Sosenka Sosenka
50
BLOG

Okupacja sowiecka według "pani" i według "chłopki"

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 20

Będą to wspomnienia o charakterze komparatystycznym. Wirtualny dialog dwóch moich babć. Dialog inteligentki z chłopką.

Krótki, jak na 6 lat wojny, trochę jak mozaika, ale oparty na faktach.

Tortury i propaganda

Lwowska babcia wspomniała wejście Armii Czerwonej ze zgrozą, zawsze określając go jako upadek państwa polskiego. Odtąd codziennie, idąc do pracy, przechodziła pod murami więzienia (Brygidki?), zza których słyszała krzyki mordowanych Polaków. Pracowało się wówczas 10 dni, a co 10. dzień był wolny. Nawet kiedy teoretycznie było wolne, spędzano inteligentów do sal wykładowych na prelekcje o zasługach Marksa i Lenina, gdzie przede wszystkim opluwano Polskę i Polaków. - To była taka dzicz! - wspomniała babcia Rosjan. Ich żony chodziły po mieście w eleganckich koszulach nocnych, których wcześniej nie znały, a które brały za kreacje wieczorowe. Przełożeni instytucji naukowych - a w tych kręgach obracali się dziadkowie - byli niedouczeni, mózgi mieli wyprane przez naczalstwo, a wszędzie budzili strach i nieufność. Powrót z pracy był zawsze ryzykowny, Rosjanin potrafił stać na środku ludnego placu z karabinem maszynowym i strzelać do kogo popadnie. Przed taką właśnie salwą uszedł kiedyś dziadek.

W zrabowanych sklepach oczywiście niewiele co można było dostać. Kiedyś babcia odbierała z lady chleb, ale sprzedawczyni w ostatniej chwili wyrwała jej paczkę owiniętą gazetą, bo na zdjęciu był Stalin. W mig rozłożyła pogiętą kartkę, pogłaskała zdjęcie i troskliwie wyeksponowała na półce. Chleb owinęła czym innym.

Najczarniejsze, najgorsze wspomnienie to oczywiście znikający ludzie. Sąsiad, młody harcerz. Żona w ciąży. Któregoś dnia babcia zobaczyła, jak wyprowadza go z domu NKWD. Jeszcze kilka tygodni widywała tę panią w ciąży, potem znikła i ona. Babcia zawsze płakała, wspominając to. Na szczęście dziadkowi udało się uratować kogoś przed pewną śmiercią (najprawdopodobniej przez Katyniem). Sowieci zebrali pewną grupę polskich oficerów i trzymali ich tymczasowo w Rynku. Mama jednego z nich przyszła, przerażona, do Dziadka - Niech Pan go ratuje! - Dziadek wybiegł, jak stał, w fartuchu laboratoryjnym i krzyknął do jednego z nich (lekarza weterynarii) - Rozkazuję panu w tej chwili stawić się do pracy! - Sowieci zdębieli, ale nie stawili oporu. Zależało im na produkcji szczepionki, każda para rąk była dobra. Bóg tak widocznie chciał, bo dziadek do końca mawiał, że to Ktoś nim samym kierował. Ten uratowany człowiek był potem profesorem, a prywatnie ojcem chrzestnym którejś z moich ciotek.

Ręka Kaina

Drugiej babci było w zasadzie obojętne, kto jest "u góry". Całe życie cierpiała skrajną biedę (zimą boso po śniegu), winą za którą obciążała "tamtą Polskę", wspomniała wyrok bez sądu, komorników.- Taka Polska musiała upaść - mówiła.

Prawdziwym niebezpieczeństwem było UPA. Nie było spokojnej nocy, był za to upatrzony już za domem wir rzeki, gdzie planowała wskoczyć z dwojgiem malutkich dzieci (jednym z nich był mój ojciec), w razie napadu. Wolała to niż męki. Co jakiś wysłuchiwała relacji sąsiadek, z której jednej, Ukraińce, współbracia zamordowali męża serią z karabinu (bo nie chciał oddać dzieci do UPA), drugiej, Polce - wymordowali całą rodzinę, nawet nie wiadomo jak, ale cały dom był zbryzgany był krwią; trzeciej - zimą zaginęła córka, a ciało znaleziono w lesie, dopiero wiosną. Za którymś razem kuzyn dziadka przybiegł boso po śniegu z innej wioski: dwóch braci zadusili dymem w ziemiance, ojca zastrzelili salwą puszczoną przez drzwi, słyszał jeszcze jego jęki.. Wtedy, a był to marzec 1944 roku, cała rodzina zdecydowała się wyjechać na Zachód.

Dobytek był już spakowany.-Ty sedy, tebe nyczeho ne budet - powiedział do babci hołowa, czyli jakby ukraiński sołtys. Babcia nie miała pojęcia, skąd taka życzliwość, ale nie ufała już wówczas nikomu. A pradziadek strasznie płakał, opuszczając rodzinny dom - Chcę umierać u siebie. Na Zachodzie żył już tylko rok. Babcia zrobiła jeszcze jedną wyprawę z Polski do USSR, bodaj w 1945, po to, by się dowiedzieć, że UPA zamordowało żonę kuzyna. I po to, by jedni Ukraińcy ukryli ją przed napaścią ze strony innych Ukraińców. Ale to już inna historia.

Różne znaczenia słowa "klęska"

Inteligentka wzdychała, że na wsi mieli przynajmniej własne jedzenie. Chłopka - że w mieście nie było UPA i była państwowa praca. Pani płakała, widząc, jak ginie polska elita intelektualna, sama będąc wraz z mężem dobrą kandydatką do wywózki. Przedwojenne dokumenty zamurowała w piwnicy (pewnie jeszcze tam są), spaliła swoje drzewo genealogiczne; spaliła czapkę oficerską dziadka.. Pracownica wzruszała na takie opowieści ramionami: co komu po symbolach, kiedy głód skręca wnętrzności. Ona prawie cały czas była sama z dziećmi (mąż w niewoli). Walczyła o każdy kęs chleba, modląc się o szczęśliwe przetrwanie do rana. Mieszczanka przeżyła swój kataklizm za Rosjan, wieśniaczka - za Niemców (największa aktywność UPA; "Ruskie jak wróciły, biły bandziorów" - mówiła). Obie mówiły mi - Wiesz, ja nawet nie chcę ci opowiadać, jak to było.. I obie przy tym płakały.

Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Kultura