O tym czasie, o dwóch wojnach na Kresach, opowiadała mi Babcia (rocznik 1913). Niewiele mi przekazała, okruchy, które sama uzupełniała na podstawie przekazów starszego rodzeństwa.
Jej rodzina mieszkała przed 1918 r. w Samborze.
Ojciec i najstarszy brat mojej babci ukrywali się przed internowaniem, drugi brat został jednak uwięziony przez Ukraińców w Kosaczewie. W domu została matka, w ciąży, z 4 chorymi na szkarlatynę córkami. Babcia wspominała, że codziennym jedzeniem była im mąka, gotowana z sokiem malinowym, taki kisiel, a przecież wszystkie panie cieszyły się, że jest co jeść.. To właśnie choroba uratowała skromne zapasy i cały dom przed rabunkiem ze strony Ukraińców: przybyły po łupy wojak przestraszył się zarazy i wycofał za próg.
Moja prababcia modliła się gorąco o powrót wszystkich mężczyzn. A któregoś dnia, niespodziewanie wrócił do domu 17-letni syn. Został zwolniony z obozu, gdzie panowały głód i choroby. Jego matka postąpiła wówczas tak, jak wcześniej ślubowała przed Bogiem, prosząc o cud. Zostawiła kolorowe fatałaszki i biżuterię: do końca życia ubierała się już tylko na ciemno.
Lwów pod obstrzałem wielu wojsk
Inaczej wspominał wojnę Dziadek (rocznik 1907), mieszkaniec Lwowa. Opowiadał mi, że któregoś dnia szedł razem ze swoim ojcem przez miasto. W pewnym momencie zatrzymali się przed wystawą księgarni, na której Dziadek zobaczył "24 obrazki z dziejów Polski" Anczyca. Ojciec kupił, mu tę książkę, a kiedy wyszli ze sklepu na ulicę, dowiedzieli się, że w Sarajewie był zamach.. Ta książka, na której wychowaliśmy się my, wszystkie wnuki, jest teraz moja. Mam ją jako najcenniejszy skarb, a data wydania - 1914 - zawsze przypomina mi opowieść Dziadka o końcu C.K. Galicji..
Przez Wierne Miasto przetoczyły się chyba wszystkie możliwe wojska. Kiedy "carscy" jeszcze Rosjanie pędzili jeńców austriackich, prababcia cichcem zabrała do domu słaniającego się pod ścianą rannego i wykurowała go domu. Był to Węgier, który wrócił potem bezpiecznie do swojej ojczyzny.
Na maturze w mundurze
Podczas oblężenia Lwowa, kolejno przez przez Ukraińców i bolszewików, koledzy Dziadka, Orlęta, przychodzili do klasy z karabinami, zaliczali lekcje, a potem znowu wracali na posterunki..
A koniec wojny? Brat babci wspominał, że kiedy przyszło zwycięstwo, chłopaki przychodzili zdawać maturę, ubrani w mundury. Był to podobno niezawodny sposób na surowych profesorów!
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura