w dniu tak uroczystym jak 1 maja, już za niedługo obchodzonym w całym socjalistycznym Berlinie. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka