Z dedykacją dla Staszka-Poldka, w odpowiedzi na jeden Jego komentarz. A także dla Innych, którzy szanują i rozumieją...
Mój Kościół skrzywdził Maryję. Bo tak niewiele o Niej wiemy, a tak wiele, idąc za głosem majowych kazań, wyobraziliśmy sobie na Jej temat.
Co za tym idzie, Kościół skrzywdził kobiety, którym Maria stawiana jest za wzór. Nie chce mi się tutaj streszczać kazań i wykładów (głównie prorodzinnych), jakie dotąd usłyszałam. Ale mam coraz częściej wrażenie, że Maryja traktowana jest przez katechetów jako środek pierwszej pomocy na przykład na feminizm albo generalnie na zachwianie się autorytetu matki, fundamentów rodziny. W jakim znaczeniu? Sama kobieta była przez Kościół zaniedbana, to jest oczywiste. „Odkrył" ją dopiero Jan Paweł II i to on zaczął mówić głośno o kobiecej godności. Wtedy wielu kaznodziejów jakby ocknęło się i zaczęło na gwałt poszukiwać inspiracji do tematu, a więc także atrakcyjnego wzoru osobowego dla młodych dziewczyn (wzoru kobiety-matki przede wszystkim). Znaleźli go w Maryi. A ponieważ, jak się rzekło, z Biblii niewiele można o Maryi wyczytać, ci niejednokrotnie głęboko wierzący ludzie podparli się wyobraźnią.
"Piękna i cicha"
Okazało się to być źródłem natchnienia literackiego, ale i pułapką. Ze stworzonego przez nich obrazu Matki Bożej wyłaniają się cechy: łagodność, pokora (specyficznie rozumiana), cichość, pogoda ducha, gotowość do służby. Niepokoi jednak to, że nie ma w Niej ani szczypty miłości własnej, nie ma ambicji. Tylko raz słyszałam płomienne kazanie o tym, że Matka Boża była marzycielką, a spotkało się ono ze strony wiernych z nieufnością i z lekkim zgorszeniem... Krótko mówiąc, Maria od lat, a może nawet wieków, funkcjonuje w wyobraźni ludu jako potulne dziewczę i taką ma zostać. Ha - zapytam - a dlaczego? I komu zależy na tym, żebym ja, katoliczka, miała akurat taki wzór kobiecości? I nawet jeżeli jest to prawdziwy obraz Marii, to analogie maryjne są w kazaniach naprawdę zbyt mocno eksploatowane. Historia dostarcza więcej przykładów wspaniałych kobiet. Każdej z nas Bóg przeznacza inną drogę i nie dla każdej kobiety ścieżka Maryi jest jej ścieżką.
Moda „maryjna"
Maryja, jak można wywnioskować z przekazu biblijnego, była osobą skromną i to także podkreślano, ale w zmanipulowany sposób. Karykaturą tej pedagogiki były stroje, noszone przez oazowiczki w latach 90. Były dość jednolite. Pojedynczy zestaw składał się z hinduskiej spódnicy do kostek i workowatego podkoszulka, maskującego biodra i pupę oraz sandałków/klapek. Do tego wolno było mieć biżuterię w postaci skórzanego rzemyka z wisiorkiem. Któreś pokolenie nazwało ten zestaw "modą maryjną". Tak ubierały się niemal wszystkie uczestniczki rekolekcji. Jeśli ktoś nie wierzy, niech obejrzy filmy i zdjęcia oazowe z tych lat (osobiście dałam się raz wmanewrować w taki uniform, ale uciekłam z niego w... legginsy). Podkreślam, „moda maryjna" jest określeniem ironicznym, które jednak znakomicie odzwierciedla to, jakie wartości różne autorytety jeszcze dzisiaj przypisują osobie Maryi.
Samotna, jak... kobieta
Na koniec, kiedy już wiem, jak mam się zachowywać i jak wyglądać, muszę zmierzyć się z kłopotami dnia codziennego. Mówię im „radosne amen - jak Maryja". Ta radość, którą w scenie Zwiastowania przypisała jej hagiografia współczesna, jest według mnie najbardziej dla Maryi krzywdząca. Bo scena, od kuchni patrząc, wyglądała zapewne tak: młoda dziewczyna stoi przed obliczem anioła, słucha obietnicy, dzięki której niejedna panna poczułaby się pępkiem Świata, a potem dociera do Niej, że gdy się zgodzi, to w pierwszym rzędzie będzie narażona na ukamienowanie[1]. I ona reaguje... radosnym uniesieniem?
Nie wierzę w maryjną radość ad hoc. Wierzę w to, że Ona musiała walczyć sama ze sobą. Wierzę, że miała w sobie straszny lęk i odwagę (która zwyciężyła). I że zanim stała się tą Jedyną, naszą pośredniczką łask, przez tę jedną chwilę poczuła się bardzo, bardzo samotnie, dlatego właśnie, że w tym wszystkim... była kobietą.
[1] Ks. Roman R. Rogowski napisał piękny tekst pt. "Kenoza Maryi" , gdzie nie tracąc cukierkowych słów, a mimo to wzruszająco, przedstawił dramat Jej wyboru. Dramat, wahanie, refleksję. To najlepszy tekst o tematyce maryjnej, jaki kiedykolwiek czytałam.
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura