Sosenka Sosenka
37
BLOG

Wieczory schroniskowe

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 15

Mija wyczerpanie po trasie. Żołądek domaga się ciepłej zalewajki, więc Włóczykij wstaje z łóżka przykrytego kocem w kratę. Szczotkuje włosy i wciąga na siebie polar. Potem bierze kubek z łyżką i powoli schodzi po stromych schodach do jadalni.

Dziwnie się idzie, mając sztywne uda i równie sztywne stawy. Nogi w klapkach są nienaturalnie lekkie, a plecy same dopraszają się o jakiś ciężar (sic! ramiona czasowo tracą stabilność). Włóczykij schodzi na parter i choć jest żądny ciepłej zupy, w ostatniej chwili zmienia kierunek. Zamiast do drewnianej jadalni, oświetlonej żółtą lampą, kieruje się na ganek.

Mija cudze buty, grzecznie stojące w rządku, muska dłonią sierść psa - owczarka, który wraca akurat ze spaceru - i szczelniej otula się polarem. Na dworze wieje. Włóczykij opiera się o drewnianą poręcz i stoi, słuchając cykania nocnych świerszczy. Oczy trochę mrugają i łzawią.. Zimny powiew uwalnia myślenie i Włóczykij zaczyna powoli odtwarzać sobie, że to dzisiaj tutaj przyszedł i mu się udało wejść na II piętro z wielkim plecakiem. Aha. Teraz już nic go nie goni. Wiatr przerzuca gałęzie czarnych drzew w te i wewte, a kamienista droga, po której Włóczykij wlókł się w słońcu ostatkami sił, ginie w cieniu.- Czyli to szlak na jutro. Czas nie goni, nikt nie goni.. Włóczykij czuje się bezpiecznie i zamyka za sobą drewniane drzwi.

Znajduje sobie miejsce tak, żeby siedzieć twarzą do kominka. Siedzi przez chwilę, próbując odczytać ze ścian historię schroniska.- Pieroogi..! - śpiewa prawie-że pani w okienku. Już nakarmiony Włóczykij mógłby się w zasadzie ewakuować do siebie, na górę, ale pod wpływem ożywczych składników ciasta zaczyna trochę lepiej obserwować ludzi. Widzi ich w wieczornych strojach.- O, ten, który przyszedł zlany potem i padł, przychodzi z mokrymi włosami. Po prysznicu. A ta pani, yyy, jak ona dała radę zmieścić i przywlec (!) takie eleganckie odzienie w plecaku? - myśli Włóczykij z trwogą, jako że sam ledwie zmieścił w swoim piżamę. Ona z pary tego gatunku, gdzie chłopak niesie wielki "komin" ze śpiworami i jedzeniem, a dziewczę tylko swoje ubrania. - Tak, to ona może.. - stwierdza właścicielka 9-kilogramowego plecaka z satysfakcją. Jadalnię opuszcza krokiem partyzanta.

Już nie chce się jeść, ale spać jakoś też już nie.

- Zresztą, góry - wieczór - i spać? Włóczykij kręci się nerwowo po pokoju. W końcu wymyśla pretekst: następna herbata. Wlecze się na dół. A tam jest już ciemno. Można otworzyć drzwi jadalni i spotkać się wzrokiem z jedną z tych postaci, które oświetla pomarańczowy płomyk świeczki. Podnoszą na chwilę głowy, na sekundę.- Może sen przyjdzie, może mnie odwiedzisz.. - melodia jakoś tak "unosi się" nad nimi. Ktoś trzyma śpiewnik bliżej, ktoś wolno przebiera palcami po strunach. Inne postacie siedzą nieruchomo, nucą, albo po prostu milczą, patrząc przed siebie. Mimo ciemności, widać to ich zmęczenie.. Skrzypią drzwi i chyłkiem wchodzą następni. Siadają tu i ówdzie, ale nie za blisko, i po prostu siedzą.- Jesienią góry są najszczersze, żurawim kluczem.. - Dołączają się do śpiewu albo też milczą. Ktoś szepce - Wiesz, kto to napisał? - Oho.. - słychać odpowiedź. Na odchodnym ci przybysze mówią z uśmiechem - Dziękuję.. - i wracają na górę.

Kiedy zaczynają piec policzki, Włóczykij postawia się przewietrzyć. Sięga po klamkę i tym razem po otwarciu drzwi "dostaje" podmuchem. Cofa się lekko. Ale pozwala wiatrowi przewiewać włosy i bluzę. Stoi i patrzy na przebyty szlak i myśli, jakby się teraz szło po ciemku. Zna te lasy i nie boi się. Tu jest jak w domu.- I czy góry byłyby tak samo życzliwe dla starej wygi? Dokąd by ją zaprowadziły? Te myśli nie dają mu spokoju i każą szukać czegoś na horyzoncie.

I na drodze, której jeszcze nie przeszedł.

Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Kultura