Ossadowi dedykuję:)
Kiedy pierwszy raz pomyślałam o tym, by obrać sobie jakiś zawód, postanowiłam, że zostanę archeologiem. Chciałam iść śladem tajemnic i rozwiązywać zagadki. Najpierw uważałam, że powinnam zacząć od kopania, ale okazało się, że jestem za słaba do łopaty. Na wykopaliska ruszyłam więc dokąd indziej.
Dom J. nie stał, niestety, na gruzach średniowiecznego grodziska.
Ale miał strych.
Ten strych odkrywałam kiedyś z nabożnym, dziecinnym lękiem, mimo że dorośli uparcie twierdzili, iż nie można tam chodzić, bo jest uszkodzony strop. Tere-fere. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy, to maszyna do szycia, stojąca na środku pomieszczenia. Jaki idiota (dorosły) stawiałby czynny sprzęt codziennego użytku tam, gdzie się akurat wali strop? Po latach dowiedziałam się, że faktycznie było to grzeczne kłamstwo dla dzieci. Za maszyną stał zamaskowany powielacz i trwała produkcja nielegalnych ulotek i pisemek.
By dostać się na strych u D., należało pokonać straszliwą drabinę. Dałam spokój. Dotarłam tam po latach i, przez nikogo nie pilnowana, mogłam poświęcić się buszowaniu po przedwojennych książkach.
Zagracony stryszek jest też u nas w domu. Chodzimy tam tylko wtedy, gdy trzeba dostać się na dach, by wywiesić chorągiew na 3 maja. Sprawa wykopalisk i odkryć była o tyle prosta, że wystarczyło podnieść kilka desek od podłogi i mały człowiek mógł obejrzeć kilka dobrze zachowanych biuletynów Solidarności. Wzdłuż ściany leżała zwinięta flaga państwowa.
I taki obraz strychu sobie, jak dziecko, zapamiętałam. Oaza wolności, miejsce konspiracji i wyrażania uczuć patriotycznych :)
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura