Dopiero się zaczynał, a ja już po kolorze nieba i przejrzystości powietrza wiedziałam, że dzisiaj z przedmieść widać Sudety. Chociaż siedzę w ciepłym pokoju, to sądząc z tego, jak w dali gną się się świerki, wiem, że wieje wilgotny wiatr.
To taki wiatr, który w Gorcach zawsze przegania nas z hali do lasu i zmusza do założenia czapek. Ma w sobie kropelki deszczu, ale już nie tego zimnego, wiecznego dolnośląskiego listopada, tylko czasu rośnięcia. Wiatr, który zapowiada zmianę pogody, a to oznacza nieprzewidywalność i niespodziankę na dzisiejszej Trasie.
Jeszcze nie wyszłam z domu, a wiem, że powietrze pachnie i szumi. Podejrzewam, że w parku, tak jak wczoraj, zejdę z roweru i będę chciała iść, by nacieszyć się aleją drzew i śpiewem ptaków, którego nie słyszę, gdy powietrze gwiżdże mi w uszach.
-> Lało jak z cebra, ale chmury "się rozjechały" i już świeci słońce!
Miłego dnia Wszystkim! Jeśli coś jeszcze się dzisiaj wydarzy, to dopiszę.
Update, godzina 18.36: nawet nie musiałam dopisywać, tylko blogerka Laine zmieniła nick na Laura ;)
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura