Czy ktoś z Was zastanawiał się kiedyś, czym jest Czas? Czy jest to strumień, kołowrót wypadków, czy może osoba: Bóg, szatan, ktokolwiek?
Ja znalazłam kiedyś fragment indiańskiej bodaj pieśni: „Nic nie trwa wiecznie oprócz morza i gór". Potem, stojąc na jakimś szczycie w Karkonoszach, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego góry są uważane za wieczne, a czas płynie tam dla mnie inaczej niż w dolinach.
Z całą pewnością góry są znakiem, a nawet symbolem literackim czasu/wieczności. Drugim znakiem istnienia Czasu jest dla mnie południe. Między innymi dzięki kulturze i literaturze polskiego modernizmu.
Dzwon głoszący Południe zawsze zmusza mnie do oderwania się od pracy i przebycia choćby kilku sekund w ciszy. Czas zderza się wtedy z Wiecznością:
„Człowiek w południe widzi wiele rzeczy, jakich nie widział dotychczas. [...]o ile życie jest przemijaniem i stałą destrukcją, o tyle w południe świat cały nabiera wyrazu wieczności. Wieczność pojawia się tylko w południe"[1],
Słońce wędruje po horyzoncie, dochodząc do zenitu i tak samo człowiek ma swój czas przesilenia, „Cichy czas południowego słońca", rozkwitu życia albo na odwrót - jego zastygnięcia, obezwładnienia sił:
"Pomiędzy pochodem wzwyż a zachodem, w połowie drogi, na dnia przełęczy jest krótka, przedziwna chwila wytchnienia: południe. W ową chwilę życie nie spogląda w przyszłość, albowiem nie posuwa się naprzód. Nie zaczęło się również schodzenie w dół, przeto życie nie ogląda się jeszcze poza siebie, w przeszłość. Stanęło - ale nie wyczerpane jeszcze, nie zmęczone: ten postój pełen jest jeszcze całej mocy biegu. Stanęło pośrodku samej tylko teraźniejszości. A jego spojrzenie idzie w dal - nie! nie idzie w ogóle ani w czas, ani w przestrzeń: ono dąży w wieczność.[...]Wieczność przemawia do ciebie o każdej godzinie, ale dla południa jest ona najbliższą sąsiadką. Bo oto wtedy czas staje w miejscu, czeka otwiera się przed tobą. Południe jest czystą teraźniejszością, pełnią dnia"[2].
Jest to oczekiwanie na ostateczne zagaśnięcie życia w Kosmosie, jak to się dzieje w scenach, które opisuje młodopolski poeta, Józef Ruffer (symbolika pustyni, żaru słonecznego i moru), lub na zbawienie - oczekiwanie bierne, bo w przyrodzie zahamowane już zostały siły wegetacyjne. W dekadenckim wierszu Z tej smutnej ziemiOrkana, faktycznie, z nieba zstępuje Chrystus, ale i On nie jest w stanie zaradzić złu. Południem rządzi kto inny:
"Bywa taki moment w życiu wiejskiem, pełnem instynktu i prostoty ducha, że wszelki ruch ustaje i serce zamiera. Bywa to w południe letnie, kiedy słońce stoi u zenitu i, spędzając cienie, przeziera tajniki świata. Zamilka wtedy pieśń, wiatr ucicha, opadają wzniesione do słońca ręce, a po bezludnych drogach i polach przeciągają południce, którym człowiek nie ufa.
W ogóle włada ludźmi obawa bezwzględnej świadomości, widzącej rzecz obustronnie; nad monistyczny absolut przenoszą dualistyczną walkę światła z ciemnością, aby tylko był cień i zachęcająca gra światła, granice ruchu i punkt oparci, bodaj w cierpieniu. W południe opuszczają ludzi siły i odwaga. Pieśń wchłonęło słońce, które spędza tęsknotę; serca zamierają, jak liście bez wiatru; zda się, że wraz z pieśnią i Bóg ziemię opuścił"[3].
Wyobrażenia o grozie południa są bardzo dawne, już w Biblii można znaleźć uwagę o „morze, który niszczy w południe" (Ps. 91, 5-6). Ale Południe ma też swoją sakralną symbolikę. Wyznacza je dzwon na Anioł Pański. Czas pracy, bieg wody, praca młyna, zostaje poza człowiekiem:
Niezmącona cisza i spokój dokoła:
Tylko w dole gdzieś potok z wartkim szumem płynie,
Woda huczy w dalekim pracowitym młynie,
A dzwon południe głosi na wieży kościoła.
I wraz wchodzi na cmentarz przez otwarte dźwierze
Kobieta w żółtej chustce na głowie pochyłej;
Klęka u rozniesionej samotnej mogiły
I - żegnając się głośno - zaczyna pacierze. -
Bronisława Ostrowska, Cmentarz górski
Romano Guradini moment Zwiastowania nazywa „godziną południową ludzkości", gdy w oczekującej na dopełnienie obietnicy Marii „przebywała pełnia czasu, czysta teraźniejszość, otwarta dla wieczności".
Po modlitwie wszyscy wracają do codziennych zajęć, mieszkańcy wsi - do pasterstwa, prania, rybactwa, żniw, sianokosów i zwózki itd. Tylko zmarli gazdowie „twardo posnęli i nie wyjdą w pole/ Choć dzwonią sierpy wśród złotej kurzawy" (Cmentarz Zawistowskiej). Warto zauważyć, że i tu, w pejzażu upalnego popołudnia, śmierć jest snem - wśród odurzającej woni ziół.
Jeden taki punkt w kołowrocie Czasu: południe. Tyle symboliki temporalnej: życie, śmierć, trwanie, przemijanie, wieczność, sacrum chrześcijańskie, sacrum pogańskie.
A może Południe to w ogóle nie jest czas? A może Czasu w ogóle nie ma?
----
Materiałem interpretacyjnym jest poezja Młodej Polski, podstawą naukową - opracowania różnych epok.
[1] H. Buczyńska-Garewicz, Metafizyczne rozważania o czasie, s.149-150.
[2]R. Guardini, Znaki święte, s. 85-86
[3] Z. Wasilewski, Od romantyków do Kasprowicza. Studia i szkice literackie, s. 399.
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura