Czy prawo można zmienić?

Zwolennicy prawa autorskiego często dowodzą, że nie można. Świętość i dogmat, szczególnie jak międzynarodowe. Tymczasem można. Referendum to co niby jest? Coś jest legalne, robimy referendum i jest nielegalne. Albo na odwrót. Dlatego też można tak zmienić prawo, żeby zapobiec totalizacji państwa. Trzeba tylko szukać konkretnych propozycji. Tymczasem strona społeczna jest niezorganizowana, nie ma stałych źródeł finansowania stąd o forsowanie propozycji społecznych trudno. Ale nawet na arenie międzynarodowej można wystąpić i konkretne konwencje zmienić. Polacy mogą się stać liderami ogólnoświatowego ruchu obywatelskiego, jeśli się nie damy wykiwać rzecz jasna.
Powstaje pytanie jednak: w jakich granicach zmiana prawa jest możliwa? Czy można proponować wprowadzenie rabunku? Że niby w sobotę od 15 do 17 wolno? Albo innego zbrodzieństwa? Zmierzam do ustalenia, czy negocjacje w sprawie ACTA w ogóle były legalne i czy ABW zamiast nachodzić nastolatków po domach nie powinna ścigać pomysłodawców i zwolenników ACTA? Tym bardziej że jakoś ciężko jest się dowiedzieć, jakie były postulaty pierwotne pomysłodawców. Pomysły te w pewniej mierze zostały uchylone ale oni za nie odpowiadają. A za spisek antydemokratyczny to chyba jakieś paragrafy są?
Powiedzmy sobie szczerz ACTA to niewypał i to mętny. Same podróbki w istniejącym porządku prawno-społecznym by przeszły bez problemu dlatego dodali do nich resztą, kamuflując swoje cele. Choć i na podróbkach można sporo ugrać. Podzielmy je na:
1. Tandeta sprzedawana za 10-20 % ceny tzw oryginału w różnych mocno wątpliwych miejscach.
2. Towar oferowany w cenie powyżej 50% ceny tzw oryginału, najczęściej w średnio wątpliwych miejscach.
3. Towar z przeceny, zwrotów, z odprutą metką. Ale doszywają tą metkę i wprowadzają do obiegu.
4. Towar nie różniący się od oryginału, wprowadzony do obiegu w miejscach o wysokiej wiarygodności.

I może okazać się, że towar który w ogóle nie jest podróbką zostanie uznany za podróbkę.