SOLTYS SOLTYS
886
BLOG

Breivik i Holmes - zbrodniarze czy celebryci?

SOLTYS SOLTYS Polityka Obserwuj notkę 10

Witam Państwa po stosunkowo długiej przerwie (euro, brak weny, brak czasu, kryzys etc.) Jestem Wam co prawda winien uzupełnienie poprzedniego tekstu, ale ostatnie wydarzenia nasunęły mi kilka przemyśleń, którymi chciałbym się podzielić przed ich dezaktualizacją.

Równy rok temu na położonej niedaleko Oslo wyspie Utoya Anders Breivik dokonał aktu masowego morderstwa. Zginęło 69 osób, głównie młodych aktywistów norweskiej Partii Pracy. Nie dalej jak kilka dni temu Breivik znalazł naśladowcę w osobie 24-letniego Jamesa Holmesa, który przekonany, iż jest filmowym Jokerem, otworzył ogień do ludzi spędzających wieczór na premierze najnowszej odsłony filmu Batman. Podobnie jak rok temu także i teraz serwisy medialne niczym sępy rzuciły się na rozbieranie tego rodzaju krwawych newsów na czynniki pierwsze. W ciągu kilku godzin obaj wymienieni wyżej mordercy stali się celebrytami, których gęby nie znikają z telewizora od świtu do zmierzchu. Cała sytuacja nabiera jeszce głębszych cech groteski, gdy te same media zaczynają w najlepsze dumać nad tym co należy zrobić żeby takich sytuacji unikać w przyszłości.

Winni odnajdują się bardzo łatwo: przemoc w komputerze, przemoc w telewizorze, przemoc w rodzinie, łatwy dostęp do broni, zatomizowane społeczeństwo, złe systemy kontroli i zabezpieczeń etc. Po swojej stronie jak zwykle winy brak, a przecież promowanie wizerunku tych morderców w mediach (nachalne wręcz pokazywanie twarzy, czytanie pamiętników, informowanie dosłownie o wszystkim co ma z nimi jakikolwiek związek) może mieć realny wpływ na uaktywnianie się ich potencjalnych naśladowców. W dzisiejszych czasach chęć chociaż chwilowego pokazania się w telewizji, zaistnienia w mediach, jest dla wielu ludzi wartością samą w sobie. Widać to bardzo jaskrawo chociażby po fali prostackich talent show, gdzie co drugi uczestnik jest w stanie zrobić z siebie błazna, lafiryndę czy kretyna (niepotrzebne skreślić) choćby za małą namiastkę zaistnienia w medialnej rzeczywistości. W tym kontekście rozwodzenie sie o tym co Breivik jadł wczoraj na śniadanie albo jak wygląda cela w której zamieszka "wcielenie Jokera" jest objawem niebywałej krótkowzroczności i nieodpowiedzialności mediów. Informowanie o tego typu wydarzeniach to jedno, ale promowanie ich negatywnych bohaterów to zupełnie co innego. Dotyczy to zarówno spraw zagranicznych jak i rodzimego podwórka, gdzie przy okazji sprawy małej Madzi i małego Szymona przekroczono niejedno dziennikarskie tabu, wchodząc z buciorami do domu ludzi zanim cokolwiek im udowodniono. To, że wedle mojej wiedzy rodzice Madzi bardzo cynicznie wykorzystywali medialny szum moim zdaniem nie jest dla tych tzw. dziennikarzy żadnym wytłumaczeniem.  

W nieco mniej barbarzyńskich czasach nazwiska tego rodzaju dewiantów jak Holmes można by usłyszeć tylko raz - podczas wydawania wyroku śmierci. Niestety żyjemy w erze tak dalece posuniętego relatywizmu moralnego, że winą za zbrodnie jednostek próbuje się obarczać źle funkcjonujące społeczeństwo, względnie jakieś inne nieuchwytne byty. Jednym z nich jest powtarzana jak mantra gadanina o szkodliwym wpływie gier wideo na psychikę młodych osób. Próbuje się nas przekonać, że fakt iż jakiś czubek uwierzył że jest postacią z gry komputerowej jest winą nie jego, ale właśnie tej gry. Idąc tym tropem myślenia należy uznać, iż James Holmes przekonany że jest filmowym Jokerem jest produktem ubocznym twórców filmu o Batmanie. Chyba nie muszę nikogo specjalnie przekonywać, że takie stawianie sprawy prowadzi w ślepy zaułek. Wielogodzinne siedzenie przed PC czy konsolą nie uczyni Cię mordercą, podobnie jak długotrwała gra w szachy nie uczyni z Ciebie króla.

Kolejnym torem na które fałszywie zatroskane narastającą falą przemocy media próbują skierować debatę publiczną jest dyskusja o ograniczeniu dostępu do broni palnej. Zawsze podziwiałem ludzką wiarę w to, iż rządy ograniczają ów dostęp w interesie poprawy bezpieczeństwa obywatela, gdyż o ile mi wiadomo, to mechanizm ten działa dokładnie odwrotnie. Wydaje mi się sprawą logiczną, że im więcej broni w ręku obywateli tym większa obawa rządu przed podejmowaniem nieprzemyślanych decyzji. A zatem ograniczanie ilości broni palnej u obywateli jest w interesie rządu, a w tym punkcie interes ów stoi w wyraźnej sprzeczności z interesem obywatela. Ponadto oczywistym jest, że ktoś kto zamierza z premedytacją użyć broni palnej w miejscu publicznym nie będzie miał żadnych oporów przed zdobyciem jej w sposób nielegalny. Ograniczenia w dostępie do broni nie są dla tego typu osób żadną przeszkodą, ale broń w ręku potencjalnej ofiary jest przeszkodą jak najbardziej realną. Gdyby co druga osoba na premierze Batmana posiadała broń palną to jestem pewien iż Holmes (przy założeniu, że jest poczytalny) zastanowiłby się bardzo dobrze przed próbą urządzenia sobie strzelnicy na przedmieściach stolicy Kolorado. Warto na to spojrzeć z tej perspektywy, szczególnie jeśli jesteś przeciwnikiem kary głownej oraz poszerzania dostępu do broni palnej.

Pozdrawiam, Sołtys

SOLTYS
O mnie SOLTYS

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka