Marta Śmigrowska Marta Śmigrowska
195
BLOG

O Nowej to Hucie piosenka (i o słonecznej Kurytybie)

Marta Śmigrowska Marta Śmigrowska Gospodarka Obserwuj notkę 15

Stalinowski wrzód wciąż ropieje. Nowa Huta, ten nieudany socjologiczny eksperyment, nie ofiaruje mieszkańcom wielu szans na zmianę. Prostytucja opłacana tanim winem, „bloki cudów”, czyli skupiska socjalnych klitek, gdzie gnieżdżą się rodziny eksmitowane z innych, lepszych miejsc. Nie uświadczysz tam policjanta, za to można skończyć spacer z lufą pistoletu w ustach. A pechowcy mogą napatoczyć się na „wjazd” kibiców Cracovii (tam gdzie Huta jest wiślacka) lub Wisły (tam, gdzie teren obsikuje Cracovia).

 
Sekierą czy betonem?
 
Na Hucie tęsknią za sądami 24-godzinnymi Ziobry, bo wtedy było bezpieczniej. Zapewne dlatego chłopaki z Huty wręczają sobie na gwiazdkę…siekiery (może być również zestaw mieczy samurajskich z chińskiej hurtowni). A na pytanie, co z Hutą począć, odpowiadają „postawić wysoki mur i zalać betonem”.
 
A co to ma wspólnego ze zmianami klimatu? Ano ma.
 
Kiedy chłopaki i dziewczyny z Huty zamarzą sobie pojechać nad morze, wysiądą z TLK, kupią wino i pójdą na plażę, znajdą brzegi pokryte toksycznymi sinicami (zakwit sinic wiązany jest z nadmiernym użyźnieniem Bałtyku przez nawozy przyniesione z pól uprawnych, a ocieplenie jeszcze ten proces pogłębia).
 
Co więcej, proklimatyczne inwestycje mogą być dla Huty dobre. Dla Huty, Węgrzyc i Suwałk i kilku innych miejsc dotkniętych biedą, bezrobociem i brakiem perspektyw.
 
Mówimy tutaj nie tylko o inwestycjach w odnawialne źródła energii, czy efektywność energetyczną (o fenomenie gmin samowystarczalnych energetycznie pisałam tutaj).
 
Mówimy o kompleksowych zmianach w tkance miasta, które, poprawiając stan środowiska miejskiego, przynoszą ludziom zmianę na lepsze.
 
Za górami, za lasami…
 
Miejscem, gdzie się to udało jest Kurytyba, ponad 2 milionowe miasto w Brazylii.
 
Jeszcze 25 lat temu było to miasto typowe dla krajów rozwijających się – okryte smogiem, trawione bezrobociem, przemocą i brakiem perspektyw. Dzisiaj 99% mieszkańców deklaruje, że lubi swoje miasto.
 
Jak więc uszczęśliwiono Kurtybian?
 
PRZYJAZNY TRANSPORT
 
System transportu publicznego Kurytyby opiera się na szybkich autobusach i jest jednym z najbardziej inteligentnych rozwiązań tego typu na świecie. Ekspresowe autobusy jeżdżą nawet co półtorej minuty. Przeszklone, cylindryczne przystanki są ładne i wygodne. Szerokie drzwi na wysokości platformy przystanku pozwalają na szybkie wejście i wyjście pasażerów (cała operacja trwa od 15 do 19 sekund). Autobusy poruszają się specjalnymi bus pasami i nie tkwią w korkach. Aż 70% Kurutybian jeździ do pracy autobusami, znikły korki, nawet w centrum jest czym oddychać. No, i spadła emisja gazów cieplarnianych…
 
PRACA
 
Autobusy wycofane z użytku oferują darmowy transport do parków i terenów zielonych.
 
Inne służą jako mobilne centra doskonalenia zawodowego. Za równowartość dolara, Kurytybianie mogą szkolić się w zawodzie mechanika, elektryka, stenotypistki, fryzjera, bądź rzemiośle artystycznym.

Część absolwentów zakłada własny biznes. Pozostałym pracę oferuje miasto.
 
ZIELEŃ I OPIEKA
 
W 1970 na mieszkańca Kurytyby przypadało zaledwie 5 m2 terenów zielonych. Dzisiaj to 559 m2. Zasadzono 1,3 mln drzew, założono 16 parków i 1000 zieleńców, gdzie można sobie poczytać darmową prasę. Przedszkola na godzinę, rozsiane po mieście, pozwalają zostawić pod opieką dziecko w trakcie załatwiania spraw bądź zakupów.
W biednych dzielnicach, gdzie rodzice pracują do późna i nie odbierają pociech ze szkoły, dzieciom oferuje się dodatkowe, nieobowiązkowe zajęcia z edukacji ekologicznej.

DOBROWOLNOŚĆ I WSPARCIE
 
System recyklingu nie został Kurytybianom narzucony odgórnie. Wprowadzono go w szkołach, po czym dzieciaki przekonały rodziców, że warto segregować odpady. Skutek? Dzisiaj 2/3 odpadów (100 ton dziennie) jest segregowanych. Dochody ze zbiórki odpadów przeznaczane są na działania użyteczności publicznej.
 
W programie recyklingowym zatrudnieni są alkoholicy wychodzący z nałogu oraz bezdomni. Wynagradza się ich jedzeniem oraz biletami na transport publiczny. Ponad 22 tys. „trudnych” rodzin uczestniczy w programie.
 
Zbiórka odpadów przyczyniła się do poprawy stanu środowiska miejskiego, spadła umieralność noworodków i zapadalność na choroby, szczególnie w biednych dzielnicach miasta. No, i spadła emisja gazów cieplarnianych…
 
DUMA

Kurytybianie są ze swego miasta zwyczajnie dumni. Mają poczucie, że uczestniczą w kształtowaniu losu miasta. Stali się wobec siebie solidarni.
Naturalnie, ta nieco egzotyczna opowieść nie znajdzie bezpośredniego przełożenia na losy chłopaków i dziewczyn z Huty. Skoro jednak władzom ubogiej Kurytyby starczyło inwencji i pieniędzy, by poprawić los mieszkańców, Kraków, Warszawa i Gdańsk też mogą. 
 
Teoretycznie, bo przecież laski i krzaczki zasadzone na Hucie mogą stać się siedliskiem dla młodocianych przestępców. Bo nasi alkoholicy może nie będą chcieli segregować odpadów. Bo, bo, bo…
 
Czy wystarczy chcieć? Nie wiem. Pewne jest, że problemy społeczne i klimatyczne polskich miast nie rozwiążą się same. Przykład Kurytyby wskazuje, że inteligentne podejście do rozwoju miasta może pogodzić dobrobyt mieszkańców i wymogi ochrony klimatu.
 
Może nie trzeba będzie stawiać muru i zalewać betonem.
 
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka