Sosenka Sosenka
39
BLOG

Boże Narodzenie na oddziale apalicznym

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 17
Było też inne Boże Narodzenie. Ten myśli musiały trochę odleżeć, zanim zaczęły układać się w obraz. Było też Boże Narodzenie tam, gdzie już nikt nie ma prawa się narodzić, a kolejne łóżka szybko zmieniają właścicieli.
 
 W pierwszy dzień Świąt byliśmy znowu w tym zakładzie, na wsi. Dziwnie mi było myśleć, że coś ważnego dla Świata stało się poprzedniej nocy.
 
 
Patrzyłam na równe rzędy łóżek i postacie przypominające bardziej wyschnięte konary drzew niż ludzi, z rurkami w krtaniach. Jedni mieli oczy zamknięte, drudzy patrzyli w przestrzeń nieruchomymi źrenicami. W tym stanie szybko zanikają mięśnie i pod popielatą skórą widać było zarysy kości.
 
 To był czas poranka, oddychającego już nowym Życiem, nadzieją i miłością, nieśmiało wyzierającą z oczu bliskich. Ale ten czas płynął poza nimi.
 
 Była pora mycia i karmienia, gdy wyszliśmy na korytarz. - Jak pani mama? - zapytał kobietę, która krzątała się przy łóżku obok, a teraz usiadła z nami przy drzwiach. - Widzi pan - westchnęła - I po co oni ją ratowali w tym szpitalu? Niech pan mi powie, po co? - zwiesiła głowę. - Mama poszła tam o własnych siłach i nagle: pyk! Rozumie pan? Zaczęła umierać. Ordynator jeszcze mówił: ona chciała odejść, a myśmy ją za nogi ciągnęli. Za nogi ją ciągnęliśmy - powtórzyła kobieta i zaśmiała się dziwnie, bezradnie i gorzko. Za oknem zaparkował bordowy polonez. Około 50-letni mężczyzna powolutku otwierał drzwi i wprowadzał do środka malutką staruszkę. - Bogu dzięki, ktoś z paliatywnego idzie na Święta do domu - pomyślałam. Faktycznie. Mężczyzna odprowadził do budynku wózek inwalidzki, wrócił i wsiadł do samochodu. Odjechali. - Tak.. Ich obowiązkiem jest.. ratowanie życia - powtórzył z wysiłkiem, jakby sam już nie za bardzo wierzył, że to ratunek albo że.. to jest w ogóle życie, to ciche leżenie w białej sali.
 
Do budynku weszła salowa, otwierając sobie drzwi łokciem i nogą. - A co to teraz im dają? - ożywiła się kobieta, patrząc na miseczki z surówką. Po chwili usłyszałam odgłos miksera, ucierającego świąteczny obiad.
 
 Na szybach tańczyły kolorowe gwiazdki, aniołki i gałązki jodeł. Na parapetach stały stroiki, przyniesione przez dzieci ze szkoły. Światło lamp omiatało czyste kąty, nawet słońce za oknem zawzięło się i świeciło na całego. Więc oni też świętowali Narodzenie, choć żadne z nich nie wiedziało o tym.
 
Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Kultura