Sosenka Sosenka
36
BLOG

Nocne powroty (wpis senny)

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 18
Przyjeżdżamy wczesnym, że aż pustym PKSem, a i tak od razu gubimy czas. Trasę kończymy na ogół w ciemnościach albo pod gwiazdami.
 
 A kończymy dlatego, że po prostu nie widać nic, tylko zielony drogowskaz "Wałbrzych"..
 
Przedzierając się przez wioski łańcuchowe, mijamy stare domostwa i dwory. Ulice zaniedbanych miejscowości, ja bym podała przykład Kowar.. są słabo oświetlone i zaułki przypominają mi trochę inscenizację (dekoracje) do przedstawienia pt. "Faust i Małgorzata", które widziałam dziesięć lat temu w naszym Teatrze Współczesnym. Stare, sypiące się domy w mroku wyglądają jakby były właśnie z kartonu, jakiegoś styropianu - no, i nikt w nich nie tupie i nie dzwoni garnkami..
 
Co za szczęście, że nie wszyscy posiadamy statywy, bo byśmy jeszcze o zmroku rozłazili się po słabo oświetlonych uliczkach albo po wzgórzu. A tak musimy trzymać się razem i powoli zjeżdżamy, a zimą schodzimy drogą, do większego miasta. Najpierw Adam, bo ma komplet lampek, potem ja, bo zawsze mam zużyte akumulatorki i udaję, że odblaskowa kamizelka ciecia (najmniejszy rozmiar - mogę się w nią owinąć) wystarcza, a na końcu Iza, bo ona na pewno ma lampkę tylną.
 
Mając przed oczami (wyobraźni) rozkład jazdy z jedynym pociągiem do Świdnicy, śmigamy przed siebie, omijając łukiem dziury i zasadzki i oglądając się na boki, czy nie mija nas szalony ambulans albo wesoły gość dyskoteki w Wielkim Poście. A można się zapatrzeć i przelecieć przez kierownicę, kiedy z boku wyrastają nagle ruiny kościoła poewangelickiego. Kto by się przejmował ruiną w pełnym słońcu i upale, kiedy po prostu trzeba dopaść najbliższego dębu. Po zmroku to jest imponująca sylwetka, z wieżą o pustych oknach, a przez te okna widać niebo. I dla samego widoku nocnego nieba widzianego przez takie puste okno można się zatrzymać. Choć dla mnie to widok, a nie wiem dlaczego, mrożący krew w żyłach.
 
Na rowerze łatwiej jest wracać, i nie tylko dlatego, że szybciej, ale kiedy zimny wiatr wieje po policzkach, po prostu nie da się zasnąć za kierownicą. Kiedy idę, muszę uważać. Raczej nie patrzę na okna, które są oświetlone, bo mi się od razu chce spać, zwłaszcza na widok ciepłego, morelowego światła. U, to trucizna dla nerwów, zszarpanych szarpaniem się po krzakach i wybojach. O tej porze należy żywić wzrok czymś niepokojącym. Kryzysem grozi wyjście na gładki asfalt albo równą drogę gruntową w lesie, bo równomierny marsz, szczególnie z jednoczesnym zapatrzeniem się w horyzont, gdy błyskają tam światełka miasta - kołysze identycznie jak podróż przegrzanym pociągiem. Żeby z kolei nie przespać tego odcinka, jak też szlaku "po gwiazdach", należy wędrować przez ciemny las tylko we dwie z koleżanką i słyszeć jej przenikliwy szept: "Sosenka.. tutaj chodzą przemytnicy / dziki. Sspadamy!".
 
 Lubię nasze nocne powroty. W tym zmroku, kiedy tak naprawdę do końca żadne z nas nie wiem, co jeszcze spotkamy i w jakiej dziurze przyjdzie nam czekać na PKP czy PKS, najlepiej i bez słów czuję, jak bardzo możemy liczyć na siebie nawzajem. Wtedy najlepiej słyszę myśli Adama, który kombinuje, jak ochronić nas przed zderzeniem z ciężarówką, Izy, która przelicza czas, jaki został do pociągu. Po prostu mamy dojść do celu i wiem, że dojdziemy. Na to żeby to słyszeć, trzeba właśnie nocy.
 
Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Kultura