socjalpatriotyzm socjalpatriotyzm
745
BLOG

Śniadanie u Śniadka

socjalpatriotyzm socjalpatriotyzm Polityka Obserwuj notkę 9

           Sprawiedliwość społeczna – to fraza, która działa na moje uszy niczym piękna muzyka. Od czasu przetasowań w mainstreamie polskiej polityki to ładne sformułowanie używane jest przez przeróżnych jegomości, nie do końca rozumiejących sens wypowiadanych przez siebie słów. Albo inaczej – rozumiejących je na swój sposób. W okolicach rocznicy podpisania umów sierpniowych wzburzył mnie poważnie obecny przewodniczący NSZZ „Solidarność”, Janusz Śniadek. Nie chodzi mi w tym miejscu o głośne okazywanie niechęci Platformie Obywatelskiej, premierowi Donaldowi Tuskowi i prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu. Przeciwnie – to bardzo dobrze, że związek zawodowy ustami swojego lidera sprzeciwia się neoliberalnym posunięciom „elyt”. Szkoda tylko, że robi to tak późno – 20 lat po rozpoczęciu przez rząd… „Solidarności” złodziejskiej prywatyzacji, która de facto zakończyła żywot niemal całego polskiego przemysłu („przestarzałych molochów”, jak to lubią podkreślać zwolennicy wolnego rynku) oraz szkolnictwa zawodowego. Nie miałbym żadnych pretensji do przewodniczącego Śniadka, gdyby był Tuskiem, Korwinem-Mikke czy innym politykiem odwołującym się werbalnie do idei liberalizmu. Śniadek próbuje przekonać wszystkich słuchaczy i telewidzów, że jest szermierzem w walce o ową nieszczęsną sprawiedliwość społeczną. Wystarczy sięgnąć do historii ostatnich 20 lat, aby zobaczyć, że słabo mu ta maskarada wychodzi.

 

Przewodniczący nieustannie sugeruje, że dzisiejszy związek i jego polityczny „opiekun”, Prawo i Sprawiedliwość, są jedynymi spadkobiercami socjalnego spadku po Wielkiej „Solidarności”. Czyżby? Janusz Śniadek był w czasie rozmów okrągłostołowych i transformacji ustrojowej przewodniczącym jednej z najliczniejszych komisji zakładowych związku w całym kraju – w Stoczni Gdynia. Co wówczas zrobił, by „umiarkowani” solidarnościowi doradcy i wierchuszka PZPR przestali wdrażać w życie reformy zupełnie przeciwstawne dorobkowi ideologicznemu Pierwszej „Solidarności”? Gdzie był wtedy Jarosław Kaczyński? Czy po kilku miesiącach nie został przypadkiem ministrem w kancelarii Lecha Wałęsy, tym samym popierając zaistniały stan rzeczy? Ciężko dostrzec nazwiska Śniadka i Kaczyńskiego pośród opozycyjnych wobec kierownictwa działaczy NSZZ. W owych czasach obaj panowie klepali po plecach Wałęsę i Balcerowicza, a „radykałów” Gwiazdy czy uważanych za marzycieli „solidarnościowych socjaldemokratów” Bugaja zwalczali, lub w najlepszym razie ignorowali. To właśnie z kręgów zbliżonych do pragmatycznej koalicji Wałęsy i przyszłego środowiska Unii Wolności wychodziły przedziwne dla związkowców tudzież zwolenników solidaryzmu powiedzonka w stylu „Panie premierze, a niech boli!”, wyrażające tępe poparcie dla „unowocześniania” gospodarki przez Balcerowicza. Podobne błędy dzisiejsi włodarze „Solidarności” powtórzyli w końcu lat 90., gdy Kaczyński i Śniadek wsparli niezbyt socjalną Akcję Wyborczą „Solidarność” i antypracowniczy rząd Jerzego Buzka, odpowiedzialny m.in. za wykończenie polskiego górnictwa. Komisja Krajowa związku, ze Śniadkiem jako wiceprzewodniczącym, dalej rozmiękczała mózgi polskich robotników, zarzucając ich kretyńskimi hasłami jak „Managerowie w Polsce = bezrobocie, managerowie w Europie = dobrobyt”. „Solidarność” utrzymywała, że przyczyną upadku polskiej gospodarki i biedy ludzi po 1989 roku była nie sama prywatyzacja, ale oddanie zakładów w ręce byłych komunistów, którzy z sekretarzy stali się menedżerami. Dodawano, że pracodawcy wywodzący się z kręgów dawnej opozycji są bardziej ludzcy niż postkomuniści. Związek oficjalnie namawiał swych szeregowych członków do uległości wobec chlebodawców. Ciekawe, czy wtedy przewodniczący Śniadek pamiętał o pięknej 20. Tezie z pierwszego programu NSZZ z 1981 roku: Autentyczny samorząd pracowniczy będzie podstawą samorządnej Rzeczypospolitej”…

 

Po 2005 roku środowisko to zmieniło wroga – spłukanych politycznie „komunistów” zmienili „liberałowie”. Zaborczą Moskwę zastąpiła europejska Bruksela. Śniadek i Kaczyński dalej mogą opowiadać o swej walce o sprawiedliwość społeczną. W końcu w telewizjach kablowych mamy dużo kanałów z bajkami dla dzieci. Szkoda tylko, że czasami wierzą w nie także dorośli. I hochsztaplerzy polityczni dalej mogą ciągnąć swój wózek.

 

Kirilenko

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka