Było ich trzech Marek Jurek , Tomasz Wołek i Michał Kamiński. W 1999 roku pojechali do Wielkiej Brytanii odwiedzić gen. Pinocheta . Jak od tamtego czasu potoczyła się ich kariera polityczna. Marek Jurek po zrezygnowaniu z funkcji marszałka Sejmu znalazł się na politycznej równi pochyłej. Obecnie funkcjonuje na obrzeżach polityki. Tomasz Wołek , specjalista futbolu południowo amerykańskiego stał się poprawnie politycznie i salon wybaczył mu tę wizytę. Wolte Tomasza Wołka można porównać do wolty Stefana Niesiołowskiego.http://blog.rp.pl/wildstein/2007/06/23/wolka-cudowne-zmartwychwstanie/ Zacytuje fragment linku "Czy ktoś z państwa pamięta Tomasza Wołka, oszołoma i nieudacznika, od którego z niesmakiem odwracali się mądrzy i piękni III RP? I czy przyjdzie państwu do głowy, że szacowny publicysta piszący regularnie zarówno w “Gazecie Wyborczej”, jak i “Polityce”, stały komentator radia i telewizji, autorytet medialny to ten sam człowiek? Tak, to ten sam, choć nie ten sam Wołek.”
Ataki na Michała Kamińskiego przypominające mu czasy minione, o których z taką lubością pisze GWhttp://wyborcza.pl/1,75478,6837893,Kaminski_ciazy_torysom.html , nie dotyczą neofity Wołka. Czytając G.W ma się wrażenie, że u Pinocheta był tylko M. Kamiński. Ponieważ T. Wołek wyraził skruchę, G.W. potraktowała onego jak miłosierny samarytanin. Czekam tylko kiedy T. Wołek expressis verbis zaatakuje Kamińskiego za wizytę u Pinocheta.
Inne tematy w dziale Polityka