Sosenka Sosenka
111
BLOG

Nietolerancyjny ksiądz

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 36

A, tak se nazwałam tę notkę. Ostatnio niedobrzy księża w modzie, a przecież ja też byłam uczennicą nietolerancyjnego, chamskiego i pazernego kapłana.

Ten ksiądz był chyba jednym z ostatnich, którzy regularnie chodzili w birecie, w tej czapce, która kształtem do złudzenia przypomina turbinę, i bardzo rzadko widywany był w cywilu. Kiedy z rękawa jego wypłowiałej sutanny wystawał mankiet białej koszuli ze spinką, byłam szczerze zdziwiona, że ksiądz w ogóle nosi "takie ubrania". Nie wiem, ile miał wtedy lat, podobno dobiegał 60., ale dla mnie już wtedy i w ogóle zawsze był staruszkiem, konserwą i waligórą, który byłby w stanie przyłożyć zbójom w ciemnym zaułku. Potem okazało się, że faktycznie, zanim poszedł do seminarium, był bokserem.

Baliśmy się go. To był stary katecheta z gatunku trzęsących swoich gromadką, do uczniów zwracał się po nazwisku i z dziennikiem w ręku pilnował spełniania przez nas wszystkich zasad wiary: od odrabiania zadań domowych przez pomaganie rodzicom do obecności na Majowym (ach, te listy..). To, co mówił łagodnie ("Trzeba pomagać mamusi"), trafiało do mnie z opóźnionym zapłonem, bo za chwilę mówił coś w tym stylu: "Jak cię kopnę, to wylecisz na zbity pysk", bo przyszłam po świadectwo bez kwiatka (to było trochę za dużo i gdybym teraz usłyszała coś takiego pod swoim adresem, to bym po prostu wyszła i nie wróciła). To z nim przerabialiśmy Stary Testament, który na długo zniecierpiałam, i on właśnie, pochodzący z prostej, biednej rodziny, miał takie starotestamentowe, bezkompromisowe metody wychowania: na kazaniach walił prosto z mostu, co myślał, a myślał dużo, i nie uznawał szarości. To on pierwszy opowiedział nam o KL Auschwitz, ilustrując wykład przezroczami. To on mówił, że nie wolno gardzić ludźmi ze względu na kolor ich skóry: myślę, że wiedział o tym lepiej niż cywile, bo był ze Zgromadzenia Misji. A właściwie nie mówił, ale grzmiał. Czy ktoś go nie znosił, czy szanował, słuchał. Czyli działało.

Jedyne, czego mógł był faktycznie unikać, to głośnego śpiewania.

- Prostak, człowiek o grubej skórze - myślałam i omijałam go szerokim łukiem, a on był dumny ze swoich wychowanków (w tym kilku księży). I właśnie on bał się śmierci. Kiedy zmarł po ciężkiej chorobie, o której mało kto wiedział, nie mogłam uwierzyć, bo tacy ludzie po prostu nie są dla śmierci, a na pewno nie dla takiej, która.. wymyka się im spod kontroli. Długo, aż do dzisiaj myślałam, jak wyglądało jego spotkanie z Tym, o Którym tak gorliwie mówił. To mnie zaintrygowało - jak to było, kiedy stary katecheta spotkał się twarzą w twarz z Prawdą, o której mówił tyle lat (i jeszcze zachęcał innych, by w Nią wierzyli!)? Czy to się okazał być Ten sam, czy Zupełnie Kto Inny? Zdziwił go, powalił na kolana? Jak to mogło być? Bo jestem pewna, jak nigdy, że został do Niego dopuszczony. Taa, wiem, każdy żegnając tak znajomego, myśli, jak też wygląda Niebieski Trybunał, ale nie każdy znajomy.. A dzisiaj zrozumiałam, że im po prostu niepotrzebna była żadna rozmowa. Ksiądz przyszedł przed Tron po ciężkiej pracy, zawstydzony jak dziecko, bo przecież wszystko zostało tam.- "A tu - patrz, puste ręce" - nieśmiało popatrzył Mu w oczy. A Bóg nic. Bo Bóg wiedział, że to było dobre.

Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Kultura