4 obserwujących
77 notek
54k odsłony
  819   0

Dlaczego Kukiz

10 maja zagłosuję na Pawła Kukiza. Wyjaśniam, dlaczego.

Od kilku lat Paweł Kukiz promuje jednomandatowe okręgi wyborcze (JOW). Chodzi mu o to, aby w wyborach do Sejmu JOW-y zastąpiły obowiązujący obecnie proporcjonalny system wyborczy. O zaletach JOW-ów i o wadach systemu proporcjonalnego pisałem już niejednokrotnie, pisało już na ten temat wielu innych autorów (na przykład artykuł przewodniczącego ruchu JOW Wojciecha Kaźmierczaka; jeden z moich artykułów). Tu ograniczę się do przypomnienia w wielkim skrócie trzech mechanizmów, za pośrednictwem których system proporcjonalny prowadzi do wynaturzenia władzy państwowej w Polsce.

Posłowie uzależnieni od przywódców: System proporcjonalny powoduje, że posłowie są uzależnieni od szefów partyjnych bardziej niż od wyborców. Wynika to z tego, że ten system wyborczy oparty jest na listach kandydatów układanych przez władze partyjne, a szanse posła na ponowny wybór zależą w większym stopniu od jego miejsca na liście niż od woli wyborców.

Takie uzależnienie jest szkodliwe w przypadku wszystkich posłów, ale jego siła niszcząca jest szczególnie duża w przypadku posłów należących do większości rządzącej. Wynika to z tego, że szefami partyjnymi tych posłów są osoby zasiadające w rządzie, skutkiem czego powstaje błędne koło: posłowie ci kontrolują rząd, decydują o jego budżecie i o uchwalaniu ustaw na jego wniosek, a jednocześnie starają się za wszelką cenę przypodobać rządowi. A powinno przecież być inaczej: kontrolując rząd, uchwalając budżet i ustawy, posłowie powinni starać się działać w sposób, który uzyska aprobatę wyborców, a niekoniecznie rządu.

Przypadkowi posłowie: Proporcjonalny system wyborczy powoduje, że do Sejmu trafiają bardzo często osoby przypadkowe, prawie całkowicie nieznane wyborcom lub wręcz nielubiane przez zdecydowaną większość wyborców, osoby, których główną zaletą jest wierność wobec władz którejś z partii. Oto przykład. Gdy kilka miesięcy temu Donald Tusk został przewodniczącym Rady Europejskiej, jego mandat poselski objęła Ewa Czeszejko-Sochacka.

W trakcie kampanii wyborczej w roku 2011 pani Czeszejko-Sochacka porysowała gwoździem samochód sąsiada, co zostało nagrane przez monitoring video. Tuż przed wyborami pisała o tym prasa, nasza niezbyt mądra bohaterka była publicznie wyśmiewana, a zapis z monitoringu był hitem internetu. Skompromitowana kandydatka uzyskała w wyborach 2466 głosów, czyli 0,24% głosów w okręgu. Jest to wynik słaby (co w tych okolicznościach nie dziwi): w warszawskim okręgu wyborczym wybiera się 20 posłów, a więc jeden poseł przypada na każde pięć procent oddanych tam głosów; pani Czeszejko-Sochacka dostała 20 razy mniej, niż te 5%.

Przy obowiązującym u nas systemie wyborczym ten słaby wynik wystarczył, by kandydatka mogła objąć mandat poselski po Donaldzie Tusku.

Opisywana tu sytuacja jest ekstremalna: nieczęsto się zdarza, aby kandydat do Sejmu używał gwoździa przeciwko samochodowi sąsiada w czasie kampanii wyborczej i dał się przy tym nagrać. Ale problem osób, które zostają posłami pomimo tego, że wśród wyborców mało kto ich popiera, jest bardzo poważny. Spośród 20 posłów wybranych z warszawskiego okręgu wyborczego, 14 uzyskało poparcie mniej niż 0,9% wyborców, a więc poparcie niskie, podobnego rzędu wielkości, jak to uzyskane przez Ewę Czeszejko-Sochacką. Oznacza to, że dwie trzecie warszawskich posłów, to osoby o bardzo małym poparciu wśród wyborców (o tym szerzej piszę tu).

Skład rządu nie wynika bezpośrednio z woli wyborców: W systemie proporcjonalnym z reguły żadna partia nie uzyskuje w parlamencie większości, która umożliwiałaby jej samodzielne utworzenie rządu. W tej sytuacji skład i program rządu budowane są w drodze międzypartyjnych negocjacji, już po wyborach. Nie ma bezpośredniego związku między wynikiem wyborów a składem i programem rządu.

W Polsce oderwanie składu rządu od wyników wyborów było szczególnie widoczne w roku 2005, kiedy wicepremierami zostali Roman Giertych i Andrzej Lepper, mimo że zdecydowana większość wyborców ani tych panów nie popierała, ani nawet, głosując, nie brała pod uwagę możliwości, że mogą oni wejść w skład rządu.

Od roku 2007 do dziś wicepremierem odpowiedzialnym za gospodarkę, a więc najważniejszym z wicepremierów, jest przywódca PSL (do roku 2012 był to Waldemar Pawlak, obecnie jest to Janusz Piechociński). PSL rządzi polską gospodarką pomimo tego, że partia ta nie została w żaden sposób wybrana do tego przez obywateli: PSL ma wśród wyborców poparcie poniżej 9% — dla porównania, Andrzej Lepper w roku 2005 został wicepremierem dzięki poparciu dla Samoobrony wynoszącemu 11%.

Kandydat monotematyczny — to źle czy dobrze?

Paweł Kukiz buduje swoją kandydaturę na krytyce zawłaszczania Polski przez polityków, używa wyrażenia wampiryzm partii politycznych. Ale za tą daleko idącą krytyką idzie tylko jedna naprawdę istotna propozycja konstruktywna. Jest to właśnie propozycja wprowadzenia JOW-ów w wyborach do Sejmu.

Lubię to! Skomentuj32 Napisz notkę Zgłoś nadużycie

Więcej na ten temat

Komentarze

Inne tematy w dziale