Portal Gazety Wyborczej pisze dziś, że Włodzimierz Cimoszewicz chce wrócić do polityki.
Ponieważ lubię pisać o polityce, to osobiście dziękuję Towarzyszowi Cimoszewiczowi za powrót, bo dzięki temu będę mieć nowy fajny temat do pisania. Walenie w kaczy kuper ma sens póki PiS jest jako-tako mocny, ale jak PiSowi spadnie do 12%, to co? Kopać leżącego nie warto, szkoda sił. A więc o kim będę pisać za rok? A tu proszę: Cimoszewicz, wieloletni sekretarz partyjny na Uniwersytecie Warszawskim - to chyba lepsze, niż taki Kaczyński co tylko trochę wspominał Lenina i Marksa w doktoracie. Koleś, co sprzedał akcje Orlenu tuż przed śmierdzącym na trzy kilometry aresztowaniem prezesa Orlenu. Koleś, który jakimś trafem zapomniał o tych akcjach w swoim oświadczeniu majątkowym, a potem jego partyjni koledzy nazwali to "ponadstandardową uczciwością".
No i ta wspaniała polityka kadrowa (chyba od niego Anna Fotyga się uczyła): nie zapominajmy, że pani Jarucka, najsłynniejsza niezrównoważona urzędniczka Rzeczypospolitej, to protegowana Cimoszewicza. To on ją, nie wiadomo dlaczego, wprowadził na wysokie stanowisko w MSZ. Można sobie dyskutować, ile jest winy panów Miodowicza i Brochwicza w propagowaniu kłamstw pani Jaruckiej o Cimoszewiczu, ale na pewno główną winę ponosi sam Cimoszewicz, bo to on tę panią wprowadził na polityczne salony.
Mówiąc krótko: idzie Wielkanoc, będą jaja. A Panu/Towarzyszowi Cimoszewiczowi składam za jednym zamachem najlepsze życzenia z okazji Wielkanocy i z okazji Pierwszego Maja.
Więcej o aferze z akcjami Orlenu: http://www.skubi.net/Cimoszwicz-i-etyka.html