Jeden weekend. Trzy wycieczki na dwóch kółkach. Trzy wnioski.
Dolny Śląsk jest inny. Każda prawie duża wioska szczyci się pałacem albo jego ruinami (w stylu "neoPGRowym"). Gdzieniegdzie można się natknąć na podłużne budyneczki ze spiczastą wieżyczką bez dzwonka, niestety, gdzie jeszcze za Hitlera funkcjonowały szkoły wiejskie. Całkiem ostatnio natknęłam się na kilka murowanych kościołów, z wolnostojącymi, drewnianymi dzwonnicami albo na gotycką synagogę w Oleśnicy, która teraz służy jako zbór zielnoświątkowców. Przemierzając stare szlaki po raz kolejny,zauważyłam optymistyczną tendencję do odkrywania i odnawiania murów szachulcowych, i teraz białe domy i kamienice, ozdobione czerwonymi pelargoniami przypominają cacka z podalpejskich miasteczek.
Dolny Śląsk jest dziwny. Cmentarze zapchane lastrykowym byle czym mieszczą jeszcze na obrzeżach sypiące się grobowce przedwojennych właścicieli wiosek. Stoją obok siebie groby Niemców i Kresowiaków, pomniki ku czci ofiar Katynia i zbiorowe mogiły żołnierzy austriackich. W szczerym polu, łagodnie podchodzącym pod szczyty Gór Sowich figura Heilige Marii przypomina o szczęśliwym powrocie do domu młodego żołnierza I wojny światowej.
Czerwcowa noc na Ślęży rzuca dziwne cienie na zwalone skały, pod którymi być może jest tajemniczy korytarz, kryjący zaginione złoto z wrocławskich banków i kości żołnierzy, żywcem pogrzebanych razem z tajemnicą. Na szczycie góry sąsiadują ze sobą łacińskie inskrypcje ku czci świętej Anny i pogańskie figurki, tablica z napisami szwabachą i polska tabliczka z rozkładem mszy świętych.
Ten Dolny Śląsk, z klimatem południowej Badenii, a kresową duszą, z fundacjami Schaffgotschów i kościołami z czasów św. Jadwigi, odbudowanymi przez dzielnych proboszczów ze Lwowa, jest jeden i piękny.
Fragment tekstu ukazał się w tygodniku "Nowy Czas"
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura