Sosenka Sosenka
42
BLOG

Powrót Włóczykija

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 25
Dopiero koło północy, zziajany, wrócił z sali konferencyjnej.- Było duszno, obco i jakoś nie do spania. Wysunął więc nos za drugie, tajne drzwi hotelowego pokoju. A tam, nad balkonem czwartego piętra, spokojnie wisiał okrągły, złoty księżyc.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Włóczykij na chwilę zamarł w bezruchu, a potem jednym susem dopadł srebrnej barierki. Stał przy niej długo, patrząc na zjawisko jak sroka w kość. Doszedł do wniosku, że dotąd nie znał czerwcowej nocy, bo ją najczęściej przesypiał po trasie albo spędzał na śmierdzącej stacji, czekając na nocny do Zakopanego. W Poczdamie było inaczej: to właśnie dzień mu umykał, w tej samej szklanej sali z gryzącą w oczy klimatyzacją. To było zjawisko niepokojące i dlatego Włóczykij, walcząc ze snem, wciąż tkwił na posterunku. Wilgotny i ciepły wiatr fruwał w fałdach lekkiej sukni i szarpał delikatnym materiałem wokół kostek. W dole widać było światła kawiarni i Włóczykij złośliwie podsumował, że czuje się jak bohaterka "Dynastii" albo innego straszliwego filmu z wielkim biznesem w tle i zdradą za kulisami.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Dzień, który wstał po tej nocy, pokazał, że Igor nie miał racji. Większość gości, i to zdecydowana, chodziła w garniturach, ładnych sukniach oraz kostiumach. Włóczykij też, z początku spocony ze strachu (a jakże), trenował chodzenie na obcasach, ha, ha, jak nikt nie widział, na miękkiej wykładzinie w korytarzu. Miał też ze sobą sprzęt innego typu, jak to tusz do długich rzęs, które zobowiązał się był podkreślać. Rano maszerował, wytwornie pachnąc, na śniadanie i debaty. Pod wieczór wpadał (jak już nauczył się otwierać drzwi za pomocą karty), brał prysznic, wciągał tę długą, niebieską suknię, która fruwała na wietrze, i leciał dalej, by wrócić o północy. Ten tryb życia szybko się na nim zemścił, i to konkretną wtopą. Raz w autokarze, mając oczy jak szparki, Włóczykij zobaczył, że usiadł koło niego starszy dżentelmen. Guten Tag.- Z której pan jest redakcji? - zapytał sennie Włóczykij. (Było ciepło, mocno pachniały sosny i plątały się myśli).- Ja jestem z tej fundacji, która to organizuje - odpowiedział ponuro dyrektor Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, Albrecht Lempp.
 

Było trochę jak w teatrze. Włóczykij bawił się delikatnym stąpaniem po parkiecie i unoszeniem fałd spódnicy końcami palców. Na jego rękach pięknie prezentowała się kolekcja blizn po kilku wiatrołomach i trasach na przełaj. Ale kątem oka zauważył, że to nie robi różnicy niektórym oczom w obramowaniu czarnych garniturów. Bawił się więc życiorysem turysty, pochłaniał widok na jezioro (to od niego wiał wiatr!) i lasy sosnowe, trenował chodzenie nie-biegiem (z pogardą unikał windy), rozmawiał, komentował, śmiał się i notował. A w przerwach zamiast jeść, pisał do upadłego.

Ostatniej nocy nad balkonem już nie było żółtej kuli poprzecinanej niebieskimi żyłkami. Kiedy Włóczykij wrócił z głównej uroczystości w pałacu, od razu popędził do zewnętrznych drzwi. Zadarł głowę do góry, ale zobaczył tylko jakieś żółte światło próbujące wydostać się zza gęstych chmur. I byłby sobie odpuścił tę noc i blady księżyc, ale popatrzył w dół. I znów go zamurowało. W miejscu, gdzie powinno znajdować się jezioro, zobaczył ciągnącą się aż po granatowy horyzont złocistą ścieżkę.

Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Kultura